Lokatorzy jednego z wrocławskich bloków byli zaniepokojeni tym, że od dłuższego czasu nie widzieli swoich sąsiadów. Z ich mieszkania słyszeli za to dobiegające odgłosy. Powiadomili policjantów, a ci razem ze strażakami wyciągnęli z mieszkania na 11. piętrze młodą, czarną kotkę. Do środka weszli przez okno.
We wtorkowy poranek policjanci otrzymali informację od mieszkańców bloku przy ulicy Hallera we Wrocławiu. - Zgłoszenie dotyczyło niepokojących dźwięków, jakie dochodziły z jednego z mieszkań - mówi Krzysztof Marcjan z biura prasowego wrocławskiej policji.
Nie widzieli sąsiadów, słyszeli ich kota
Na miejscu funkcjonariusze na własne uszy usłyszeli głośne miauczenie kota. - Z relacji sąsiadów wynikało, że od blisko dwóch tygodni nie widzieli lokatorów mieszkania. Za to słyszeli głośne dźwięki wydawane w dzień i w nocy przez kota - relacjonuje Marcjan.
Mundurowi nie mieli pewności, czy w mieszkaniu nie znajduje się osoba potrzebująca pomocy. Dlatego podjęli decyzję o siłowym wejściu do środka. Na miejsce wezwano także strażaków.
- Aby nie wyważać drzwi strażacy postanowili wejść do mieszkania przez okno - informuje Tomasz Szwajnos, rzecznik wrocławskiej straży pożarnej. Akcja była wyzwaniem, bo mieszkanie znajdowało się na 11. piętrze budynku.
Ekostraż: chuda i odwodniona
Po wybiciu okna do środka wkroczył jeden z policjantów. W mieszkaniu była tylko młoda czarna kotka. - Zwierzak nie miał dostępu do wody, ani pożywienia. Przekazano go pod opiekę wolontariuszy z Ekostraży - opowiada Marcjan.
"Kot załatwiał się na podłogę, w mieszkaniu nie było jedzenia i picia dla niego. Kotek jest chudy i odwodniony. Ratujemy" - poinformowała Ekostraż na Facebooku.
Teraz policjanci wyjaśniają wszystkie okoliczności sprawy. Po pierwsze, chcą namierzyć lokatorów mieszkania. Po drugie, wyjaśnić czy nie doszło do naruszenia przepisów ustawy o ochronie zwierząt.
Do zdarzenia doszło w jednym z bloków przy ulicy Hallera we Wrocławiu:
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: facebook.com/EKOSTRAZ