Kamil M. z Ząbkowic Śląskich (województwo dolnośląskie), który swojej byłej dziewczynie - 18-letniej Oli - zadał ponad sto ciosów nożem, ma spędzić w więzieniu 25 lat - to ostateczna decyzja Sądu Najwyższego. Tym samym SN oddalił kasację ministra sprawiedliwości, według którego zbrodnia zasługuje na dożywocie.
Minister wnosił o uchylenie rozstrzygnięcia Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania. Jego zdaniem kara 25 lat więzienia jest rażąco, niewspółmiernie łagodna i w konsekwencji popełniona zbrodnia zasługuje na karę dożywotniego pozbawienia wolności.
Sąd Najwyższy, oddalając kasację, uznał, że kara 25 lat więzienia wobec 22-letniego obecnie Kamila M., nie jest karą niewspółmiernie łagodną. Sąd podkreślił przy tym, że samodzielne zgłoszenie się skazanego do organów ścigania po popełnieniu zbrodni i przyznanie się do winy, powinno zostać uwzględnione jako okoliczności przemawiające na korzyść skazanego.
Zaczął od ciosu w gardło, później nożem uderzał jeszcze ponad sto razy
Do zbrodni doszło w styczniu 2017 roku. Kamil M. odwiedził Olę, swoją byłą dziewczynę w mieszkaniu należącym do jej rodziców. Byli sami. Razem spędzili kilka godzin. W pewnym momencie chłopak stwierdził, że dziewczyna dziwnie się zachowuje. - Bez słowa poszedłem do kuchni. Tam z suszarki wziąłem nóż, wróciłem do pokoju i zadałem jej pierwszy cios w gardło. Następnie zacząłem jej zadawać ciosy w okolice brzucha, klatki piersiowej oraz głowy. Ona zaczęła krzyczeć - odczytywała wyjaśnienia oskarżonego sędzia podczas pierwszej rozprawy w listopadzie 2017 roku.
Wszystko działo się bardzo szybko. Nóż, którym M. zadawał ciosy, złamał się. Wtedy dziewczynie udało się uciec na klatkę schodową. M. ruszył za nią. Wrócił jeszcze po drugi nóż. I zadawał kolejne ciosy. Na ciele dziewczyny śledczy doliczyli się ponad stu ran: 18 na szyi i 97 w okolicy tułowia. Choć podkreślali, że dokładna liczba może nie być znana, bo niektóre z uderzeń zadawane były po kilka razy w to samo miejsce.
M. zostawił swoją ofiarę na klatce schodowej. A sam poszedł poinformować policjantów o tym, co zrobił. Został zatrzymany. A kilka miesięcy później oskarżony o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem.
Wyrok sądu pierwszej instancji "rażąco surowy"
W listopadzie 2018 roku Sąd Okręgowy w Świdnicy skazał Kamila M. na dożywocie. I zdecydował, że o warunkowe przedterminowe wyjście na wolność M. będzie mógł ubiegać się najwcześniej po 40 latach odsiadki. Oskarżony powiedział wtedy: - Wysoki Sądzie, ja jako człowiek, czuję się naprawdę niebezpieczny i proszę o całkowite odizolowanie mnie.
Rozstrzygnięcie nie było jednak prawomocne. Odwołał się od niego obrońca oskarżonego, który twierdził, że wyrok jest zbyt surowy. Obrońca dowodził, że sąd pierwszej instancji nie wziął pod uwagę okoliczności łagodzących, takich jak wiek oskarżonego i brak karalności. Podkreślał też, że sąd nie uwzględnił celu wychowawczego, jaki powinna spełniać zasądzona kara.
Sąd Apelacyjny we Wrocławiu - w styczniu 2019 roku - w większości podzielił argumentację obrońcy Kamila M. i wymierzył mu karę 25 lat więzienia z możliwością ubiegania się o przedterminowe zwolnienie po 20 latach. Wyrok pierwszej instancji sąd opisał jako "rażąco niewspółmierny, rażąco surowy".
Źródło: PAP, TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław