- Moim zdaniem działamy prawidłowo, a problemem są pieniądze – twierdzi Marek Nikiel, dyrektor przychodni, w której na wizytę u endokrynologa czeka się do 2020 roku. Według niego przychodnia mogłaby przyjmować więcej pacjentów, ale kontrakt z NFZ jest zbyt mały.
- Przepisy nakazują rejestratorce w każdej poradni zarejestrować pacjenta, który się zgłasza w dniu zgłoszenia. Termin jest bardzo odległy, tak naprawdę trochę irracjonalny, ale dla nas to nie ma znaczenia – przekonuje Marek Nikiel, dyrektor Dolnośląskiego Szpitala Specjalistycznego im. T. Marciniaka we Wrocławiu, do którego należy przychodnia przy ul. Wiśniowej. - My mamy obowiązek zarejestrować, nawet jeśli nie mamy umowy na tamten rok – dodaje.
Według dyrektora, jedną z przyczyn tak odległych terminów przyjęcia do endokrynologa, które sięgają aż 2020 roku, są też pacjenci ze szpitala, którzy kontynuują leczenie w przychodni.
- Każdy kolejny pacjent po leczeniu szpitalnym zapełnia ten minimalny kontrakt i dla nowych pacjentów nie ma już miejsca – mówi Nikiel.
"Brakuje pieniędzy"
Według niego, głównym powodem jest jednak brak pieniędzy. Dyrektor przekonuje, że lekarze są i mogliby przyjmować więcej pacjentów, ale kontrakt jest zbyt mały.
- To kwestia pieniędzy w systemie przeznaczonych na daną specjalność. Kontrakt dla tej poradni jest bardzo mały. Na cztery miesiące to niecałe 15 tys. zł – mówi dyrektor i wyjaśnia, że przychodnia negocjuje z NFZ umowę na kolejny rok.
- Mamy nadzieję, że dostaniemy większy kontrakt i natychmiast pacjentów powiadomimy o nowym terminie. Jeśli dostaniemy więcej pieniędzy, to będziemy przyjmować więcej pacjentów – zapowiada.
Ponad siedem lat czekania
W środę na tvn24.pl informowaliśmy, że we wrocławskiej przychodni przy ul. Wiśniowej na wizytę do endokrynologa trzeba czekać do 2020 roku. Po naszej publikacji, Narodowy Fundusz Zdrowia zapowiedział kontrolę w placówce. CZYTAJ WIĘCEJ
Autor: ansa/par / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław