Sąd Najwyższy w Warszawie oddalił kasację w sprawie Artura W. Mężczyzna został skazany na 25 lat więzienia za zabójstwo 15-letniej Wiktorii z Krapkowic (woj. opolskie). Zaatakował nastolatkę, bo chciał zabrać jej telefon. Wciąż żywą dziewczynkę wrzucił do kolektora ściekowego.
Kasację w tej sprawie do Sądu Najwyższego złożyła obrończyni Artura W. Zdaniem mecenas, w trakcie procesu doszło do uchybień; co więcej, nie da się w sposób niebudzący wątpliwości wskazać bezpośredniej przyczyny śmierci nastolatki, a kara 14 lat więzienia, orzeczona przez sąd pierwszej instancji, jest adekwatna do stopnia winy, jakiej oskarżony się dopuścił.
"Zarzuty kasacyjne niezasadne"
W środę Sąd Najwyższy oddalił kasację w tej sprawie. To oznacza, że wyrok 25 lat więzienia został utrzymany w mocy. - Sąd uznał, że argumenty obrońcy Artura W. są nieprzekonywujące. Sąd, powołując się na opinię biegłych, mówił o tym że w tym przypadku nie ma skutecznych metod resocjalizacji - przekazała Katarzyna Gozdawa-Litwińska, reporterka TVN24. Wszystko dlatego, że wcześniej chłopak był kilkukrotnie karany.
- Uznano, że zarzuty kasacyjne są niezasadne, a kasacja została oddalona w całości. Tym samym wyrok został utrzymany w mocy - powiedział Andrzej Kuczera, pełnomocnik rodziny zamordowanej nastolatki.
Uznał, że nie żyje. Wpadł w panikę
Do zbrodni doszło na początku marca 2015 roku. 15-letnia Wiktoria poszła odprowadzić swoją koleżankę. Była w odległości około czterech kilometrów od domu. Trasy nie udało jej się pokonać. Na drodze dziewczyny stanął, 17-letni wówczas, Artur W. Chłopak zobaczył, że dziewczyna ma w ręce telefon. Postanowił wyrwać jej aparat.
Zaatakował, gdy nastolatka przechodziła przez torowisko. Wiktoria nie miała zamiaru oddać telefonu. Postawiła się chłopakowi. Ten, jak później ustalono, odepchnął 15-latkę. Dziewczyna przewróciła się. Głową uderzyła o betonowe kolejowe podkłady. W. osiągnął cel: zdobył telefon. I ruszył w stronę domu. Postanowił jednak wrócić na torowisko. Dziewczyna leżała w tej samej pozycji.
W. uznał, że Wiktoria prawdopodobnie nie żyje. Wpadł w panikę. Nie sprawdził, czy dziewczyna oddycha. Zamiast tego zaczął szukać miejsca, w którym mógłby ukryć ciało. Wciąż żywą dziewczynę zaciągnął na teren przepompowni ścieków. Zaledwie kilkaset metrów od jej rodzinnego domu.
Wciąż żywą wrzucił do ścieków
17-latek wrzucił Wiktorię do kolektora ściekowego. Następnie zamknął klapę i poszedł do domu. Po drodze wyrzucił telefon, na którym wcześniej tak bardzo mu zależało. Po powrocie do mieszkania umył się, przebrał i czyścił kurtkę ze śladów krwi.
Wartość urządzenia oszacowano później na 400 złotych. A śledczy prowadzący postępowanie sprawę W. nazwali: "działaniem z niskich pobudek, z chęci niewielkiego wzbogacenia się".
Przez kilkanaście dni los dziewczyny był nieznany. Szukała jej nie tylko rodzina, ale także okoliczni mieszkańcy. Na ciało Wiktorii natknęli się w końcu pracownicy przepompowni. Do identyfikacji nastolatki konieczne było przeprowadzenie badań DNA.
Przez kilka kolejnych tygodni zabójca był nieuchwytny. Po zatrzymaniu Artur W. najpierw usłyszał zarzut rozboju i ciężkiego uszkodzenia ciała, w wyniku którego doszło do śmierci 15-latki. Kilka miesięcy później oskarżono go o zabójstwo.
Najpierw 14 lat, później 25
Przed sądem pierwszej instancji W. został skazany na 14 lat pozbawienia wolności. - Kara 14 lat więzienia może być uznawana w tej sprawie za niezbyt wysoką, ale dla oskarżonego, który w chwili zbrodni miał tylko 17 lat, to kara równa długości jego świadomego życia - uzasadniał, we wrześniu 2016 roku, sędzia Sądu Okręgowego w Opolu.
Od wyroku odwołały się wszystkie strony: obrona oskarżonego, prokuratura i pełnomocnik rodziny zamordowanej nastolatki. Sąd Apelacyjny we Wrocławiu nie miał wątpliwości, że kara dla W. była zbyt niska. Wyrok, w styczniu 2017 roku, zmienił na 25 lat więzienia. - Nawet zeznania oskarżonego nie pokrywają się z wersją, że nie chciał zabić. Oskarżony nie miał wątpliwości, co stanie się z pokrzywdzoną. Nie można więc rozstrzygać na jego korzyść - uzasadniała sędzia. I dodała: to kara jedynie słuszna i jedynie sprawiedliwa.
W. przeprosił rodziców dziewczyny za to, co zrobił. Jednak ich zdaniem, oskarżony nie czuje skruchy. - Widzę jego puste oczy, tam nie ma skruchy. Gdyby ją czuł, to powiedziałby prawdę, a tego nie zrobił - stwierdziła kobieta, która uważa, że w zabójstwie jej córki ktoś W. pomagał.
Do zbrodni doszło w Krapkowicach:
Autor: tam/i / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN24