Farmer z Kolorado chciał ubić kurczaka na obiad. Nie przypuszczał jednak, że zamiast tego ubije interes życia. Kurczakowi odciął głowę. Ten jednak żył, jak gdyby nic się nie stało. I to przez 18 miesięcy. Właścicielowi Mike przyniósł majątek, a sam zyskał sławę.
Było ciepłe wrześniowe południe 1945 roku. Tego dnia Lloyd Olsen miał jedno zadanie: zabić kurczaka na kolację. Miał być okazały, bo swoją wizytę zapowiedziała teściowa. Pani Olsen przeglądała przepisy, a jej mąż wziął siekierę i wyszedł na podwórko. 5-miesięczny kogut powoli chodził po posesji. Nie miał imienia, niczym się nie wyróżniał. O poranku wstał, zapiał, nastroszył się i poszedł wydobywać z ziemi robaki. Dziobał i dziobał, trochę poganiał z członkami ptasiego stada. Na farmie to był dzień jak co dzień.
Lloyd Olsen wypatrzył swoją ofiarę, chwycił, zamachnął się, a zimne ostrze siekiery wymierzył w jej szyję. Cios miał być jeden. Precyzyjny. Jak najszybszy. Jednak coś poszło nie tak. Wprawdzie głowa kurczaka oddzieliła się od ciała i leżała na ziemi, ale ptak wciąż żył. "To nic niezwykłego" - pomyślał pewnie farmer Olsen. Przecież nie raz widział, po zadaniu śmiertelnego ciosu, żyjącą jeszcze przez chwilę kurę.
Kurczak przeżył, choć wydawało się to niemożliwe
Mijały jednak minuty, zegar wybijał kolejne godziny, a kurczak, który nie miał głowy chodził po podwórku, stroszył pióra i próbował piać. Gdy następnego dnia farmer zauważył, że ptak miejsce, w którym dobę wcześniej miał głowę na czas snu przykrył swoim skrzydłem uznał, że musi mu pomóc.
Lloyd Olsen postanowił zrobić wszystko, by kogut przetrwał. Czuł, że to wyjątkowe zwierzę. Docenił jego wolę życia. Wziął zakraplacz i zaczął podawać ptakowi wodę i pokarm. Mijały kolejne dni. W końcu farmer nie wytrzymał. Po naradach z rodziną i znajomymi zdecydował: koguta bez głowy muszą zobaczyć specjaliści. Zapakował ptaka i ruszył w ponad 400-kilometrową drogę na Uniwersytet Utah w Salt Lake City.
Imię wymyślił naukowiec, Mike niczym się nie przejmował
Tam zwierzę przejęli, z natury sceptyczni, naukowcy. - Gdy pierwszy raz go zobaczyłem wykrzyknąłem "for the love of Mike" (angielskie wyrażenie o podobnym znaczeniu do "na miłość boską" - przyp. red.). W ten sposób kurczak dostał swoje imię - relacjonował w 1953 roku dziennikarzom gazety "Long Beach Independent" dr J. Edward Malone, który badał ptasiego pacjenta.
Naukowcy stwierdzili: wprawdzie kogut został pozbawiony głowy, ale większość pnia mózgu została w górnej, ocalałej, części kręgosłupa. Zakrzep uchronił kurczaka przed wykrwawieniem się na śmierć. Dzięki temu Mike żył. I miał się całkiem dobrze. "Mike przytył. Może nie widzi dokąd idzie, ale wygrzebuje sobie drogę. Przed wizytą gości czyści pióra" - informował pod koniec września 1945 roku dziennik "The Ogden Standard-Examiner".
Ponad miesiąc później "The Daily Inter Lake" odnotował, że od feralnego ścięcia "osławiony bezgłowy ptak" przytył niemal pół kilograma.
Ciekawscy Amerykanie nakręcili ptasi biznes
Według ekspertów ptak nie cierpiał. Wprawdzie nie piał i nie widział, ale wciąż żył, a nawet słyszał na jedno z pozostałych uszu. Lloyd Olsen poczuł, że to jego chwila. W końcu nigdy wcześniej nie słyszał o żyjącym bez głowy stworzeniu. "A skoro ja nie słyszałem to inni pewnie też. Z tego może być niezły biznes" - przekonywał swoją żonę. Z kurczakiem pojechał do Kalifornii. Tam w Long Beach przez 11 tygodni prezentował go w parku rozrywki.
"To było niesamowite. Mike miał otrzeźwiający wpływ na wielu kręcących się tu pijaczków. Tysiące ludzi przychodziło tu tylko po to, by go zobaczyć. Niektórzy wracali kilkukrotnie" - wspominała w rozmowie z "Long Beach Independent" pani Pearl M. Rogers, jedna z miejscowych sklepikarek. I dodawała, że pewien mężczyzna twierdził, iż Olsen codziennie przynosi innego kurczaka na pokaz. "Całymi nocami potrafił wyczekiwać, by przyłapać na tym farmera" - opowiadała po latach kobieta.
By zwiększyć wrażenie Olsen razem z bezgłowym podopiecznym woził zakonserwowany ptasi łebek. Nie należał on jednak do sławnego Mike'a. Choć wszyscy mieli w to wierzyć.
25 centów za spojrzenie na "cudownego Mike'a"
Mike był trzymany z dala od innych kurczaków. Farmer Olsen bał się, że pozostałe ptaki mogłyby, z powodu inności, zaatakować znoszącego złote jaja "cudownego Mike'a". Dlatego ten był trzymany w odosobnieniu.
Zresztą i tak rzadko bywał w swoim rodzinnym kurniku. Większość czasu spędzał w podróży i na specjalnych pokazach. Razem ze swoim właścicielem odwiedzał kolejne stany Ameryki. Był m.in. w Nowym Jorku, Atlantic City, San Diego i Los Angeles. Wszędzie budził podziw. By go zobaczyć przed miejscami w których był prezentowany światu ustawiały się kolejki. Ludzi nie odstraszała też cena: 25 centów od osoby. Olsen miał w ten sposób zarabiać ponad 4 tys. dolarów miesięcznie. Wówczas była to mała fortuna. Taki dochód oznaczał, że niezwykłego kurczaka w miesiąc oglądało ponad 16 tys. osób. Farmer zarobione pieniądze inwestował w swoje gospodarstwo, kupił sprzęt, ciężarówkę i spłacił długi. Jak przypomina "Fort Collins Coloradoan" niektórzy uważali, że Olsen stał się obrzydliwie bogaty.
Niektórzy sąsiedzi Olsena nie pochwalali tego, że kurczaka pozostawiono przy życiu. Nie wiadomo jednak, czy rzeczywiście przejmowali się tym, że ptak może cierpieć, czy po prostu zazdrościli szybko bogacącemu się farmerowi. Rodzina miała otrzymywać listy w których oskarżano ich o okrucieństwo wobec Mike'a. "To nieprawda. Dbamy o niego najlepiej jak się da" - bronił się farmer, który ubezpieczył koguta na 10 tys. dolarów.
Ameryka oszalała na punkcie "cudownego Mike'a". Początkowo gazety co kilka dni informowały o tym co jadł, ile przytył i jak się miewa. Artykuły na jego temat zamieszczono w czasopismach "Life" i "Time". Mike miał trafić też do Księgi Rekordów Guinnessa, choć dziś próżno szukać tam informacji o nim.
Żył 18 miesięcy. Zginął, bo rolnik zapomniał strzykawki
Sława odeszła wraz z bezgłowym kurczakiem. Mike pozbawiony dziobu, oczu i jednego ucha żył przez 18 miesięcy. 17 marca 1947 roku wracając z tournée Olsen zatrzymał się w motelu w Arizonie. W środku nocy ptak zaczął się dusić. Farmer, by mu pomóc musiał użyć strzykawki którą odessałby wydzielinę zbierającą się w przełyku ptaka. Robił to nie raz.
Jednak okazało się, że tym razem Mike pomocy nie otrzyma. Lloyd Olsen zostawił sprzęt niezbędny do uratowania swojego podopiecznego w jednym z miejsc, które razem odwiedzali. Mike bez głowy udusił się. "Przez lata twierdził, że sprzedał go jednemu facetowi podczas wystawy. Dopiero kilka lat przed śmiercią przyznał się, że Mike zmarł mu na rękach. Myślę, że nigdy nie chciał przyznać się do tego, że dał plamę" - wspominał w rozmowie z BBC prawnuczek farmera Troy Waters.
Mike ma pomnik, są biegi jego imienia
W mieście Fruita, rodzinnej miejscowości Mike'a, o kurczaku wciąż pamiętają. Dziennik "Chicago Tribune" w 2000 roku informował o tym, że bezgłowy Mike stał się nieśmiertelny dzięki metalowej rzeźbie. Mike zaklęty w metalu waży ponad 100 kilogramów. - Wykonałem go tak, by wyglądał dumnie i wyniośle - mówił dziennikarzom Lyle Nichols, autor rzeźby.
Historia kurczaka ożyła na nowo. W 2009 roku 10 maskotek stworzonych na jego podobieństwo ruszyło, razem z turystami, w świat. W odpowiedzi do organizatorów akcji zaczęły przychodzić maile z fotografiami pluszowego Mike'a z Izraela, Jordanii, Egiptu czy Walii.
Na jego oficjalnej stronie internetowej można kupić koszulki z podobizną koguta. Każdego roku, w pierwszy weekend czerwca, organizuje się tu Festiwal Bezgłowego Kurczaka Mike’a. Chętni mogą wziąć udział w biegu na 5 kilometrów, sprawdzić ile skrzydełek z kurczaka są w stanie zjeść i jak daleko potrafią rzucić jajkiem.
W 2017 roku festiwal ku pamięci koguta odbędzie się już po raz dziewiętnasty.
Autor: Tamara Barriga / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Fort Collins Coloradoan 14.05.2009, The Palm Beach Post 02.04.2000