34-latek zmarł w trakcie interwencji. Prokuratura: policjanci nie przyczynili się do śmierci

W tym miejscu doszło do zgonu 34-latka
Do zgonu 34-latka doszło na wałbrzyskim podzamczu
Źródło: TVN24 Wrocław

Po przeprowadzonej sekcji zwłok mężczyzny, biegły nie stwierdził obrażeń ciała, które mogły być bezpośrednią przyczyną jego zgonu. Tym samym śledczy na razie nie mają podstaw, aby uważać, że policjanci przyczynili się w jakikolwiek sposób do śmierci Krzysztofa S. - informuje prokuratura. Według świadków, 34-latek był pobudzony i agresywny. Kiedy policjantom udało się go skuć w kajdanki, zaczął wymiotować i dławić się. Nie udało się go uratować.

Prokuratura Rejonowa w Wałbrzychu prowadzi śledztwo ws. nieumyślonego spowodowania śmierci 34-latka w związku z interwencją policji. Śledczy mają za zadanie dokładnie przeanalizować, czy funkcjonariusze nie przekroczyli swoich uprawnień.

Czekają na wyniki

Tomasz Orepuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Świdnicy zaznacza, że na chwilę obecną nie ma żadnych dowodów świadczących o tym, że policjanci zachowali się nieprawidłowo.

- Po przeprowadzonej sekcji zwłok biegły nie ustalił przyczyny zgonu 34-letniego mieszkańca Wałbrzycha. Nie stwierdził zewnętrznych ani wewnętrznych obrażeń, które przyczyniłyby się do jego śmierci. Wycięte zostały tkanki denata oraz pobrane płyny ustrojowe. Czekamy na wyniki badań histopatologicznych oraz toksykologicznych - mówi Orepuk.

Badania te mają potwierdzić również, czy mężczyzna był pod wpływem środków psychoaktywnych. Istnieją takie podejrzenia, z uwagi na jego zachowanie, a także fakt znalezienia w jego mieszkaniu woreczka z białym proszkiem.

Kradzieże i rozboje

Do zdarzenia doszło 16 sierpnia na wałbrzyskim Podzamczu. Wszystko zaczęło się w nocy ze środy na czwartek, kiedy 34-latek - jak informuje prokuratura - dokonał kradzieży kanapek na stacji paliw. Następnie mężczyzna udał się w głąb osiedla, gdzie dokonał dewastacji kilku samochodów. Świadkowie relacjonowali policji, że kopał je, skakał po maskach i dachach.

- Następnie, około 4 nad ranem, podbiegł do 60-latka i zapytał go "Kim ja dla ciebie jestem?". Przechodzień odparł mu, że "człowiekiem". Wtedy dostał dwa razy pięścią w twarz. Napastnik zażądał telefonu i pieniędzy, które otrzymał. Okradziony zawiadomił policję. To bardzo ważny świadek, bo widział on całą interwencję policji, która nastąpiła niewiele później - przyznaje rzecznik prokuratury.

Według relacji tego mężczyzny, 34-latek miał "diabelskie oczy", był bardzo pobudzony oraz miał "nadludzką siłę". Na tyle, że interweniujący funkcjonariusze musieli wezwać wsparcie, aby go obezwładnić. Wobec Krzysztofa S. policjanci użyli pałki, chwytów, gazu, a na końcu kajdanek. Kiedy leżał skuty na ziemi, wtedy jego oddech stał się płytki, a chwilę później zaczął wymiotować i dławić się. Stracił przytomność.

Jak relacjonował nam w dniu zdarzenia Marcin Świeży, rzecznik wałbrzyskiej policji, widząc co się dzieje, funkcjonariusze rozkuli 34-latka i zaczęli udzielać mu pomocy. Wezwali też karetkę pogotowia. Po przyjeździe ratownicy jeszcze przez kilkadziesiąt minut prowadzili resuscytację, ale mężczyzny nie udało się uratować.

Do zdarzenia doszło na wałbrzyskim Podzamczu:

Mapy dostarcza Targeo.pl

Autor: ib / Źródło: TVN24 Wrocław

Czytaj także: