Chcę uspokoić rodziców. Egzaminy się odbędą - powiedziała w "Rozmowie Piaseckiego" minister edukacji Anna Zalewska pytana, czy jest w stanie zagwarantować, że jeśli 8 kwietnia rozpocznie się strajk nauczycieli, to 10 kwietnia egzaminy gimnazjalne ruszą.
Związek Nauczycielstwa Polskiego domaga się 1000 zł podwyżki dla nauczycieli i pracowników oświaty. Prezes zarządu ZNP Sławomir Broniarz poinformował w poniedziałek, że ZNP czeka na wyniki referendum w sprawie rozpoczęcia strajku w oświacie. Jeżeli głosujący się za nim opowiedzą, rozpocznie się on w poniedziałek 8 kwietnia i będzie trwał do odwołania.
Oznacza to, że jego termin może zbiec się z zaplanowanymi na kwiecień egzaminami zewnętrznymi: 10, 11 i 12 kwietnia ma odbyć się egzamin gimnazjalny; a 15, 16 i 17 kwietnia - egzamin ósmoklasisty. 6 maja mają zaś rozpocząć się matury.
Minister: przełożenie egzaminów jest niemożliwe
Minister edukacji Anna Zalewska pytana, czy w związku z zapowiedziami ZNP jest w stanie zagwarantować przeprowadzenie wszystkich egzaminów w kwietniu, powiedziała, że rozmawia z nauczycielami, nie tylko ze związkami zawodowymi.
- Nauczyciele wiedzą na czym polega odpowiedzialność za egzaminy i doskonale wiedzą, że to nie lata 92-93, kiedy doszło do strajków i można było przełożyć jakiekolwiek egzaminy. To jest po prostu niemożliwe - podkreśliła.
- Jesteśmy w sytuacji, w której związki zawodowe biorą odpowiedzialność za to, co ewentualnie może się wydarzyć - dodała.
Podkreśliła, że minister edukacji nie może przekładać terminów egzaminów. - Są one tak ułożone i w takim rytmie, że trzeba zdążyć z oceną między innymi tego egzaminu przed końcem roku szkolnego - dodała.
Szefowa resortu edukacji pytana, czy sugeruje, że strajku nie będzie, powiedziała: - Wierzę nauczycielom.
Dopytywana, czy jest w stanie zagwarantować, że jeśli 8 kwietnia rozpocznie się strajk nauczycieli, to 10 kwietnia egzaminy gimnazjalne ruszą bez przeszkód, odpowiedziała: - Jestem przekonana i chcę uspokoić rodziców. Egzaminy się odbędą.
- Wierzę w odpowiedzialność związków zawodowych i nauczycieli - dodała.
"To nie są wystarczające podwyżki"
Zalewska powiedziała, że "rząd Zjednoczonej Prawicy podkreślał, iż nauczyciele zarabiają za mało". - Od 2012 roku nie było podwyżek, dlatego w 2017 roku (rząd) zapowiedział trzy kroki, trzy razy pięć. To jest ponad pięć miliardów czterysta milionów złotych. Średnio w minimalnym wynagrodzeniu ponad 500 złotych - wyliczała. Chodzi o trzy podwyżki wynagrodzeń nauczycieli po pięć procent, z których pierwszą przyznano od kwietnia 2018 r., a drugą - od stycznia 2019 r. Trzecią podwyżkę nauczyciele mają otrzymać - zgodnie z projektem nowelizacji ustawy Karta Nauczyciela - we wrześniu 2019 roku; pierwotnie miał to być styczeń 2020 r. Minister przyznała, że to nie są wystarczające podwyżki. - Rozmawiamy i między innymi podjęłam zobowiązanie podczas rozmów ze związkami zawodowymi, że trzeba zmienić strukturę wynagrodzeń (…), ewentualnie ustalić stałą podwyżkę uzależnioną od wzrostu gospodarczego - powiedziała.
"Bardzo poważnie traktujemy nauczycieli"
Pytana, czy jest w stanie wywalczyć w ministerstwie finansów 1000 złotych, których żądają związki zawodowe, Zalewska oświadczyła: - Negocjacje, rozmowy polegają na tym, że spotykamy się w pół drogi, w pół kroku. Rząd, ministerstwo edukacji, ministerstwo finansów zrobiło kilka kroków.
- Pan prezes Broniarz, który był tylko na jednym z kilkudziesięciu spotkań ze związkami zawodowymi (…) mówi, że to jest 1000 złotych. Ale to nie jest 1000 złotych, dlatego, że jest to 1000 złotych do tak zwanej kwoty bazowej, czyli 2000 złotych - tłumaczyła. Powiedziała, że zachęca związki zawodowe do dalszych rozmów. - Bardzo poważnie traktujemy nauczycieli, zasługują na coraz większe podwyżki. Musimy wyrównywać to, co nie zdarzyło się od 2012 roku - oceniła Zalewska.
"Pan minister przeprosił i za to mu dziękuję"
Anna Zalewska pytana była również o słowa szefa gabinetu prezydenta Krzysztofa Szczerskiego.
Podczas sobotniego "Śniadania w Trójce" - komentując planowany strajk nauczycieli, którzy domagają się podwyższenia płac - powiedział on, że "nauczyciele nie mają obowiązku życia w celibacie, w związku z powyższym także transfery, które są dzisiaj dokonywane dla polskich rodzin, na przykład 500 plus, też dotyczą nauczycieli". We wtorek przeprosił, choć jednocześnie ocenił, że jego słowa uległy "zniekształceniom i celowej instrumentalizacji".
- Pan minister przeprosił i za to mu dziękuje - powiedziała minister Zalewska. Dopytywana, czy namawiała go do przeprosin, powtórzyła: - Dziękuję mu za przeprosiny.
"To nie ewakuacja"
Minister edukacji odniosła się również w "Rozmowie Piaseckiego" do startu w wyborach do Parlamentu Europejskiego. - To nie żaden exodus, ewakuacja. Bruksela jest bardzo bliska, a ja nie jestem w wieku emerytalnym (…), w związku z tym chcę być bardzo aktywna - powiedziała. Przypomniała, że w listopadzie 2016 roku otrzymała mandat eurodeputowanej. - Przez premiera (Jarosława) Kaczyńskiego i premier (Beatę) Szydło zostałam poproszona o to, żeby tego mandatu nie podejmować i przeprowadzić trudne reformy - dodał. W związku z reformą edukacji - likwidacją gimnazjów i wydłużeniem nauki w szkołach podstawowych - wiosną tego roku o przyjęcie do szkół średnich będą się ubiegali uczniowie z pierwszego rocznika kończącego ośmioletnią szkołę podstawową i ostatniego rocznika kończącego gimnazjum. Na uwagę, że kandyduje w wyborach do PE, kiedy jej reformy zbliżają się do sprawdzianu, Zalewska zaznaczyła, że wszystko zostało zaplanowane. - Mam tak skonstruowany system i znakomitych wiceministrów i kuratorów, którzy są odpowiedzialni za ten system. Miedzy innymi pana ministra (Macieja) Kopcia, który jest ministrem koordynatorem wdrażającym reformę - mówiła. Zapewniła, że żadnych kłopotów nie będzie.
Autor: js//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24