Skazani za zabójstwo antykwariusza skarżą się do Strasburga. "Sprawa oparta na jednym dowodzie"

To w tym antykwariacie doszło w 2000 roku do tragedii
To w tym antykwariacie doszło w 2000 roku do tragedii
Źródło: Archiwum TVN

Skazani 12 lat temu za zabójstwo antykwariusza z Wałbrzycha (woj. dolnośląskie) wciąż walczą o sprawiedliwość. Wystąpili z wnioskiem do Trybunału Praw Człowieka, by ten sprawdził, czy nie doszło do naruszenia ich prawa do rzetelnego procesu.

Do zbrodni doszło w marcu 2000 roku. Henryk Ś. zginął od strzałów z broni palnej w prowadzonym przez siebie antykwariacie. Jego ciało znaleźli przypadkowi klienci. Mężczyzna nie handlował cennymi przedmiotami, a w sklepie dorabiał do renty. W sprawie skazano dwóch nastolatków - Patryka K. i Radosława K. Na podstawie zeznań anonimowego świadka, który stwierdził, że widział trzech mężczyzn wchodzących do sklepu i po chwili z niego wybiegających, w grudniu 2002 roku zostali skazani na 25 lat więzienia. Trzeciego ze sprawców nie udało się odnaleźć.

Archiwalny materiał o zabójstwie w wałbrzyskim antykwariacie

Archiwalny materiał o zabójstwie w wałbrzyskim antykwariacie

Bez motywu i narzędzia zbrodni

Proces był poszlakowy. - W postępowaniu nie było żadnych bezpośrednich śladów zdarzenia ani śladów pobytu skazanych na miejscu zbrodni. Nigdy nie ustalono motywu, nie znaleziono narzędzia zbrodni ani skradzionych z antykwariatu przedmiotów - przypomina mecenas Jerzy Świteńki, który reprezentował skazanych.

W rozmowie z Radiem Wrocław wtóruje mu emerytowany policjant, który w 2002 roku pracował nad sprawą zabójstwa antykwariusza. - Wszyscy policjanci w Wałbrzychu, łącznie z komendantem wojewódzkim, byli przekonani, że sprawa jest tak słaba dowodowo, że nie ma szans na to, że zapadnie wyrok. Myśleliśmy, że zostanie cofnięta do śledztwa - wspomina Janusz Bartkiewicz, były policjant.

Sąd zmniejszył karę

Wyrok był wielokrotnie zaskarżany. W 2011 roku wrocławski sąd apelacyjny uznał, że nie da się ustalić, kto strzelał, i zmniejszył wyroki do 15 lat więzienia. Mężczyźni nigdy nie przyznali się do winy. Radosław K. po 14 latach spędzonych w więzieniu wyszedł niedawno na wolność.

Złamano prawo do rzetelnego procesu?

Tymczasem do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka trafił wniosek o rozpatrzenie sprawy.

- Postępowanie jest w toku. Czekamy na termin posiedzenia. Podstawą naszej skargi jest to, że sprawa skazanych za zabójstwo została oparta na jednym dowodzie - zeznaniach anonimowego świadka, częściowo do tego utajnionych. Zeznania świadka incognito nie mogą stanowić wyłącznego dowodu. Przed sądem należy przedstawić inne dowody, a my twierdzimy, że innych dowodów potwierdzających relację świadka nie ma - wyjaśnia mecenas Krzysztof Budnik, który jest autorem skargi do Strasburga.

I dodaje, że wersja przedstawiona przez najważniejszego z anonimowych świadków była niespójna. - Ten człowiek nie był konsekwentny, mylił się w zeznaniach. Co więcej, inni świadkowie incognito także pozostawali z nim w sprzeczności - przyznaje Budnik. Jego zdaniem w przypadku tego postępowania doszło do złamania prawa do rzetelnego procesu.

W oczekiwaniu na decyzję trybunału

Co reprezentanci skazanych mężczyzn mogą uzyskać w Strasburgu? - Mogą to być dwa rezultaty. Trybunał może przyznać zadośćuczynienie, o którego wysokości sam zadecyduje, oraz stwierdzić sprzeczność wyroków skazujących z artykułem 6. Konwencji Praw Człowieka, co potencjalnie może skutkować wznowieniem postępowania przed sądem krajowym - wyjaśnia Świteńki. I przyznaje, że szanse na korzystne rozstrzygnięcie są duże.

Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław, Radio Wrocław

Czytaj także: