38-letni mieszkaniec Dolnego Śląska odpowie za kradzież auta, które właściciel wycenił na 650 tysięcy złotych. Samochód zniknął z jednego z parkingów w górskiej miejscowości, odnalazł się w stodole kilkadziesiąt kilometrów dalej. Podejrzanemu o kradzież auta grozi do 10 lat więzienia.
Do kradzieży land rovera doszło na jednym z parkingów w Szklarskiej Porębie. Właściciel auta swoje straty oszacował na 650 tysięcy złotych, a policja zajęła się namierzaniem złodzieja. - Prowadzone w tej sprawie czynności doprowadziły do wytypowania i zatrzymania 38-latka podejrzewanego o kradzież samochodu - informuje Edyta Bagrowska z policji w Jeleniej Górze. OGLĄDAJ NA ŻYWO W TVN24 GO >>>
Kryjówka za narkotyki
Skradziony pojazd ukryto na terenie jednej z posesji powiatu lwóweckiego. - Okazało się, że mężczyzna w zamian za udostępnienie stodoły, w której przechowywał skradzione auto, kilkukrotnie udzielił właścicielom posesji środków odurzających - przekazuje Bagrowska. 38-latek trafił do policyjnego aresztu, a później w prokuraturze usłyszał zarzuty kradzieży z włamaniem i udzielania narkotyków. Sąd zastosował wobec mężczyzny środek zapobiegawczy w postaci trzech miesięcy aresztu. Grozi mu do 10 lat więzienia.
Źródło: policja Jelenia Góra
Źródło zdjęcia głównego: policja Lwówek Śląski