Strażnicy miejscy we Wrocławiu zauważyli, że z auta, zaparkowanego na miejscu przeznaczonym dla osób z niepełnosprawnością, wysiadła sprawna kobieta. Okazała kartę, uprawniającą do zatrzymywania się tam, ale wystawioną na nazwisko mężczyzny. Przekonywała, że przywozi go do pracy i odwozi do domu. Nagrania z monitoringu pokazały co innego. Skończyło się wysokimi mandatami.
Na ulicy Kurzy Targ we Wrocławiu wyznaczono niebieskie koperty do parkowania dla osób z niepełnosprawnością. To ścisłe centrum miasta, tuż przy Rynku, gdzie każde miejsce parkingowe jest na wagę złota, a strażnicy miejscy pilnują, by kierowcy korzystali z nich zgodnie z przepisami.
Na jednej z niebieskich kopert w pierwszym tygodniu marca zauważyli białe volvo, z którego wysiadła kobieta, wyglądająca na osobę sprawną. Kierująca okazała kartę parkingową, wydawaną osobom z niepełnosprawnością. Właścicielem karty okazał się mężczyzna.
Wyjaśniała, że odwozi mężczyznę do pracy. Co pokazał monitoring?
- Właściciel tej karty jest znany strażnikom, ponieważ pracuje w pobliżu i ma uprawnienia do parkowania w miejscu dla osób z niepełnosprawnością - przyznaje wrocławski strażnik miejski Piotr Szereda, który zajmował się sprawą.
Kobieta zapewniła, że przywozi mężczyznę do pracy i odwozi do domu. Szereda wyjaśnia, że nie byłoby w tym nic niezgodnego z przepisami - karta przypisana jest do człowieka, a nie do samochodu, i osoba uprawniona może korzystać z usług innych kierowców.
Strażnicy postanowili jednak sprawdzić tę historię. Zaprosili kobietę na posterunek i przejrzeli nagrania z monitoringu. Okazało się, że kierująca przyjeżdża i parkuje nie z właścicielem karty, ale z dzieckiem. - Zrobiła to trzy razy, 6, 7 i 8 marca - mówi Szereda. Na kobietę nałożono trzy mandaty karne po 1200 złotych, czyli na łączną kwotę 3600 złotych.
Szereda podkreśla, że właściciel karty nie złamał prawa, ponieważ może powierzać ją kierowcom, którzy go przewożą, i nie odpowiada, jeśli ci nadużywają dokumentu.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Straż Miejska Wrocławia