Około 700 razy interweniowała straż pożarna w województwie opolskim w związku z wichurami. W nocy z niedzieli na poniedziałek silne porywy wiatru zrywały dachy, przewracały drzewa. Mimo wydanego ostrzeżenia 2. stopnia mieszkańcy Opolszczyzny nie otrzymali esemesowego alertu Rządowego Centrum Bezpieczeństwa. Starosta krapkowicki zapowiedział, że wystąpi do ministra Joachima Brudzińskiego, szefa MSWiA, z prośbą o wyjaśnienia. We wtorek wysłał oficjalne pismo.
W 44 budynkach w regionie wiatr poważnie uszkodził dachy budynków. W tej liczbie połowę stanowią domy mieszkalne. W sześciu przypadkach usuwano drzewa i konary, które uderzyły w ściany budynków. Wiele domostw ma zerwane dachówki lub inne elementy poszycia dachowego.
W wyniku wichury rannych zostało czterech cywilów i dwóch druhów z OSP Zalesie Śląskie. Na wóz bojowy, którym strażacy jechali do akcji ratunkowej, spadły przydrożne drzewa. Samochód strażaków został poważnie uszkodzony.
Bilans strat po wichurach, które przeszły w nocy z niedzieli na poniedziałek nad Opolszczyzną, jeszcze nie jest znany. Gminy dopiero powołują komisje do spraw szacowania szkód. Nasza ekipa odwiedziła m.in. Walce czy Kromołów - wsie w powiecie krapkowickim, gdzie wiatr wyrządził największe szkody.
- Zjawisko dotknęło chyba prawie każde gospodarstwo, szczególnie w gminie Walce. Te zniszczenia może nie tak duże, jak przy tym budynku, przy którym się znajdujemy (zerwany dach z połowy domu - przyp. red.), ale są po prostu bardzo powszechne. Tak naprawdę wszędzie gdzieś coś jest uszkodzone. Dość liczne straty w infrastrukturze, przewrócone wiaty przystankowe, drzewa, słupy energetyczne - wymienia Maciej Sonik, starosta Krapkowicki.
Opolszczyzna bez alertu RCB
Co dziwi starostę, to fakt, że mimo wydanego ostrzeżenia 2. stopnia o silnym wietrze, mieszkańcy Opolszczyzny nie otrzymali alertów od Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, w przeciwieństwie do mieszkańców ościennych województw.
- Mieszkańcy województwa śląskiego, kilkunastu powiatów województwa dolnośląskiego, mieszkańcy województwa mazowieckiego dostali takie alerty, a mieszkańcy województwa opolskiego nie. Wielu w rozmowach zwraca uwagę, że gdyby dostali takie alerty, mogliby zabezpieczyć takie mienie, natomiast kiedy przyszły już porywy do 100 km/h, to trudno było zabezpieczać, bo po prostu można czymś dostać, można z czymś odlecieć - mówi Maciej Sonik.
Starosta w poniedziałek zapowiedział, że wystąpi do Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji Joachima Brudzińskiego z prośbą o wyjaśnienie, dlaczego województwo opolskie zostało pominięte.
We wtorek pismo zostało wysłane. Starosta najpierw wyliczył, ile interwencji strażacy podjęli w regionie w związku z wichurami, w dalszej części zwrócił uwagę na fakt, że wszystkie województwa, dla których zostały wydane ostrzeżenia, dostały alerty esemesowe, oprócz opolskiego. Na koniec zadał kilka pytań z prośbą o odpowiedź i podjęciem działań, aby taka sytuacja się nie powtórzyła.
Kilkadziesiąt milionów esemesów
My z takimi pytaniami zwróciliśmy się bezpośrednio do RCB. Jak się dowiedzieliśmy, alerty zostały wysłane do 10 województw w centralnej i południowej Polsce. Szacuje się, że było to łącznie 25-30 milionów esemesów. Pierwszy raz wysyłka poszła na taką skalę. Ale to nie przypadek, że do mieszkańców woj. opolskiego one nie dotarły.
- Proces wysyłania wygląda tak, że otrzymujemy sygnał o zagrożeniu i konsultujemy go z instytucjami jak IMGW, ale też władzami regionalnymi. Dostaliśmy wiarygodne rekomendacje, że siła wiatru nie będzie tak duża, aby alert był konieczny, dlatego do mieszkańców Opolszczyzny rzeczywiście nie zostały one rozesłane - mówi Anna Adamkiewicz, rzecznik RCB.
Zaznacza jednak, że powiadomienia esemesowe to tylko jedno ze źródeł informacji. W internecie czy mediach były dostępne informacje o ostrzeżeniach.
Autor: ib / Źródło: TVN24 Wrocław/PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław