Jak informuje prokuratura, wstępne wyniki sekcji zwłok wskazują, że niemal czteroletni Kacper z Nowogrodźca (województwo dolnośląskie) zmarł "najprawdopodobniej na skutek utonięcia". Na ciele chłopca nie znaleziono obrażeń, które wskazywałyby na to, że do jego śmierci przyczyniły się osoby trzecie.
Ciało Kacpra wyłowiono z Kwisy, niemal 1,5 kilometra od miejsca, w którym chłopiec zaginął, 9 maja. Szukano go prawie dwa tygodnie. W tym czasie kilkukrotnie sprawdzano rzekę. Przeczesywano też okoliczne tereny. W sumie sprawdzono ponad 500 hektarów w pobliżu miejsca zaginięcia dziecka. W akcji udział brało kilkaset osób. Były też użyte: policyjny śmigłowiec, dron, łodzie, specjalne psy tropiące z Saksonii, sonar i kamera termowizyjna. Szukali nie tylko policjanci i strażacy, ale także żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej i bliscy chłopca. W poniedziałek w Zakładzie Medycyny Sądowej we Wrocławiu przeprowadzono sekcję zwłok chłopca. - Ze wstępnej opinii przekazanej przez biegłych wynika, że zgon chłopca nastąpił najprawdopodobniej na skutek utonięcia. Nie stwierdzono obrażeń, które mogłyby wskazywać na inną przyczynę śmierci lub udział w niej osób trzecich - informuje Tomasz Czułowski z Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze. I zastrzega: - Opinia końcowa zostanie wydana przez biegłych po przeprowadzeniu dalszych badań.
Rozpatrywali różne scenariusze
Kacper zaginął po południu 27 kwietnia. Chłopiec przebywał pod opieką ojca na terenie ogródków działkowych w Nowogrodźcu. W pewnym momencie 34-letni ojciec zorientował się, że jego syna nie ma w pobliżu. Próbował szukać chłopca, a gdy to się nie udało, o zaginięciu dziecka poinformował służby. Od początku akcji poszukiwawczej policja i prokuratura podkreślały, że pod uwagę biorą różne scenariusze. Jak mówiła Anna Kublik-Rościszewska, rzecznik bolesławieckiej policji, funkcjonariusze weryfikowali informacje, które spływały do nich z całej Polski. I podkreślała: - Żadnego sygnału nie bagatelizujemy. Jednak cały czas podkreślano, że najbardziej prawdopodobnym ze scenariuszy było wpadnięcie chłopca do Kwisy.
Zarzut dla ojca
W sprawie zarzut usłyszał ojciec Kacpra. - To zarzut narażenia syna na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu dziecka - przekazuje Czułowski. Za to 34-latkowi grozi do pięciu lat pozbawienia wolności. Mężczyzna w chwili zaginięcia syna miał 0,7 promila alkoholu w organizmie. Z ogródków działkowych trafił za kraty, bo okazało się, że był poszukiwany do odbycia kary za przestępstwa przeciwko mieniu.
Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: tvn24