W piątek wrocławski sąd penitencjarny rozpatrywał wniosek o przedterminowe zwolnienie Serhija S. z więzienia po odbyciu połowy zasądzonego wyroku.
Jak poinformowało biuro prasowe sądu, wniosek S. o przedterminowe zwolnienie został odrzucony. Orzeczenie jest nieprawomocne. Skazany może odwołać się do Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu.
Sąd apelacyjny obniżył mu karę
Mężczyznę zatrzymano 31 stycznia 2024 r. na dworcu PKS we Wrocławiu. Następnie został oskarżony o przygotowywanie w Polsce dywersji na zlecenie rosyjskich służb i działalność w zorganizowanej grupie przestępczej.
W lutym Sąd Okręgowy we Wrocławiu uznał Serhija S. winnym wszystkich zarzucanych mu czynów i skazał go na karę łączną 8 lat więzienia.
Mężczyzna odwołał się od tego wyroku. W lipcu Sąd Apelacyjny we Wrocławiu obniżył mu karę do trzech lat więzienia, uniewinniając go z zarzutu działalności w zorganizowanej grupie przestępczej.
Serhij S. od dnia zatrzymania przebywał w areszcie.
Twierdził, że zlecenia nie zamierzał wykonać
51-letni obywatel Ukrainy Serhij S. został zatrzymany przez ABW w styczniu 2024 r. W śledztwie prowadzonym przez Dolnośląski Wydział Zamiejscowy Prokuratury Krajowej we Wrocławiu do tej pory postawiono zarzuty kilku osobom. S. został oskarżony o udział w zorganizowanej grupie przestępczej, która zajmowała się przygotowywaniem i organizacją aktów dywersyjnych. Mężczyźnie postawiono też zarzuty dotyczące przygotowywania podpaleń różnych obiektów we Wrocławiu. W śledztwie i na procesie S. nie przyznał się do winy, a sąd odczytał jego wyjaśnienia składane w śledztwie. Wynikało z nich, że na początku wojny oskarżony wyjechał z Ukrainy i przebywał w Niemczech. Podejrzany przyznał, że w sprawie objętej aktem oskarżenia motywem jego działań była finansowa korzyść, dlatego poprzez komunikator internetowy przyjął zlecenie na podłożenie ognia pod budynki fabryczne lub markety budowlane we Wrocławiu. Zapewniał, że nie miał zamiaru ich faktycznie dokonać, a chciał oszukać zleceniodawcę, który miał najpierw przelać na kartę 2 tys. dolarów zaliczki. S. twierdził, że zleceniodawca z komunikatora o imieniu Aleksiej najpierw proponował mu pracę, dlatego nawiązali kontakt. Na pytanie sądu, dlaczego przebywając we Wrocławiu, pięć dni fotografował podwórka za marketami budowlanymi, odpowiedział, że prosił go o to zleceniodawca podpalenia. Twierdził, że film z instruktażem pirotechnicznym znaleziony na jego telefonie ściągnięty został bez jego wiedzy - wskutek korzystania z komunikatora Telegram.
Autorka/Autor: FC/tok
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Maciej Kulczyński