59,2 czy 55 procent? Jaki jest rzeczywisty stosunek zadłużenia Wrocławia do dochodu miasta? Opozycja grzmi, że władze ukrywają dług, sztucznie podwyższając dochody. - Wszystko jest zgodnie z przepisami. To kwestia dla księgowych, nie dla przeciętnych zjadaczy chleba - przekonują władze miasta.
Opozycja wskazuje, że Wrocław próbuje ukryć swój dług w miejskich spółkach: - W budżecie Wrocławia na kolejny rok jest zapis o tym, że miasto przekaże na dopłaty w miejskich spółkach 200 mln zł swoim spółkom - mówi Renata Granowska, przewodnicząca Platformy Obywatelskiej w radzie miasta. Z dokumentów, które pokazuje wynika, że firmy dostaną te pieniądze tylko na bieżący rok. Całą kwotę muszą zwrócić do końca grudnia.
- Problem w tym, że już sam zwrot zapisany jest w budżecie już dochód miasta. Co to za dochód, jeśli tak naprawdę to tylko zwrot pieniędzy? - denerwuje się Granowska. Według radnej to kreatywna księgowość. - Takie zapisy powodują, że oficjalnie zwiększa się dochód Wrocławia. Nie zwiększa się za to dług. Łatwo więc policzyć, że zmienia się stosunek dochodu do długu na korzyść miasta - dodaje.
Blisko ustawowej granicy
O interpretacje tego mechanizmu zapytaliśmy Regionalną Izbę Obrachunkową, która co roku sprawdza projekty miejskich budżetów.
- Policzymy to - zapowiada Lucyna Hanus, prezes wrocławskiej RIO. - Teraz relacja do długu wynosi 55,9 - mówi. - Jeśli jednak odejmie się od kwoty dochodu 200 mln zł, wtedy ta relacja wyniesie 59,2, czyli dojdzie tuż pod ustawową granicę - wylicza.
Przekroczenie granicy 60 procent oznaczałoby, że władzę w gminie mógłby przejąć wyznaczony przez premiera komisarz.
"Sztuczki i manipulacje"
Czy miasto w ten sposób tuszuje swój dług?
- Taki zapis jest zupełnie zgodny z prawem, ale świadczy o żenujących sztuczkach i manipulacjach, bo mogłoby go w ogóle nie być - kwituje Benjamin Noga, ekonomista z Uniwersytetu Ekonomicznego. - Urzędnicy mogliby nie powiększać kwoty dochodu. Widać jednak, że skrupulatnie dbają o to, żeby ciężko było komukolwiek policzyć jak daleko nam do tej ustawowej granicy 60 proc. - dodaje.
"Mieliśmy do tego prawo"
Co na to miasto? Przez ponad tydzień próbujemy porozmawiać o rzeczywistym zadłużeniu Wrocławia z Rafałem Dutkiewiczem. Bez skutku. Prezydent najpierw miał zbyt napięty grafik, później okazało się, że nie będzie z nami dyskutować, bo "wszystko co miał do powiedzienia - powiedział". Umawiamy się więc z rzecznikiem magistratu.
- Może i jest tak, jak wylicza to opozycja, ale my to liczyliśmy inaczej, bo mieliśmy do tego prawo - kwituje Paweł Czuma. - Ale nawet jeśli wyszłoby nam 59,2 proc, to i tak niczego by to nie zmieniło. Gdyby przenieść to na życie codzienne, to tak jakby policja zatrzymywała kierowcę za jazdę 49 km na godz. przy ograniczeniu do 50 - podsumowuje, zapewniając, że zadłużenie Wrocławia jest na bezpiecznym poziomie.
Autor: bieru/b//kv / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław | Bartosz Jacożyński