Siedmiolatek stracił w wypadku rękę, walczy o życie. Jego rodzice i siostrzyczka zginęli

W wypadku zginęły trzy osoby
Śledczy wyjaśniają okoliczności wypadku
Źródło: TVN24 Wrocław
Ratownicy walczyli o życie siedmiolatka już na miejscu wypadku. Doszło do urazowej amputacji ręki. Chłopiec miał też obrażenia wewnętrzne i połamane pozostałe kończyny. W skrajnie ciężkim stanie trafił do szpitala. Wypadek w Ligocie Prószkowskiej pod Opolem przeżył tylko on. Rodzice oraz kilkumiesięczna siostra nie mieli żadnych szans.

Do tego tragicznego zdarzenia doszło w środę przed godziną 16 na leśnym odcinku drogi między Opolem a Prudnikiem. Osobowa toyota zjechała z drogi i uderzyła w drzewo. Samochodem jechali rodzice z dwójką dzieci.

Po uderzeniu w drzewo auto stanęło w ogniu. 35-letni kierowca zginął w płomieniach. Kiedy na miejsce dotarły pierwsze zastępy straży pożarnej, pozostała trójka znajdowała się poza pojazdem. Świadkowie próbowali udzielać im pomocy. Ratownicy reanimowali 30-letnią kobietę, ale nie udało się jej uratować. Niemowlę już nie żyło. Ale nadal na przeżycie szanse miał siedmioletni chłopiec.

Na miejscu lądował śmigłowiec LPR
Na miejscu lądował śmigłowiec LPR
Źródło: TVN24 Wrocław

"Potworne krwawienie"

- Ratowanie życia rozpoczęło się już na miejscu. Zespół Lotniczego Pogotowia Ratunkowego musiał dołożyć wiele starań, żeby utrzymać chłopca przy życiu, między innymi ze względu na rozległość urazów, a zwłaszcza urazową amputację kończyny górnej prawej, do której doszło na miejscu. Wiązało się to z potwornym krwawieniem - mówi dr Wojciech Walas z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Opolu.

Chłopiec został przetransportowany do szpitala w stanie skrajnie ciężkim. Trafił na blok operacyjny, gdzie chirurdzy dziecięcy i naczyniowi opanowali obfite krwawienie, zamykając uszkodzone naczynia krwionośne. Pozostałe kończyny chłopca były połamane, zaopatrzyli je ortopedzi.

- Doznał także obrażeń narządów wewnętrznych, klatki piersiowej i brzucha, ale wszystko wskazuje na to, że te obrażenia nie są bardzo duże i prawdopodobnie nie będą wymagały żadnego leczenia operacyjnego. Ważne jest to, że nie doszło do ciężkiego urazu głowy, czy złamania kręgosłupa - dodaje lekarz.

Siedmiolatek przebywa na oddziale anestezjologii i intensywnej terapii dzieci, jest podłączony do respiratora. Lekarze utrzymują go w stanie śpiączki farmakologicznej.

Bez śladów hamowania i poślizgu

Tymczasem śledczy nadal nie wiedzą, co mogło być przyczyną wypadku. Nad wyjaśnieniem jego okoliczności pracują policjanci pod nadzorem prokuratury.

- To był prosty, leśny odcinek drogi. Na miejscu nie znaleziono jakichkolwiek śladów hamowania, czy poślizgu. Świadkowie, do których dotarli śledczy, na tę chwilę nie potwierdzili tezy o możliwej przeszkodzie na jezdni w postaci zwierząt czy przedmiotów. Być może odpowiedź da ekspertyza biegłych z zakresu mechaniki, jednak musimy brać pod uwagę stopień zniszczenia pojazdu, który po uderzeniu czołowym w drzewo dodatkowo zaczął się palić. Trudno w tej chwili ocenić szanse na uzyskanie miarodajnych odpowiedzi - twierdzi Stanisław Bar, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Opolu.

Czytaj także: