Po pożarze czołgu zmarł żołnierz. "Amunicja, z której wtedy korzystano została już czasowo wycofana"

Na poligonie zapalił się czołg. Wojskowi badają sprawę
Na poligonie zapalił się czołg. Wojskowi badają sprawę
Źródło: Hiuppo/CC BY 3.0

Wojskowa komisja, która bada przyczyny wrześniowego wypadku na poligonie w Świętoszowie (woj. dolnośląskie) ma gotowe wstępne hipotezy. Co zawiniło? - Mógł to być błąd ludzki, albo problem techniczny z amunicją, która już została czasowo wycofana z eksploatacji - mówią przedstawiciela wojska. W wyniku odniesionych w pożarze czołgu ran zmarł 23-letni żołnierz.

Do wypadku doszło w połowie września. Przedstawiciele wojska lakonicznie informowali o "nieszczęśliwym zdarzeniu z udziałem czołgu". Później okazało się, że podczas ćwiczeń ogniowych zapalił się Leopard 2A4. Ranni zostali czterej żołnierze. Kilkanaście dni po pożarze, w wyniku odniesionych obrażeń, zmarł szeregowy Michał Pawlicha.

Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Garnizonowa we Wrocławiu. To jak doszło do wypadku wyjaśnia też specjalna komisja. Wnioski w tej sprawie mają być przedstawione do końca października.

- Mamy już gotowe wstępne hipotezy. Główne z nich to błąd ludzki albo problem techniczny z amunicją - mówi ppłk Artur Goławski, rzecznik Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych. I dodaje, że do czasu wyjaśnienia sprawy amunicja, z której feralnego dnia korzystali żołnierze "została wycofana z eksploatacji".

Wiadomo, że podczas wypadku w czołgu była ćwiczebna amunicja, która została wyprodukowana w Polsce. Generalny dowódca sił zbrojnych gen. broni Mirosław Różański podkreślił, że wojsko szkoli się dalej, a amunicja tego samego producenta z innych partii produkcyjnych, która jest dostępna i ma wszystkie atesty, będzie używana na poligonach. - Ta amunicja została dodatkowo sprawdzona przed użyciem - powiedział generał.

"Od zakładu do czołgu jest długa droga"

Minister obrony narodowej w programie "Jeden na jeden" mówił o tym, że żołnierze muszą mieć pewność, że amunicja i procedury są takie jak należy. - Od zakładu do czołgu jest długa droga i wielu żołnierzy, wiele osób ma z nią do czynienia - tłumaczył Tomasz Siemoniak na antenie TVN24. I zapewniał: wyciągniemy wnioski, żeby takie sytuacje nie mogły się powtórzyć.

Do wypadku doszło na poligonie w Świętoszowie:

Siemoniak: wypadek Leoparda pokazał że może procedury bądź amunicja noszą w sobie wadę

Siemoniak: wypadek Leoparda pokazał, że może procedury, bądź amunicja noszą w sobie wadę

Mapy dostarcza Targeo.pl

Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław/PAP

Czytaj także: