Ponad siedem lat. Tyle trzeba czekać na wizytę u endokrynologa we wrocławskiej przychodni przy ul. Wiśniowej. NFZ radzi, by miejsca szukać w innych placówkach i proponuje tę przy ul. Dobrzyńskiej. Tam w kolejce trzeba czekać "tylko" do 2017 roku.
Po tym, jak w środę poinformowaliśmy na tvn24.pl, że w przychodni przy ul. Wiśniowej najbliższy wolny termin wizyty u endokrynologa to luty 2020 roku, Narodowy Fundusz Zdrowia zapowiedział kontrolę placówki.
NFZ radził także pacjentom, by rejestrowali się w innych przychodniach. - Należy znaleźć poradnię, która daje sensowne warunki, a nie kolejkę oczekujących na 2019 rok – mówi Michał Dzięgielewski, wicedyrektor ds. medycznych NFZ. Dzięgielewski proponuje konkretną przychodnię - Wojewódzki Zespół Specjalistycznej Opieki Zdrowotnej przy ul. Dobrzyńskiej we Wrocławiu.
Kolejka za kolejką
Idziemy więc za radą NFZ i o wizytę u endokrynologa pytamy w rejestracji przy ul. Dobrzyńskiej. Okazuje się, że w kolejce trzeba czekać "tylko" do 2017 roku.
- Do 2017 roku? - pyta zdziwiony Dzięgielewski? – W takim razie, też to sprawdzimy, bo tam poszły duże pieniądze. A w przyszłym roku planowane są zwiększenia kwot – zapowiada.
Pieniądze to nie problem
Tymczasem dyrektor placówki przy Dobrzyńskiej tłumaczy, że problemem nie są wcale pieniądze.
- Kolejki wynikają przede wszystkim z dwóch powodów. Po pierwsze, z małej liczby lekarzy endokrynologów, którzy mogliby przyjmować pacjentów i udzielać świadczeń. Po drugie, z pewnej niefunkcjonalności medycyny rodzinnej, która mogłaby dużą ilość pacjentów przejąć pod opiekę, a często tego nie robi – tłumaczy Maciej Sokołowski, kierujący zespołem opieki zdrowotnej przy Dobrzyńskiej.
Chodzi głównie o chorych przewlekle na nadczynność lub niedoczynność tarczycy. Stanowią oni około 80 proc. pacjentów przyjmowanych przez endokrynologów. Według Sokołowskiego mogliby oni z powodzeniem być przez specjalistów diagnozowani. A potem przez lata kontrolowani przez lekarzy rodzinnych.
Czy "pilne" znaczy pilne?
Jak dodaje Sokołowski, endokrynolodzy z jego placówki miesięcznie przyjmują około 50 chorych, którzy na skierowaniach mają adnotację "pilne". I to wyczerpuje możliwości przyjęcia nowych pacjentów przez przychodnię.
- Chory, który nie ma adnotacji "pilne" nie zostanie praktycznie nigdy przyjęty – mówi Sokołowski. Dyrektor placówki przy ul. Dobrzyńskiej zwraca uwagę na jeszcze jeden problem z kolejkami.
- Istnieje kolizja przepisów. Jedne mówią, że powinniśmy pacjentowi wyznaczyć termin przyjęcia. Natomiast drugie, że nie powinniśmy wyznaczać terminu wizyty poza umowę z NFZ. Umowę mamy podpisaną na trzy lata, więc tak naprawdę powinniśmy pacjentowi, którego stan się nie pogarsza, odmówić przyjęcia – dodaje.
Autor: drud//par / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24