Sąd Okręgowy we Wrocławiu oddalił powództwo Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego, który domagał się zwrotu odszkodowania przyznanego Marii Świrk za śmierć jej męża. 250 tys. złotych na razie zostanie na koncie wdowy. To jednak nie koniec sprawy.
O oddaleniu powództwa szpitala zdecydowały błędy formalne we wniosku złożonym przez pełnomocników placówki.
Szpital sprzeciwiał się decyzji komisji ds. orzekania o zdarzeniach medycznych i zażądał unieważnienia działań komornika. Decyzja nie oznacza jednak końca batalii o zwrot pieniędzy. Postanowienie nie jest bowiem prawomocne, a Uniwersytecki Szpital Kliniczny wciąż może się odwoływać.
- Spodziewam się, że szpital będzie dalej chciał walczyć o pieniądze, ale to bezzasadne. Zgodnie z literą prawa nie wyczerpał jeszcze wszystkich możliwości odwoławczych, jesteśmy jednak spokojni o przyznane pieniądze. Należą się pani Marii za bolesną stratę męża - mówił po rozprawie mecenas Łukasz Bielawski, pełnomocnik wdowy.
Zmarł na rękach żony
W maju 2012 roku Stanisław Świrk z bólem pleców trafił do szpitala przy ul. Borowskiej we Wrocławiu, gdzie został przebadany. Następnego dnia mężczyzna trafił do szpitala rejonowego we Wrocławiu. Tam z kolei został na obserwacji. Po kilku dniach badań okazało się, że ma tętniaka na aorcie serca i potrzebuje operacji.
Tej się jednak nie doczekał. Zmarł 8 dni po przyjeździe do szpitala, na rękach żony. CZYTAJ WIĘCEJ
500 zł odszkodowania
Komisja do spraw orzekania o zdarzeniach medycznych wstępnie stwierdziła, że lekarze ze szpitala przy ul. Borowskiej nie dopełnili procedur, a kobieta może się domagać nawet 300 tys. zł odszkodowania. Jednak w piśmie, jakie 20 lutego zeszłego roku pani Maria otrzymała od szpitala, przeczytała, że Uniwersytecki Szpital Kliniczny (dawniej Akademicki Szpital Kliniczny) proponuje jej... 500 złotych.
- Poczułam jakby roześmiali się w twarz. Odrzuciłam ich propozycję - mówiła wówczas pani Maria.
Po blisko 1,5 roku walki w końcu dostała pieniądze. Komisja ostatecznie uznała, że zarówno placówka przy ul. Borowskiej, jak i szpital przy ul. Koszarowej dopuściły się uchybień.
- ASK za późno podjął działania ratujące życie i powinien wypłacić żonie zmarłego takie odszkodowanie, jakiego zażądała. Komornik wyegzekwował od szpitala przy ul. Borowskiej 250 tys. zł odszkodowania - mówiła wówczas Alicja Haczkowska, przewodnicząca komisji. 250 tys. trafiło na konto wdowy. Sprawa się jednak nie zakończyła.
Szpital się odwołuje
Placówka odwołała się do sądu z tzw. powództwem przeciwegzekucyjnym. Dyrekcja zażądała unieważnienia działań komornika. To z kolei oznaczało to, że pani Maria może być zmuszona do oddania pieniędzy.
- Nie mam już siły i zdrowia walczyć. Niby mam je na koncie, ale boję się ruszyć, bo nie wiadomo, jak skończy się sprawa - żaliła się w październiku wdowa.
Teraz sprawą zajął się sąd okręgowy. I zdecydował o oddaleniu wniosku USK. To jednak nadal nie kończy sprawy.
- W tej chwili nie chcemy komentować decyzji sądu. Czekamy na pisemne uzasadnienie wyroku. Potem chętnie skomentujemy, jakie będą dalsze kroki szpitala – poinformowała we wtorek Agnieszka Czajkowska, rzeczniczka USK.
Rozprawa odbyła się przed sądem okręgowym we Wrocławiu:
Autor: tam/balu/kwoj / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: aszk.wroc.pl