221 gatunków ptaków, 13 gatunków nietoperzy, 8 gatunków płazów. Do tego ryby, gady, ssaki, owady i bogata roślinność. - To niebywałe na skalę Europy - oceniają wrocławskie pola irygacyjne ekolodzy i biją na alarm: teren jest zagrożony, bo część pól przeznaczono pod inwestycje. Co dalej z naturalną oczyszczalnią ścieków i unikalnym ekosystemem zaledwie 9 km od centrum miasta?
- To niebywałe w skali całej Europy, aby w tak niewielkiej odległości od centrum miasta utworzył się tak bogaty ekosystem – mówi Paweł Kołodziejczyk, przewodniczący Śląskiego Towarzystwa Ornitologicznego. – Występuje tam 35 par derkacza, ptaka chronionego na całym świecie. Na polach jest też 7 proc. krajowej populacji podróżniczka. Są także ptaki zagrożone wyginięciem, takie jak szczudlak – dodaje.
Pola jak Dolina Baryczy
Zdaniem Kołodziejczyka, aby wyobrazić sobie skalę tego jak istotny jest ekosystem na polach irygacyjnych pod Wrocławiem, trzeba wziąć pod uwagę jego wielkość. Wrocławskie pola mają 1100 hektarów. - Taki obszar można porównywać z Doliną Baryczy - wtrąca przyrodnik. Tyle tylko, że sama Barycz ma 133 km długości, a występuje tam zaledwie 30 gatunków ptaków więcej.
– Nie tylko ptaki stanowią wartość tego miejsca. Pola stały się domem również dla chronionych płazów i nietoperzy. Każdy może wybrać się tam na wycieczkę i przyjrzeć się im z bliska – dodaje naukowiec.
Część dla inwestora
W opozycji do rozwijającego się bogatego ekosystemu są plany miasta, które do tej pory odprowadzało na pola nieczystości. Fauna i flora rozwijałyby się dalej gdyby nie fakt, że od 2015 roku ścieki będą trafiały do nowo powstałej oczyszczalni na Janówku. Obecne pola irygacyjne mają zostać sprzedane inwestorom.
– Cały czas badamy stan pól i szukamy najodpowiedniejszych rozwiązań – zapewnia Konrad Antkowiak, rzecznik Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji we Wrocławiu, które jest odpowiedzialne za teren. - Chcemy utrzymać ekosystem, który wytworzył się tam na przestrzeni lat, ale jednocześnie rekultywować część terenu i oddać go pod inwestycje – dodaje.
Co dokładnie powstanie w tym miejscu? Oficjalnie na razie nie wiadomo. Nieoficjalnie będą to zarówno osiedla mieszkalne, jak i tereny przemysłowe.
Chronione gatunki obok fabryk?
Według Antkowiaka miasto ma pomysł, by część pół zachować. Na 200 hektarów wciąż ma być odprowadzana tzw. deszczówka i wody roztopowe. W ten sposób urzędnicy chcą utrzymać ekosystem. Natomiast na pozostałych 900 hektarach, po rekultywacji terenu, mieliby inwestować prywatni przedsiębiorcy.
Inny pomysł na zagospodarowanie pól mają sami przyrodnicy. Już teraz biją na alarm, że takie dziedzictwo przyrodnicze jakie znajduje się na polach, zasługuje na odpowiednią ochronę. Jak podkreślają powstały ekosystem nie utrzyma się na zmniejszonym terenie obok bloków czy fabryk. I jako przykład podają kilka polskich miast, które z podobnym problemem uporały się w inny sposób.
Rezerwat pod ochroną
– W Warszawie na terenie miasta mamy 12 rezerwatów. W Gdańsku jest pięć, a Wrocław nie ma żadnego. A przecież mógłby mieć. Nawet Łódź ma – irytuje się Kołodziejczyk. – Nie da się upchać nagle tych wszystkich zwierząt, które teraz żyją na 1100 hektarach na terenie pięcio- czy sześciokrotnie mniejszym – dodaje.
Według niego zwierzęta mają swoje terytorium, które naturalnie wyznaczają. Bez niego zginą. - Poza tym, pola mogą stać się świetnym miejsce na wycieczki przyrodnicze, już teraz zjeżdżają się tutaj przyrodnicy z całego kraju – twierdzi Kołodziejczyk.
Miłośnicy przyrody chcieli, by w miejscu pól irygacyjnych utworzyć rezerwat. Wsparcia dla realizacji pomysłu szukali w Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska we Wrocławiu.
– To, co dalej stanie się z tym terenem zależy od miasta, bo to miasto jest właścicielem terenu – ucina Edward Biały, dyrektor RDOŚ. – Gmina nie zrobi jednak niczego bez naszej wiedzy i opinii. Potrzebne są ekspertyzy, a wszystko musi odbyć się zgodnie z prawem – uspokaja.
Bomba ekologiczna
Według zapewnień dyrektora RDOŚ zwierzęta z pól irygacyjnych są zinwentaryzowane i nikt nie może ich po prostu usunąć.
- Trzeba je przenieść tak, by nie narazić ich na żadne niebezpieczeństwo. A to długotrwały proces. Tak samo jak rekultywacja terenu. Nie można wszystkiego na raz zasypać wapnem. Trzeba to robić stopniowo, a to może potrwać nawet 10 lat – kwituje Biały.
Na te słowa oburzają się przyrodnicy. Jak mówią, technika rekultywacji tych terenów to "bomba ekologiczna"
- Nawet jeśli stopniowo będziemy zasypywać teren wapnem, aby te wszystkie zarazki i chemikalia, które przez lata się odkładały odkazić, to spłyną one wraz z wodą gruntową do Odry i dojdzie do katastrofy - denerwuje się jeden z ekologów.
Stuletnia naturalna oczyszczalnia
Pola irygacyjne położone są w północnej części miasta Wrocławia, pomiędzy osiedlami: Rędzin, Lesica, Świniary, Lipa Piotrowska, Osobowice. Od 1890 roku funkcjonują jako naturalna, biologiczno-mechaniczna oczyszczalnia ścieków. Spływające z kanalizacji ścieki wsiąkają w grunt specjalnymi drenami. W ten sposób zostają przefiltrowane. Dopiero wtedy rowami i kanałami spływają do Odry.
Przez ponad 100 lat istnienia na terenie pól powstały doskonałe warunki do życia dla wielu gatunków zwierząt, które lubią takie podmokłe tereny.
Autor: Grzegorz Demczyszak/dr//balu/b / Źródło: TVN 24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Ślaskie Towarzystwo Ornitologiczne | G. Pietkiewicz