"Teatr Polski potrzebuje sprawnego i zapobiegliwego dyrektora (...), który będzie rozumiał, że ma zwierzchników, że prawo obowiązuje wszystkich, który będzie szanował swoje słowa i swoje podpisy" - napisał do władz województwa radny PiS, który domaga się dymisji szefa wrocławskiego Teatru Polskiego. Nie kryje, że jego wniosek ma związek z premierą sztuki "Śmierć i dziewczyna". Co na to dyrektor? - To jest bez sensu - komentuje Krzysztof Mieszkowski.
Burza wokół Teatru Polskiego i jego dyrektora rozpętała się jeszcze przed premierą spektaklu "Śmierć i dziewczyna". Do odegrania śmiałych scen erotycznych zatrudniono aktorów porno z Czech. Seksu na deskach teatralnych ostatecznie nie było. Jednak emocje sięgnęły zenitu. Piotr Gliński, minister kultury i dziedzictwa narodowego, chciał ściągnięcia sztuki z afisza. W odpowiedzi dyrektor Teatru Polskiego, który jest jednocześnie posłem Nowoczesnej, domaga się dymisji ministra.
Radny PiS: dziś dyrektora można odwołać
Na fali wrzawy wokół teatru i jego szefa interpelację do zarządu województwa złożył radny Prawa i Sprawiedliwości Roman Kowalczyk. Wiceprzewodniczący komisji kultury sejmiku województwa dolnośląskiego chce odwołania dyrektora Mieszkowskiego.
"Dziś można dyrektora K. Mieszkowskiego ze stanowiska odwołać (...). Wydaje się, że nowy Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego prof. Piotr Gliński widząc ostatnie bulwersujące działania repertuarowe K. Mieszkowskiego nie będzie stawiał przeszkód" - napisał radny Kowalczyk.
Samorządowcowi nie podoba się m.in. to, że dyrektor "od dawna lekceważy dyscyplinę finansów publicznych, zalecenia i dyspozycje przełożonych, a także umowy i dżentelmeńskie ustalenia". Co na to dyrektor Mieszkowski? - To jest bez sensu. Radny powinien pracować i myśleć w interesie wyborców, a nie w interesie partii rządzącej. Powinien zadbać o to, by dotacja podstawowa na utrzymanie teatru była zgodna z naszymi realiami, a jest o 3 mln złotych za niska - mówi nam Krzysztof Mieszkowski. I dodaje, że "chętnie uświadomi i pouczy radnego Kowalczyka", który "powinien zapoznawać się z dokumentami, które urzędnikom są systematycznie przesyłane".
"Nie zwalnia się kury, która znosi złote jaja"
"Można też K. Mieszkowskiego z dyrektorskiego stanowiska nie odwoływać i cierpliwie czekać aż jego umowa o pracę wygaśnie w czerwcu 2016 r." - napisał do zarządu województwa dolnośląski radny. - Panu dyrektorowi kończy się kontrakt, kadencja w czerwcu. Naturalną rzeczą, że jest, że po jej zakończeniu ogłaszany jest konkurs, każdy może do niego przystąpić. Pan dyrektor również - powiedział w rozmowie z Radiem Wrocław Cezary Przybylski, marszałek województwa dolnośląskiego. Natomiast Mieszkowski mówi dziś: do konkursu na pewno nie stanę. - Czymś naturalnym byłoby przedłużenie umowy. Mamy miano najlepszego teatru w Polsce to chyba najlepsza rekomendacja. Nie zwalnia się kury, która znosi złote jaja - podsumowuje dyrektor.
Poseł i dyrektor w jednym?
Niektórzy zastanawiają się, czy dyrektor Mieszkowski, który został posłem z ramienia Nowoczesnej i tak nie będzie musiał zrzec się swojej funkcji. W 2007 roku ówczesny marszałek Sejmu Bronisław Komorowski postawił ultimatum posłowi PiS Janowi Ołdakowskiemu, który jednocześnie był dyrektorem Muzeum Powstania Warszawskiego. Ołdakowski miał albo zrezygnować z funkcji dyrektora, albo stracić mandat poselski. Ostatecznie sprawa rozeszła się po kościach. - Marszałek odstąpił wtedy od tego pomysłu, ale miały być prowadzone prace, który w przyszłości wykluczą podobne sytuacje - mówi nam Ołdakowski, który mandatem posła cieszył się do końca kadencji.
Kilka lat później wygaszenia mandatu Romana Koseckiego, posła PO, domagało się PiS. Zdaniem Przemysława Wiplera, ówczesnego posła tej partii Kosecki powinien przestać być posłem, odkąd objął funkcję wiceprezesa PZPN.
Mieszkowski: nie jest to proste, ale się udaje
Eksperci mówią jednak wprost: kolizji między pełnieniem funkcji dyrektora Teatru Polskiego a byciem posłem nie ma. - Dyrektor Teatru Polskiego to dyrektor osobnej placówki. Nie można łączyć mandatu poselskiego z pracą w administracji samorządowej, a dyrektor instytucji kulturalnej w administracji samorządowej przecież nie pracuje - mówi w rozmowie z tvn24.pl prof. dr hab. Adam Jaroszyński z Uniwersytetu Warszawskiego. "W systemie samorządu terytorialnego podmiotami administracji publicznej są organy jednostek samorządu terytorialnego wraz ze swoim aparatem pomocniczym, tzw. odpowiednim urzędem. Nie można natomiast do tej kategorii zaliczyć wyodrębnionych pod względem prawnym jednostek organizacyjnych samorządu terytorialnego, a w tym również instytucji kultury" - napisał profesor w swojej opinii z 2005 roku. Dziś przyznaje, że ta jest wciąż aktualna.
O sprawę łączenia mandatu posła z funkcją dyrektora placówki kulturalnej zapytaliśmy też w biurze prasowym Kancelarii Sejmu. Okazuje się, że zespół Biura Analiz Sejmowych "sporządził w 2011 roku opracowanie dotyczące zasad oceny sytuacji prawnej posła w związku z niepołączalnością jego mandatu". Wynika z niego, że funkcję dyrektora Teatru Polskiego można łączyć z wykonywaniem mandatu poselskiego.
Tymczasem sam zainteresowany dyrektor wrocławskiego teatru, który posłem jest od kilku tygodni przyznaje, że łączenie tych funkcji "nie jest proste, ale się udaje".
Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław