Na przyjazd karetki chory czekał niemal 3 godziny. Wszystko dlatego, że ta nie mogła przejechać przez zaśnieżoną górską drogę. Na pomoc wezwano ratowników karkonoskiego GOPR. Urzędnicy, którzy odpowiadają za stan tej drogi bronią się i twierdzą, że problemy nie wynikały wcale z tego, że na trasie zalegała warstwa śniegu i lodu.
- Miałem podejrzenie zawału. Na karetkę czekaliśmy około 3 godzin, bo nie mogła w żaden sposób do nas dojechać. Utknęła na Przełęczy Kowarskiej - mówi Janusz Kowalski, który mieszka niedaleko przejścia granicznego Polska-Czechy na Przełęczy Okraj. Kilka dni wcześniej na antenie TVN24 zastanawiał się: co będzie jak przyjdzie prawdziwa zima?
Na pomoc ambulansowi i panu Januszowi wyruszyli ratownicy karkonoskiego GOPR. - W piątek wieczorem zostaliśmy przez dyspozytora pogotowia ratunkowego zostaliśmy poproszeni o to, by wesprzeć działania w rejonie Przełęczy Okraj i umożliwić dojazd do poszkodowanego - informuje Sławomir Czubak, naczelnik karkonoskiej grupy GOPR. I dodaje, że ratownicy zabrali ratownika medycznego do pacjenta, udzielili pomocy na miejscu, a następnie przekazali czekającej niżej karetce.
Karetka stała? "Nie wynikało to z tego, że droga nie była odśnieżona"
Władze powiatu jeleniogórskiego twierdzą, że problemy z dojazdem karetki do domu pana Janusza nie wynikały z tego, iż droga nie była odśnieżona. Co więcej, w chwili gdy karetka stała na drodze obok miały już jeździć piaskarki. - Nie było tak, że karetka nie mogła dojechać. Zjechała na bok, bo chciała umożliwić przejazd piaskarce. Faktycznie, nie mogła potem ruszyć z miejsca i poproszono o pomoc goprowców. Nie wynikało to z tego, że droga była nieodśnieżona - zapewnia Anna Konieczyńska, starosta jeleniogórski.
Jednak władze pogotowia z Jeleniej Góry przedstawiają inną wersję. - Droga nie była odśnieżona i dlatego załoga zespołu pogotowia ratunkowego nie mogła przejechać. Karetka stanęła - mówi Dariusz Kłos, szef jeleniogórskiego pogotowia. O tym, że karetka stanęła w zaspie albo miała ustąpić miejsca przejeżdżającemu pługowi nic nie słyszał. Ratownicy GOPR przyznają, że po drodze mijali piaskarkę i sytuacją byli zdziwieni. - Niezależnie od tego, jesteśmy służbą, która w sytuacjach, gdy przyroda pokazuje nam, gdzie jest nasze miejsce, wspiera innych - wyjaśnia Czubak.
"Musimy pomóc tym osobom"
Pieniądze na doraźne odśnieżenie drogi prowadzącej na Przełęcz Okraj wyłożyło centrum zarządzania kryzysowego starostwa powiatowego w Jeleniej Górze. - Musimy pomóc tym osobom. Jesteśmy po to, by zadbać o ich bezpieczeństwo. Nie chcemy zostawić mieszkańców samych w tej trudnej sytuacji - twierdzi starosta. I dodaje: spór co do tego, do kogo droga powinna należeć wciąż trwa.
W poniedziałek na Przełęczy Okraj pojawili się drogowcy, którzy na oczach ekipy TVN24 zdemontowali tabliczki z oznaczeniem numeru drogi.
Skąd problem na Przełęczy Okraj? Niedawno droga przeszła spod zarządu województwa pod zarząd powiatowy. Władze powiatu z taką decyzją się nie zgadzają, bo jak mówią nikt ich o takim obrocie sprawy nie informował. Od problemu odcinają się władze województwa dolnośląskiego. - My z tą drogą nie mamy już nic wspólnego. To tak jakby sprzątać bałagan u kogoś innego - stwierdził Jerzy Michalak, wicemarszałek województwa dolnośląskiego. Czytaj więcej na ten temat
Problemy z odśnieżaniem na Przełęczy Okraj:
Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław