Niedziela. Około godziny 14 pan Paweł zgłasza się na Szpitalny Oddział Ratunkowy w Brzegu. Wszystko dlatego, że dokuczał mu silny ból w okolicach klatki piersiowej. - Czułem się bardzo źle, zwijałem się z bólu. Już wcześniej miałem zawał i wiedziałem, jak wtedy zachowuje się organizm - mówi mężczyzna.
Wyniki dobre, ale samopoczucie coraz gorsze
Pacjent został przyjęty. Przeprowadzono mu pierwsze badanie diagnostyczne.
- Badanie wykonane około godziny 16 wskazywało na dobry stan zdrowia pacjenta - informuje Krzysztof Konik, dyrektor Brzeskiego Centrum Medycznego. Choć rezultat badań nie budził niepokoju medyków, to pacjent czuł się coraz gorzej. Ból w klatce piersiowej nasilał się.
- Czułem się okropnie. Dwa razy podawano mi środki przeciwbólowe, ale to nie pomagało. Odstawiono mnie na bok i do północy zwijałem się z bólu. W tym czasie mówiono mi, że udaję, że może to nerwobóle - relacjonuje mężczyzna. I dodaje: powtórne badania wykonano dopiero po kilku godzinach.
Drugie badanie po kilku godzinach
Jak twierdzi pan Paweł badanie wykonano dopiero po jednej z kolejnych interwencji jego znajomej. - Około godziny 23 przeprowadzono badanie, które wykazało pogorszenie się stanu zdrowia pacjenta. W momencie, gdy stwierdzono, że wyniki są negatywne mężczyznę przetransportowano na kardiologię do Opola - przyznaje dyrektor placówki.
- Badanie wykazało, że przeszedłem zawał, ale mimo tego nie było decyzji o transporcie do innej placówki. Nie było karetki, a lekarz prowadzący stwierdził, że nie wie co ma zrobić - mówi pan Paweł. I jak twierdzi nie został przetransportowany "w momencie, gdy stwierdzono, że wyniki są negatywne", a dopiero kilka godzin później.
"Przeżyłem horror"
W końcu ambulansem został przetransportowany do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Opolu. Na tamtejszy SOR trafił o 4 nad ranem. O godzinie 4.24 został przekazany na oddział kardiologiczny.
- W szpitalu w Brzegu przeżyłem horror. Przez kilkanaście godzin zwijałem się z bólu. Byłem oszołomiony. Mówiłem, że najpewniej mam zawał, a nikt z tym nic nie robił - opowiada 37-latek. Sprawy nie zamierza odpuścić. - Taki lekarz nie nadaje się nawet do udzielania pomocy zwierzętom. Najpewniej będę skarżył się i na zachowanie lekarza, i na działanie placówki - przyznaje. Jednak jak zaznacza najpierw musi wrócić do zdrowia. - Mam spore powikłanie. Nie czuję się zbyt dobrze, a lekarze nie wiedzą, kiedy będę mógł opuścić szpital - relacjonuje pan Paweł. Na razie objęty jest intensywną opieką kardiologiczną.
Lekarz zwolniony
Dyrektor Brzeskiego Centrum Medycznego podkreśła, że Szpitalny Oddział Ratunkowy nie załatwia sprawy w pięć, czy w dziesięć minut. - Czasem to nawet kilkunastogodzinny pobyt. To, czy pacjent czekał zbyt długo, to sprawa dyskusyjna. Zależy, jak kto to interpretuje. Teraz przeprowadzamy audyt wewnętrzny, żeby sprawdzić jakie ewentualne błędy zostały popełnione - informuje Krzysztof Konik. Jednak lekarza, który zajmował się panem Pawłem zwolnił. - To sytuacja, która ma związek nie tylko z tym konkretnym przypadkiem - dodaje dyrektor. Pytany o to, czy to co stało się w niedzielę przelało czarę goryczy przyznaje: można tak powiedzieć.
- Podczas pracy na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym ważna jest szybkość i trafność podejmowanych decyzji. Dla lekarzy, którzy takich cech nie mają nie ma miejsca na tym oddziale - podkreśla Konik.
Przeczytaj także: Co piąty Polak umiera na zawał. Pomóc mogą proste testy.
Jak nie dać się zawałowi?
Pan Paweł został przetransportowany ze szpitala w Brzegu do placówki w Opolu:
Mapy dostarcza Targeo.pl
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock