Najpierw "obłoki dymu", a później "języki ognia". Ponad ćwierć wieku temu spłonęła scena główna Teatru Polskiego we Wrocławiu. Straty oszacowano na niemal 60 miliardów ówczesnych złotych. Odbudowa trwała dwa lata. Scena ruszyła ponownie w maju 1996 roku. Przyczyny pożaru nigdy nie udało się ustalić.
Noc z 18 na 19 stycznia 1994 roku nie była spokojna dla mieszkańców centrum Wrocławia. Co chwilę budziły ich syreny wozów strażackich. Te jechały do pożaru Teatru Polskiego przy ulicy Zapolskiej. "Już z daleka widoczne były nad gmachem obłoki dymu, a w oknach języki ognia" - relacjonowano w "Słowie Polskim" 20 stycznia 1994 roku.
Widownia spłonęła, scena ocalała
Z żywiołem walczyło 19 zastępów straży pożarnej, 84 ludzi. Temperatura w środku miała dochodzić do 1000 stopni Celsjusza. Ogień błyskawicznie się rozprzestrzeniał. Udało się go opanować po dwóch godzinach. Dogaszanie tego, co jeszcze kilka godzin wcześniej mogło pomieścić ponad 1200 widzów trwało do wczesnego poranka dnia następnego.
Z jednej z największych widowni w kraju pozostały zgliszcza. Scena ocalała. Wszystko dzięki żelaznej kurtynie, która odcięła ją od trawiącego teatralną salę ognia. Kurtyna uratowała też pozostałą część budynku. Choć i tak straty były olbrzymie.
"(...) teatr tak jakby przestał istnieć. Zszokowani są tym faktem pracownicy Teatru Polskiego, jak i miłośnicy dobrych spektakli z całego Dolnego Śląska" - odnotował dziennikarz "Słowa Polskiego".
"Na 95 proc. sprawcą był człowiek"
Wszystko wskazywało na to, że o pożarze strażaków poinformowano zbyt późno. Gdy ci odebrali zgłoszenie ogień mógł trawić salę już od kilkudziesięciu minut.
Okoliczności tego co się stało miała wyjaśnić specjalna komisja i prokuratura. Jednak w mieście mnożyło się od domysłów na temat tego jak doszło do pożaru. Czy było to zwarcie instalacji elektrycznej? Może zawinił czynnik ludzki i ktoś wzniecił ogień po próbach pirotechnicznych, które odbywały się przed jednym ze spektakli? A może jednak teatr został specjalnie podpalony? Wysoko postawiony strażak oświadczył bowiem, że "na 95 procent sprawcą pożaru był człowiek".
Tajemniczy telefon do strażaków
Żeby uciąć plotki, które utrudniały postępowanie, śledczy zorganizowali konferencję prasową. Podkreślali, że do ustalenia przyczyny pożaru potrzeba czasu i cierpliwości. Przede wszystkim czekać trzeba było na specjalistyczne ekspertyzy biegłych. Potwierdzili też, wcześniej publikowaną w prasie, informację o tym, że w czasie walki strażaków z żywiołem policjanci odebrali tajemniczy telefon.
Nieznany mężczyzna podał dane domniemanej podpalaczki. Na konferencji nie ujawniono jednak, czy kobietę przesłuchano.
Zrzutka na teatr
Gdy śledczy głowili się nad tym jak doszło do pożaru trwała walka o ocalenie tego, co pozostało z placówki.
Inspektor budowlany musiał sprawdzić, czy budynku nie będzie trzeba wyburzyć. Pojawiły się informacje, że – po szalejącym ogniu, a później hektolitrach wylanej przez strażaków wody - grozi on zawaleniem. Szacowano straty. Wyliczono, że te sięgnęły około 60 miliardów ówczesnych złotych. Potrzebne były środki na odbudowę placówki. Z tytułu ubezpieczenia wypłacono 17 miliardów złotych, kolejne pięć miliardów dotacji przekazało miasto. Teatr wesprzeć miały też władze centralne.
Do pomocy ruszyły wrocławskie instytucje kultury. Wrocławska Filharmonia zorganizowała dodatkowy koncert z którego dochód przeznaczono na odbudowę spalonej sceny, dochód z części swoich spektakli przekazał Teatr Współczesny, swoje prace do sprzedaży przekazali plastycy, a gazety dzieliły się częścią dochodów ze sprzedaży. Kwestowali dziennikarze lokalnej telewizji, pomóc chcieli również uczniowie wrocławskich szkół. Wojciech Młynarski wyszedł z inicjatywą organizacji koncertu dobroczynnego z udziałem gwiazd. A ambasador Wielkiej Brytanii w Polsce przekazał 100 mln złotych na odbudowę spalonego budynku.
Teatr otwarto później niż zakładano
Wsparcie było nie tylko finansowe, bo różne placówki udostępniały swoje pomieszczenia, by aktorzy mogli rozgrywać spektakle zgodnie z planem. Jednak z premiery "Wesela" Stanisława Wyspiańskiego w reżyserii Eugeniusza Korina trzeba było zrezygnować. Na łamach prasy wyrażano nadzieje, że "pierwsza premiera odbędzie się na deskach sceny głównej już w końcu 1994 roku". Okazało się to jednak niemożliwe.
Działalność udało się wznowić dopiero 20 maja 1996 roku premierą "Inscenizacji wrocławskich" w reżyserii Andrzeja Wajdy. Gmach został odbudowany według projektu Wiktora Jackiewicza.
Co z przyczyną pożaru? Tej nie udało się ustalić do dziś.
Autor: tam/gp / Źródło: Słowo Polskie, styczeń 1994 r.
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum Teatru Polskiego we Wrocławiu