Najpierw znaleziono kilkaset pojemników z niebezpiecznymi odpadami, później zatrzymano mężczyznę, który ma być ich właścicielem. Teraz beczki powinny być poddane utylizacji. Na razie zrobić tego nie można. Wciąż nie wiadomo, kto miałby się tym zająć. Wiadomo natomiast, że zgromadzone w beczkach substancje są niebezpieczne.
Utylizacja beczek odnalezionych w Brzegu i Pogorzeli może kosztować co najmniej kilkaset tysięcy złotych. Jednak zanim beczki zostaną zlikwidowane należy ustalić, kto jest ich właścicielem. - Dopiero wtedy można wydać decyzję o możliwości ich usunięcia. Niestety, sytuacja wygląda tak, że gminy mają związane ręce. Postępowanie może trwać miesiącami, a niebezpieczeństwo jest ogromne - mówił na antenie TVN24 reporter Tomasz Mildyn.
Kto powinien zutylizować beczki?
Zagrożenie jest duże, bo jak się okazuje substancje są łatwopalne, wybuchowe i jak wynika z badań zagrażają życiu i zdrowiu ludzi. Zagrożenie może wzrosnąć wraz ze wzrostem temperatur. Dlatego beczki powinno się zutylizować jak najszybciej. Problem w tym, że gminy uważają że decyzję o zabezpieczeniu i likwidacji pojemników powinna podjąć prokuratura.
Sytuacja wydaje się patowa, bo śledczy mają inne zdanie.
- Prokuratura to organ zajmujący się ściganiem karnym. W tej sprawie beczki nie stanowią materiału dowodowego. Beczkami ma zająć się gmina - informuje Lidia Sieradzka z Prokuratury Okręgowej w Opolu. I dodaje, że prowadzący śledztwo prokurator zwrócił się też do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, by ta zajęła się sprawą.
Olbrzymie składowiska odnalezione na Opolszczyźnie
Pierwszego znaleziska służby dokonały 20 stycznia na terenie Kępy Młyńskiej w Brzegu. O zgromadzonych tam podejrzanych pojemnikach poinformował właściciel terenu, który kilka miesięcy wcześniej wydzierżawił teren Danielowi G. Zanieczyszczenia odnaleziono też w jednym z budynków mieszkalnych. Prokuratura informowała wówczas o tym, że w sumie "ujawniono ponad 100 ton odpadów niebezpiecznych".
Kilka dni później "beczki i pojemniki wypełnione płynami nieznanego pochodzenia" odnaleziono w Pogorzeli. Później okazało się, że w środku były różnego rodzaju rozpuszczalniki, farby, żywice i oleje. Śledczy oszacowali, że w tych dwóch miejscach pozostawiono nie mniej niż 300 ton odpadów niebezpiecznych. Czytaj więcej na ten temat
G., podejrzany o składowanie beczek, usłyszał dwa zarzuty. - Dotyczą składowania i przechowywania wbrew przepisom ustawy, odpadów i substancji niebezpiecznych, w warunkach i w taki sposób, że mogło to zagrażać życiu i zdrowiu człowieka oraz mieć negatywny wpływ na środowisko. Pierwszy zarzut dotyczy składowania odpadów w łącznej ilości nie mniejszej niż 59 ton w Brzegu, drugi w łącznej ilości nie mniejszej niż 240 ton w Pogorzeli - mówiła Sieradzka.
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: brzeg24.pl