- Sprawa robi się coraz bardziej tajemnicza - komentuje rzekome odnalezienie "złotego pociągu" Joanna Lamparska, która dokumentuje historię Dolnego Ślaska. W owianym tajemnicą składzie, który miał zaginać podczas II wojny światowej, mają znajdować się "przedmioty wartościowe, cenne materiały przemysłowe oraz kruszce szlachetne". Naukowcy obawiają się gorączki złota.
Informacja o ukrytym pociągu pancernym z czasów II wojny światowej dotarła do starosty wałbrzyskiego w ubiegłym tygodniu. Pismo w tej sprawie w imieniu osób, które rzekomo znalazły pociąg, przysłała kancelaria prawna. Pociąg pancerny ma znajdować się na terenie Wałbrzycha. Po przeanalizowaniu dokumentów Generalny Konserwator Zabytków stwierdził, że na 99 procent pociąg istnieje, a informację o nim zostały przekazane "na łożu śmierci". Na razie tajemnicą pozostaje, jak został znaleziony i co zawiera.
Georadar nie może wskazać pociągu?
Entuzjazmu konserwatora nie podzielają inni badacze. W sobotnim specjalnym wydaniu programu "Wstajesz i weekend" nasi eksperci ostrzegali, żeby ostrożnie podchodzić do tych informacji. Ich podejrzenia wzbudza informacja o tym, że znalezisko zostało potwierdzone przez badania za pomocą georadaru.
- Rozmawiałam dziś rano z naukowcami, którzy są nieco wzburzeni informacją, że ten sprzęt jest w stanie zlokalizować pociąg, twierdzą, że jest to niemożliwe. Może on jedynie wskazywać pewne anomalie. Pociągu nie będzie tam widać - mówi Joanna Lamparska, autorka książek o tajemnicach Dolnego Śląska.
Emocje studzi także Instytut Pamięci Narodowej. Według jego przedstawiciela nie należy zbyt szybko przesądzać o spektakularnym odkryciu. - Jak dotkniemy, to uwierzymy - mówi dr Andrzej Zawistowski z IPN-u.
Podkreśla, że o ile pociąg faktycznie istnieje, w środku mogą się znajdować nie tylko skarby, ale nawet ciała ofiar, które zostały zgładzone w więzieniu Gross-Rosen.
- Cokolwiek tam nie będzie, to będzie złoto. Jeżeli mamy zachowane oryginały sprzed 70 lat, to jest żyła złota dla regionu. Skorzysta nie tylko Wałbrzych, ale i cały region Dolnego Śląska - podkreśla Zawistowski.
Nie szukajcie na własną rękę
Władze ostrzegają przed samodzielnym poszukiwaniem "złotego pociągu". Szukanie skarbów na własną rękę może skończyć się śmiercią lub kalectwem. Nie wiedzą o tym turyści, którzy zwabieni doniesieniami mediów, tłumnie przyjeżdżają w rejony Dolnego Śląska.
- Od dwóch tygodni faktycznie pojawia się więcej poszukiwaczy - mówi Tomasz Walusiak z wałbrzyskiego GOPR-u i przestrzega, że może być to niebezpieczne. - Skarby, które teoretycznie mogły być przewożone przez nazistów, zostały ukryte w sztolniach pod ziemią kilkadziesiąt lat temu. Działania natury mogą sprawić, że te sztolnie po prostu mogą się zawalić. W sztolniach może także brakować tlenu - podkreśla.
Autor: LP / Źródło: TVN 24 Wrocław