- To był moment, nagle straciłem go z pola widzenia, nurt rzeki go porwał. Widziałem śmierć w jego oczach - opisuje Jerzy Wątroba. Mężczyzna uratował chłopaka, pod którym zapadł się przydrożny mostek. Kładkę w Biegoszowie (woj. dolnośląskie) podmył potok, który po intensywnych opadach zamienił się w rwącą rzekę. - Chłopak ma złamane żebra i połamaną rękę - informują strażacy.
- W sobotę po południu dostaliśmy zgłoszenie, że w Biegoszowie pod Złotoryją pod mężczyzną zawalił się mostek - informuje dyżurny dolnośląskiej straży pożarnej.
Jak się okazało na miejscu, 18-latek wpadł do wody i spędził w niej kilkanaście minut. Gdy pogotowie i straż pojawiły się we wsi, mężczyzna był już na brzegu.
"Nagle zniknął mi z oczu"
Jednak, jak opowiada jego sąsiad, gdyby nie szybka interwencja, chłopaka porwałby nurt rzeki.
- Poprosiłem go, żeby mi pomógł, bo podmyło drogę i nie mogłem przejechać traktorem z przyczepą. Ja wcześniej chodziłem przez ten most i wszystko było dobrze - mówi Jerzy Wątroba, który pomógł uratować chłopaka z rwącej rzeki.
Wyjaśnia, że sytuacja była bardzo dynamiczna. Gdy chłopak przechodził przez kładkę, rzeka przedarła się przez asfalt. W ułamku sekundy murowany mostek zmienił się w gruzowisko. - To był moment, on szedł do mnie, nagle zniknął mi z oczu. Wołał "ratuj mnie" - relacjonuje.
Opisuje, że nastolatek złapał się za jedną z ostatnich płyt betonowych i czekał na pomoc. - Złapałem go. Woda rwała niesamowicie, wtedy już być cały pod mostem. Widziałem tylko jego twarz. Z nurtem rzeki walczyliśmy ponad 10 minut - mówi pan Jerzy.
"Widziałem śmierć w jego oczach"
18-latek miał być przerażony całą sytuacją. - Widziałem śmierć w jego oczach, wołałem do niego "walcz". Widziałem, że był coraz bardziej zrezygnowany, ja też w pewnym momencie zwątpiłem, że mu pomogę - opisuje.
Wątroba opowiada, że ostatkiem sił wyrwał chłopca z potoku. - Byłem sam, nie widziałem nikogo w pobliżu... Cały czas ręce mi drżały, po całej akcji zawołałem sąsiadkę, zadzwoniliśmy po pogotowie, pojawiła się straż pożarna. Bałem się o niego, ale on był przytomny, świadomy całej sytuacji. Jak już emocje zeszły, rozpłakaliśmy się - mówi wzruszony.
Ma złamane żebra i rękę
Nastolatek trafił do szpitala, ma złamane żebra i rękę. Jak mówią strażacy, jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Dolny Śląsk i opolskie z podtopieniami
Od piątkowego popołudnia przez Dolny Śląsk przetaczają się burze z gradem. Deszcz największe szkody przyniósł w trzech gminach: Złotoryi, Zagrodno i Świerzawa. CZYTAJ WIĘCEJ
- W Biegoszowie pracuje 12 zastępów straży pożarnej, w tym jeden z Jeleniej Góry, z łodziami. To było prawdziwe oberwanie chmury – poinformował przed godziną 17.00 dyżurny straży pożarnej w Złotoryi.
Nawałnica trwała tam niecałe 90 minut. Tyle właśnie wystarczyło, by doszło tam do lokalnych podtopień.
Oberwanie chmury przeszło również w pobliskich Modlikowicach. Straż pożarna zamknęła tamtejszą drogę. - Jest nieprzejezdna, płynęła nią rzeka - mówili strażacy około godz. 18:00.
Burze przeszły także nad Opolszczyzną. Najwięcej szkód wyrządziły w powiecie nyskim: w Jarnołtówku wiatr uszkodził dach domu jednorodzinnego, w Wilamowicach Nyskich zalało 11 podwórek i kilkanaście piwnic. Odcinek drogi krajowej nr 46 na ul. Grodkowskiej w Nysie jest nieprzejezdny. - Woda podmyła asfalt. Droga jest w tym miejscu zamknięta - przekazują opolscy strażacy.
Najgorsza sytuacja po burzy była w Biegoszowie:
Autor: mir/b / Źródło: TVN24 Wrocław