Prokuratura postawiła zarzut usiłowania zabójstwa mężczyźnie, który w poniedziałek popalił salon gier w Zgorzelcu (woj. dolnośląskie). Dwóch mężczyzn jest bardzo ciężko poparzonych, sam sprawca również przebywa w szpitalu. Sąd przychylił się do wniosku prokuratury i zastosował trzymiesięczny areszt. Podpalaczowi grozi nawet dożywocie.
Mężczyzna, który w poniedziałek rano oblał substancją łatwopalną salon gier z ludźmi w środku i podpalił, usłyszał dwa zarzuty. Śledczy ze Zgorzelca zarzucają mu usiłowanie zabójstwa oraz zagrożenie życie wielu osób poprzez podpalenie budynku.
W wyniku pożaru ucierpiały cztery osoby, w tym sam sprawca. Dwie z nich są w bardzo ciężkim stanie.
- Dwóch mężczyzn ma poważne poparzenia ciała. Jeden w 90 proc., a drugi w 70 proc. - informował w poniedziałek Artur Barcella z prokuratury rejonowej w Zgorzelcu.
We wtorek sąd przychylił się do wniosku prokuratury o zastosowaniu środku zapobiegawczego w postaci trzymiesięcznego aresztu.
"Jeden niemal spłonął żywcem"
Jak opowiadają świadkowie zdarzenia, sceny, jakie rozegrały się w poniedziałek rano w centrum miasta, mroziły krew w żyłach. - Usłyszałem głośny huk, w mieszkaniu zrobiło się siwo, więc wyjrzałem przez okno. Na ulicy było dwóch facetów. Jeden biegał, drugi leżał. Obaj płonęli. Jeden z nich prawie spłonął żywcem - opisywał pan Edward, który pomagał poparzonym.
- Jego ubranie całe się spaliło, leżał i okropnie krzyczał. Drugi siedział obok, na bruku i coś jakby wskazywał palcem - mówiła pani Teresa, świadek zdarzenia.
Mężczyźnie, który wraz z dwoma poszkodowanymi nadal przebywa w szpitalu, grozi dożywotnie więzienie.
Świadkowie o pożarze:
Autor: mir / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wroclaw