10 osób zostało wezwanych na przesłuchania przez policję w Trzebnicy (województwo dolnośląskie). To efekt listopadowego spaceru, jaki odbył się w mieście. Policja prowadzi postępowanie w sprawie czynnego udziału w zbiegowisku. - Nie czuliśmy, że robimy cokolwiek złego. Szliśmy po prostu na spacer - mówią wezwani.
29 listopada ulicami Trzebnicy przeszła grupa osób, spacerująca w ramach protestu przeciwko orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. W trakcie spaceru obecna była policja. Funkcjonariusze spisali wtedy uczestników wydarzenia. A we wtorek część z nich musiała pojawić się w komendzie na przesłuchaniach w sprawie postępowania dotyczącego czynnego udziału w zbiegowisku.
- Od razu nas otoczyli i powiedzieli, że nie mamy żadnego prawa. Mnie otoczyło trzech policjantów, żebym nie uciekł, mimo że nie miałem takiego zamiaru. Spisali nas, dostaliśmy wezwania i jesteśmy - mówił jeden z uczestników listopadowego spaceru. Inna z uczestniczek komentowała: - Po pierwsze, spacer to zdrowie. Po drugie, dystans społeczny był zachowany. Po trzecie, szliśmy w bardzo dużej odległości od siebie i nie czuliśmy, że robimy cokolwiek złego. Szliśmy po prostu na spacer. OGLĄDAJ TVN24 NA ŻYWO W INTERNECIE >>>
"Spotkamy się w sądzie"
Osoby wezwane na przesłuchania zgodnie podkreślają, że nie mają sobie nic do zarzucenia. Dlatego nie przyznały się do udziału w zbiegowisku i nie przyjęły mandatów, jakie chciała nałożyć na nie policja. - Przesłuchanie było bardzo grzeczne, ale nie zrobiliśmy nic złego, więc do niczego się nie przyznajemy. Spotkamy się w sądzie - mówi jedna z kobiet. A jak relacjonował Bartłomiej Ślak, reporter TVN24, wezwanie na policyjne przesłuchanie otrzymała też osoba, której nie było na wydarzeniu 29 listopada. Za czynny udział w zbiegowisku grozi do trzech lat więzienia.
Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: A.T., uczestniczka protestu