Sejmowe wakacje trwają, a biura poselskie świecą pustkami. Czy parlamentarzyści z Dolnego Śląska zapracowali na miesięczny urlop?
Wśród 34 przedstawicieli Dolnego Śląska w Sejmie, największą, 19-osobową grupę stanowią posłowie Platformy Obywatelskiej. Pozostali to reprezentanci Prawa i Sprawiedliwości - 8, Ruchu Palikota - 3 oraz Sojuszu Lewicy Demokratycznej - 2. Solidarna Polska ma jednego przedstawiciela, a jeden poseł jest niezależny.
Nieobecni głosu nie mają
- Podstawowym obowiązkiem posła jest uczestniczenie w głosowaniach - podkreśla dr Marzena Cichosz, politolog. A tych od października 2011 roku było blisko 800.
Najwięcej opuścił poseł Dawid Jackiewicz z Prawa i Sprawiedliwości - ponad 270. Miał jednak pecha: - W dzień, kiedy odbyło się aż 200 głosowań, byłem chory - tłumaczy.
Drugi na liście, Jarosław Charłampowicz z PO, opuścił co czwarte głosowanie. - Przeszedłem operację, która na jakiś czas wyeliminowała mnie z udziału w pracach Sejmu - przekonuje i dodaje: - Nie jestem najgorszym posłem.
Stuprocentową frekwencją mogą się za to pochwalić trzy posłanki z Dolnego Śląska: Izabela Katarzyna Mrzygłocka z wałbrzyskiej PO oraz jej partyjne koleżanki - Ewa Drozd i Zofia Czernow z Legnicy.
Czego liczby nie mówią
Tak jak uczniowie w szkole, nieobecności posłowie muszą usprawiedliwić u marszałka. I tak, jak uczniów, oceniać można ich również na podstawie aktywności "na zajęciach". Są tacy, dla których 50 dni obrad to za mało, by choć raz zabrać głos. Ani jednego wystąpienia nie ma na koncie poseł Norbert Wojnarowski z legnickiej PO.
Małomówny jest też jego klubowy kolega Maciej Zieliński. Były koszykarz Śląska Wrocław do Wysokiej Izby przemawiał raz, krócej niż półtorej minuty. Przemówienie dotyczyło zmiany nazwy Akademii Medycznej we Wrocławiu na Uniwersytet Medyczny. - Jestem sportowcem i wolę robić, zamiast mówić. Aktywnie pracowałem w Komisji Sportu, która skupiała na Euro 2012 - przekonuje.
Nie bez racji. Zdaniem politologa, prof. Roberta Alberskiego z Uniwersytetu Wrocławskiego, czasami wpływ posła objawia się poza salą sejmową. Tak jest na przykład z Grzegorzem Schetyną. Były wicepremier na mównicy pojawił się tylko 4 razy, a przecież cały czas uchodzi za jednego z głównych graczy PO, nie tylko na Dolnym Śląsku. Nikt nie podważy też wpływów Bogdana Zdrojewskiego, który przepuścił prawie sto głosowań, a na mównicy pojawia się wyłącznie jako minister, nie poseł.
Ponad podziałami
Mniej znani posłowie swoje wpływy realizują np. w komisjach i sejmowych zespołach. Tam też jest czasem miejsce na zaskakujące sojusze. - Na poziomie lokalnym posłowie z różnych ugrupowań interweniują w podobnych sprawach. Ale na sali sejmowej decyduje dyscyplina klubowa - smuci się Marzena Machałek z PiS.
Z drugiej strony barykady wygląda to... bardzo podobnie: - Na co dzień w komisjach pracuje się dobrze z posłami PiS-u. Gorzej podczas obrad całej Izby, gdy przebywają w towarzystwie prezesa Kaczyńskiego - mówi Henryk Kmiecik z Ruchu Palikota.
Autor: Aleksander Łoś / roody / Źródło: TVN 24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia CC BY SA | Aargambit, Matěj Baťha