Porodówka szpitala we Wrocławiu zamknięta – powodem jest obecność ciężarnej z koronawirusem. Jeszcze niedawno dla rodzących kobiet w takiej sytuacji istniał w regionie specjalny oddział, ale został zlikwidowany. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Porodówka wrocławskiego szpitala uniwersyteckiego pozostaje na razie wyłączona z użytku. W sobotę wieczorem pojawiła się tu rodząca pacjentka, u której pierwszy wynik testu potwierdził zakażenie koronawirusem. - Każda pacjentka przy wejściu do szpitala jest sprawdzana nie tylko ankietą, nie tylko badaniem położniczym, ale też istnieje możliwość przeprowadzenia testów PCR – zwraca uwagę prof. Mariusz Zimmer z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.
Wynik testu był znany po siedmiu godzinach od przyjęcia kobiety do szpitala. Akcja porodowa rozwijała się powoli, więc zgodnie z procedurami kobieta powinna zostać przekazana do oddziału dla pacjentek covidowych. Problem w tym, że taki oddział stworzony w innej placówce – w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym we Wrocławiu od czerwca nie funkcjonuje. Cięcie cesarskie zrobiono więc na miejscu.
- Daliśmy sobie medycznie radę, ale jakie to rodzi konsekwencje? Takie, że musiałem zamknąć przyjęcia innych ciężarnych – podkreśla prof. Mariusz Zimmer. Na kwarantannę trafiło siedmioro pracowników szpitala - lekarze i położne. Mimo że kolejne dwa testy pacjentki były negatywne - sanepid uznał, że ma być taktowana jak ozdrowieniec. Blok porodowy będzie mógł być otwarty dopiero za kilka dni.
W dolnośląskim urzędzie wojewódzkim reporterzy "Polski i Świata" TVN24 pytali o powody zamknięcia oddziału dla pacjentek z koronawirusem. "Mając na uwadze małą liczbę kobiet hospitalizowanych w dedykowanej części oddziału, a także funkcjonowanie oddziałów buforowych, oddział ginekologiczno-położniczy w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym we Wrocławiu przy ul. Kamieńskiego funkcjonuje obecnie w normalnym trybie" – wyjaśniło biuro prasowe Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego.
Wojewoda dolnośląski pytał o stanowisko w tej sprawie krajowego konsultanta w dziedzinie położnictwa i ginekologii - profesor Krzysztof Czajkowski odradził zamykanie covidowego oddziału. - W skali województwa dolnośląskiego wystarczyłby i to z dużym zapasem oddział 10-łóżkowy. Ale taki oddział ma zwykle przećwiczone i opracowane dobre procedury - wyjaśnia.
Ten schemat działa w innych regionach. W województwie mazowieckim zakażone pacjentki przyjmowane są do szpitala jednoimiennego MSWiA. W szczecińskim szpitalu "Zdroje" dla zakażonych pacjentek z województwa zachodniopomorskiego czeka wydzielona część oddziału. - Pacjentek jest na tyle mało, że nie ma sensu wydzielanie oddziału. Jest to fragment kilku sal, gdzie rzeczywiście możemy całkowicie odizolować pacjentkę od innych - mówi dr Paweł Gonerko, zastępca dyrektora Szpitala "Zdroje" w Szczecinie.
O odsyłaniu pacjentki do innego szpitala nie może być natomiast mowy, gdy przypadek jest nagły. Dlatego każdy szpital powinien mieć przygotowaną salę, by w pełnym reżimie sanitarnym móc udzielić pomocy zarówno matce jak i dziecku. Do tej pory przypadków zakażeń wśród ciężarnych było niewiele, mówi profesor Czajkowski, ale to nie jest dobry czas na zamykanie takich oddziałów. - Ja osobiście bym poczekał do późnej jesieni i sprawdził, jak się będzie rozwijała sytuacja zakażeń - dodaje.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24