Wśród odgłosów beczenia i brzęczenia specjalnej maszynki około 20 owiec z wrocławskiego zoo przeszło coroczne obowiązkowe strzyżenie. – To bezbolesne – zapewniają eksperci.
- Musimy pomóc owcom, bo te, które mamy w naszym zoo, same nie zrzucają okrywy. Trzeba je strzyc raz do roku. Do tego celu wynajmujemy profesjonalistę z wieloletnim doświadczeniem – mówi Mirosław Piasecki, dyrektor ds. hodowlanych z zoo we Wrocławiu.
Strzygą po nowozelandzku
W niedzielę swoją wełną nieśmiało dzieliły się: węgierska owca racka, owca św. Jakuba, wrzosówki i świniarki.
Choć strzygacz postępował ze zwierzętami delikatnie, to te wydawały się niezadowolone z jego usług. Jednak eksperci uspokajają. Metoda jest całkowicie bezbolesna i niemal bezstresowa.
– To sposób nowozelandzki. Tu nie wiąże się owcy, nie kładzie się jej na stole, gdzie musiałaby leżeć jak podczas operacji. Pan je po prostu sadza na stołeczku i płynnymi ruchami strzyże. Po kilkunastu takich fryzjerskich cięciach okrywa schodzi jednym wielkim płatem. Zanim owca się zorientuje, już jest ostrzyżona. To trwa zaledwie kilka minut – relacjonuje Piasecki.
Owcza wełna dla artystów
Wszystkie zabiegi wykonywano na oczach odwiedzających zoo.
– To wspaniałe doświadczenie edukacyjne dla dzieci – zachwycały się matki.
Z kolei inni dostrzegali pozytywną zmianę w owczym życiu.
– Na pewno będzie im lżej i chłodniej – zauważył jeden z odwiedzających. Pozostałości po strzyżeniu trafią teraz do zaprzyjaźnionych z zoo gospodarstw, gdzie będą wykorzystywane do przeprowadzenia artystycznych warsztatów. Część zasili Uniwersytet Przyrodniczy i zainteresowanych "owczym materiałem" twórców.
Zoo we Wrocławiu:
Autor: tam/mz / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław | M. Skrobotowicz