Pitbulteriery pod koniec grudnia ubiegłego roku zagryzły yorka w Polkowicach (woj. dolnośląskie). Wtedy ich właściciel został ukarany mandatami. Pod koniec kwietnia zagryzły kolejnego psa. W tej sprawie trwa postępowanie.
Do pierwszego zagryzienia małego psa przez dwa pitbulteriery doszło 13 grudnia ubiegłego roku w Polkowicach.
- Na spacerze z yorkiem był mój teść. Ja byłem wtedy na urlopie. Psy przeskoczyły przez ogrodzenie i zaatakowały. Zagryzły mojego yorka i pogryzły teścia. Musiał przyjąć zastrzyki przeciw wściekliźnie. Okazało się, że jeden z tych psów nie był zaszczepiony. Właściciel pitbulterierów powiedział, że wiedział o zniknięciu psów, ale nie chciało mu się ich szukać. Straż miejska wystawiła mu dwa mandaty po 500 złotych - poinformował pan Robert redakcję Kontaktu 24.
Pan Robert zdecydował się złożyć zawiadomienie na policję i do prokuratury.
- Dostaliśmy zawiadomienie, ale skoro interwencja zakończyła się postępowaniem mandatowym wobec właściciela psów, nie można go ponownie ścigać za to samo. Do osoby zawiadamiającej była skierowana odmowa o wszczęciu postępowania - wyjaśnia podkom. Przemysław Rybikowski oficer prasowy z Komendy Powiatowej Policji w Polkowicach.
Ponownie zgryzły psa
26 kwietnia pitbulteriery zagryzły kolejnego małego psa.
- Byłem w parku z psem. Co prawda, nie miałem go na smyczy, bo to był sznaucer miniaturowy, malutki pies, który cały czas był w odległości około metra ode mnie. Ten pitbull był prowadzony na sznurku przez młodego mężczyznę, który gadał przy okazji z jakimiś ludźmi siedzącymi w parku. W pewnym momencie ten pies się wyrwał, chwycił mojego w pysk, potrząsnął nim kilka razy. Jak puścił, to praktycznie pies już ostatnie tchnienia wydał - mówi w rozmowie z tvn24.pl pan Roman, właściciel zagryzionego sznaucera miniaturowego.
Kolejny pies nie żyje
Właściciel zagryzionego psa zgłosił sprawę na policję. - Jest prowadzone postępowanie w sprawie wykroczenia. Policjanci są na etapie typowania sprawcy. Zgodnie z artykułem 77 kodeksu wykroczeń może grozić mu kara ograniczenia wolności, grzywny do 1000 złotych albo nagana - mówi podkom. Przemysław Rybikowski.
Źródło: Kontakt 24/ tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: pauli15c/Shutterstock