Wrocławski sąd skazał Józefa Piniora, byłego senatora i opozycjonistę z czasów PRL, na rok i sześć miesięcy więzienia za korupcję. Wyrok nie jest prawomocny.
- Jestem niewinny. Podkreślam to od dwóch lat. Mamy kolejną odsłonę prowokacji politycznej pana Kamińskiego i Ziobro. Ten proces, już po zwycięstwie w Polsce demokracji, będzie podręcznikowym przykładem na działanie państwa policyjnego Prawa i Sprawiedliwości. Państwa, w którym mamy do czynienia z mieszaniem faktów, z podsłuchami - mówił w lutym 2019 roku Józef Pinior przed rozpoczęciem procesu.
Sąd: winny korupcji
28 lutego 2020 roku Sąd Rejonowy dla Wrocławia Śródmieście skazał Józefa Piniora na rok i sześć miesięcy pozbawienia wolności. Oprócz tego były senator ma zapłacić pięć tysięcy złotych grzywny. Sąd zdecydował też o przepadku kwot, jakie otrzymał w ramach korupcji. Tym samym sąd uznał, że są dowody na to, iż były opozycjonista przyjął 40 tysięcy złotych łapówki. - Na korzyść Józefa Piniora przemawia nie tylko to, że nie był w przeszłości karany. Sąd miał również na uwadze jego historyczny dorobek walki o wolne, demokratyczne państwo polskie. To jest oczywiście przykre, że tak zasłużona postać zniżyła się z do popełnienia przestępstw korupcyjnych. Jednak sąd uwzględnia tę okoliczność na korzyść oskarżonego - podkreślał sąd. Na rok i sześć miesięcy więzienia sąd skazał też Jarosława Wardęgę, asystenta byłego senatora. Wardęga ma zapłacić też trzy tysiące złotych grzywny. A sąd - także w jego przypadku - korzyści uzyskanej w efekcie korupcji. - Najważniejszym dowodem w sprawie są nagrania rozmów. Wina jest niewątpliwa, a immunitet nie chroni przed możliwością nagrywania w ramach prowadzonych działań operacyjnych - wskazał sąd. I dodał, że "wartość dowodowa nagrań nie budzi wątpliwości". - W swoich wyjaśnieniach oskarżeni nie zakwestionowali, że to oni prowadzili rozmowy. Nie zakwestionowali też ich treści - uzasadniał sędzia. Sąd skazał na kary więzienia też dwóch biznesmenów, którzy mieli wręczać łapówki. Tomasz G. ma spędzić za kratami rok, a Krystian S. - 10 miesięcy. Sprawa trzeciego z oskarżonych biznesmenów została wyłączona z tego postępowania. Rozstrzygnięcie nie jest prawomocne.
"To jest szokujące"
Po wyjściu z sali rozpraw Józef Pinior komentował wyrok: - To jest szokujące dla mnie, że uzasadnienie sądu polega na cytowaniu zmanipulowanych taśm CBA. Po co sąd? Możemy uniknąć wszystkich tych kosztów i wyrok może być bezpośrednio wydawany przez funkcjonariuszy CBA. Zdaniem byłego senatora sąd nie wziął pod uwagę tego, co działo się trakcie procesu. A oparł się jedynie na zapisach z podsłuchów. Jeden z dziennikarzy wskazał, że były polityk podsłuchiwany był w czasach rządów Platformy Obywatelskiej. - To CBA, które mnie wtedy podsłuchiwało, nie wniosło tego materiału do prokuratury. Uznało, że ten materiał nie nadaje się jako dowodzący moich działań przestępczych - stwierdził Pinior.
Prokurator chciał 3,5 roku więzienia. Oskarżeni - uniewinnienia
Były senator i jeden z najważniejszych dolnośląskich działaczy opozycyjnych z czasów PRL został oskarżony przez Wielkopolski Wydział Zamiejscowy Departamentu do spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Poznaniu o przyjmowanie łapówek. W sumie chodziło o kilkadziesiąt tysięcy złotych. Na ławie oskarżonych zasiadł też asystent byłego senatora Jarosław Wardęga, a także trzej biznesmeni - Tomasz G., Albin M. i Krystian S. - którzy łapówki mieli wręczać. Zdaniem śledczych Pinior uzależniał podejmowanie przez siebie działań od wręczenia mu łapówek. Jak twierdzili prokuratorzy, w 2015 roku w zamian za 40 tysięcy złotych miał załatwiać w Ministerstwie Infrastruktury i Rozwoju oraz w Komendzie Głównej Państwowej Straży Pożarnej korzystne rozstrzygnięcie interesów biznesmena inwestującego na Dolnym Śląsku. Zdaniem śledczych przyjęta przez Piniora łapówka została przelana na jego rachunek bankowy. Pieniądze - jak ustalili śledczy - były między innymi wpłacane bezpośrednio na konto Piniora oraz przesyłane pocztą. Innym dowodem w sprawie są nagrania z podsłuchanych rozmów, podczas których oskarżeni domagają się wpłat i przelewów. Oskarżeni twierdzili, że były to pożyczki, a nie łapówki. Natomiast Pinior podkreślał, że jego interwencje w urzędach nie były uzależnione od tych korzyści majątkowych. Prokurator zażądał kar po 3,5 roku bezwzględnego więzienia dla Piniora i Wardęgi oraz kar roku i ośmiu miesięcy bezwzględnego więzienia dla osób wręczających łapówki. Obrońcy i sami oskarżeni w ostatnim słowie prosili sąd o uniewinnienie.
Pinior: zarzuty uznaję za absurdalne
Józef Pinior od początku podkreślał, że w sądzie udowodni swoją niewinność. W grudniu 2016 roku - tuż po tym, gdy sąd zdecydował, że wobec byłego senatora tymczasowy areszt nie będzie stosowany - mówił: - Nie przyznałem się do winy, do zarzucanych mi czynów. Uznaję je w pewien w sposób za absurdalne. Twierdził, że sytuacja, w jakiej się znalazł, przypomina mu 1981 rok. - Nigdy - jak jestem politykiem przez ostatnie 40 lat - nie zdarzyło mi się, abym moje interwencje poselskie czy senatorskie wiązał z jakimikolwiek korzyściami majątkowymi (...) czy z jakimiś innymi korzyściami. (...) To byłoby dla mnie obrzydliwe postępowanie i nigdy bym na to sobie nie pozwolił - mówił były senator. W zarzuty stawiane byłemu opozycjoniście nie wierzył między innymi Lech Wałęsa. Były prezydent mówił: - To się po prostu nie mieści w głowie, nie wierzę w to.
Źródło: TVN24 Wrocław, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław