Mandatem i punktami karnymi zakończyła się dla kierowcy zbyt szybka jazda po Jeleniej Górze (woj. dolnośląskie). Mężczyzna tłumaczył czteroletniemu synowi zasady ruchu i nie zauważył, gdy przekroczył prędkość. Chłopiec przeprosił policjantów i prosił, by nie wystawiali mandatu.
Jelenia Góra. Pan Hubert z czteroletnim synem Mieszkiem jadą dwupasmową drogą w stronę miasta. Głos z nawigacji samochodowej ostrzega o możliwych kontrolach prędkości. Chłopiec pyta ojca "dlaczego pani tak powiedziała". - No, bo widocznie policja pilnuje, czy ktoś na przykład nie przekroczył prędkości - odpowiada pan Hubert.
Tata tłumaczył kontrolę prędkości, a jechał za szybko
- A dlaczego pani powiedziała 50 metrów? - pyta chłopiec.
- 1500 metrów - poprawia ojciec.
- A dlaczego 1500 metrów? - dopytuje czterolatek.
- W takiej odległości jest policja - odpowiada pan Hubert.
- A na policję numer się pisze 997 - mówi Mieszko. - Tak, bardzo dobrze - chwali syna ojciec.
- A ja chciałbym wypisać taki numer - deklaruje chłopiec.
W tym momencie ich samochód zostaje wyprzedzony przez nieoznakowany radiowóz, który daje sygnały do zatrzymania się. Ojciec z synem zjeżdżają za policyjnym radiowozem i zatrzymują się na stacji benzynowej.
Czterolatek: Przepraszamy. Jechaliśmy trochę za szybko
Z radiowozu wychodzą policjanci. Okazuje się, że pan Hubert przekroczył dozwoloną prędkość. Do rozmowy z funkcjonariuszami włącza się czteroletni Mieszko. - Przepraszamy. Jechaliśmy trochę za szybko - mówi chłopiec. Policjanci zaczynają się śmiać. Jeden z nich przyznaje dziecku rację.
Chłopiec jeszcze raz zwraca się do mundurowych z prośbą: - Nie dawajcie nam mandatu. Na co jeden z policjantów rozbawiony mówi: - Już tato powiedział, co masz mówić?.
Gdy funkcjonariusze sprawdzają dokumenty kierowcy, dziecko jeszcze kilkukrotnie prosi, by nie dawali mandatu. Jednak policjanci są nieugięci. Mówią, że kierowca przekroczył dozwoloną prędkość. Z przeprowadzonych pomiarów wynika, że pan Hubert najpierw jechał 81 kilometrów na godzinę, później zwolnił do 78. Funkcjonariusze podkreślają, że muszą ukarać pana Huberta mandatem. - Tym najwyższym nie będziemy pana karać, bo syn tak prosi. Najniższym ukarzemy - informuje policjant.
"Czy dali nam mandat?"
Gdy funkcjonariusze idą do radiowozu, by wypełnić dokumenty, Mieszko pyta ojca: - Czy dali nam mandat?. Gdy słyszy odpowiedź twierdzącą z przejęciem mówi "o, nie". Dopytuje też kiedy "nie będziemy mieć mandatu". Tata uspokaja go, że mandat trzeba zapłacić i będzie po sprawie. Przyznaje też synowi, że jechał za szybko, bo się zagadali.
Z konta pana Huberta ubędzie 100 złotych na mandat, za to przybędą cztery punkty karne.
Do zdarzenia doszło w Jeleniej Górze:
Autor: tam/pm / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: wideorejestrator/ archiwum prywatne | H Szu