Skrajnie wychudzony, odwodniony, bez sił. Do tego tylne łapy sklejone taśmą. Na pysku otarcia wskazujące, że ktoś skrępował go i w tym miejscu. Uratowany został dzięki zaangażowaniu lokalnej społeczności, policji, straży pożarnej i organizacji prozwierzęcych. Ale gdyby wcześniej sam nie przegryzł taśmy, nikt by go pewnie nie znalazł. Victor - tak na imię dostał pies, który wygrał walkę o swoje życie.
To był sobotni poranek, miejscowość Zameczek, okolice Kluczborka na Opolszczyźnie. Pan Maciej, jadąc leśną drogą, zauważył psa, stojącego na środku drogi.
- Przejechaliśmy jeszcze dwieście metrów i dopiero wtedy dotarło do mnie, co właśnie widziałem. Ten pies miał związane taśmą tylne łapy. Zawróciłem. On nadal tam stał, był bardzo wychudzony. Chcieliśmy go z tatą złapać, ale nie było takiej szansy. Zawiadomiłem policję, ale kiedy policjanci przyjechali, pieska już nie było, uciekł do lasu - mówi Maciej Witek, od którego zaczęła się cała akcja poszukiwawcza.
Pełna mobilizacja
Mężczyzna zdążył wcześniej zrobić czworonogowi zdjęcie. Wrzucił je na Facebooka i poprosił o pomoc w poszukiwaniach. Odzew ludzi przerósł jego oczekiwania.
- Bardzo dużo ludzi pisało do mnie, że będą go szukać. Ja sam kolejnego dnia jeździłem po okolicy. Wtedy dostałem wiadomość, że pies był widziany w Kluczborku na ulicy Fabrycznej. Tam było wielu wolontariuszy. Ponownie wezwano policję - relacjonuje Maciej Witek.
Oprócz policjantów na miejsce wezwano też straż pożarną, która dysponowała specjalnym sprzętem do odławiania zwierząt. Chwilę trwało, zanim zwierzaka udało się złapać. Uciekał, był agresywny.
- Pies był w opłakanym stanie. Wolontariusze Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami przewieźli go od razu do weterynarza. Mimo że to sporych rozmiarów pies, ważył zaledwie osiem kilogramów. Po oględzinach ran lekarz stwierdziła, że musiał mieć też zaklejone przednie łapy i pysk - mówi Dawid Gierczyk, rzecznik kluczborskiej policji.
"To mogły być ostatnie godziny"
Wyniki obdukcji weterynaryjnej były szokujące. Zanik mięśni w łapach, skrajne wychudzenie, silne odwodnienie, szmery serca, otarcia i rany, uszy pokryte strupami.
Czworonóg nadal przebywa w klinice weterynaryjnej w Opolu. Dostaje kroplówki, odżywki. Powoli dochodzi do siebie.
- Nie wiemy, co się działo z nim wcześniej, ile leżał w lesie, co mu robili właściciele. Wygląda na to, że nie jadł od miesiąca. Na pyszczku ma stare, zabliźnione rany. Ale też nowe, po tym, jak sobie zrywał taśmę. Dostał imię Victor. Bo sam sobie wywalczył życie - mówi Aleksandra Czechowska z TOZ w Opolu.
- Jeszcze nigdy nie widziałem zwierzęcia w takim stanie. Panie wolontariuszki mówiły, że to mogły być ostatnie godziny jego życia. Wyglądało to strasznie - dodaje Maciej Witek.
Ale wszystko wskazuje na to, że Victor się wykaraska. Po prawie dwóch dniach bez ruchu stanął na nogi, odbywa nawet krótkie spacery.
- Kiedy dojdzie do pełni sił, znajdziemy mu najlepszy dom na świecie - zapewnia Aleksandra Czechowska i jednocześnie dodaje, że jeśli sprawca się znajdzie, to dla niego z kolei, jako oskarżyciel posiłkowy, TOZ będzie starać się o jak najdłuższy pobyt za kratami.
Dawid Gierczyk, rzecznik policji w Kluczborku zapewnia, że jednostka traktuje sprawę priorytetowo. - Trwają bardzo intensywne działania, zmierzające do ustalenia sprawcy - mówi.
Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TOZ Opole