Przez lata o tym, co się działo za murami laboratorium, nie wiedzieli nawet okoliczni mieszkańcy. W kontrolowanym przez Związek Radziecki instytucie prowadzono badania nad bronią biologiczną. Ebola, gorączka krwotoczna, krztusiec - w czasach zimnej wojny w banku placówki zgromadzono najniebezpieczniejsze wirusy. Dziś w Těchonínie, tuż przy polskiej granicy, działa jedyny w Europie szpital zakaźny dla ofiar biologicznego terroryzmu. Ekipa "Czarno na białym" jako pierwsza polska telewizja zwiedziła Centrum Ochrony Biologicznej.
Puste łóżka, ciągnące się ciemne korytarze i śluzy pod ciśnieniem, przez które trzeba przejść, by dostać się do środka. Miejsce, w którym lekarze chodzą w gumowych skafandrach. Stąd poważnie chorzy pacjenci nie wracają.
Tak wygląda ukryty w lesie jeden z budynków wojskowego kompleksu czeskiej armii. Znajduje się zaledwie kilkaset metrów od najbliższej wioski i tylko kilkanaście kilometrów od przygranicznego Międzylesia (woj. dolnośląskie). Nie prowadzą do niego żadne znaki ani wskazówki. Jedyną drogą dojazdu jest wąska asfaltówka z Těchonína, 700-osobowego miasteczka. Na bramie strzeżonego kompleksu, widnieje duży znak informujący o zagrożeniu biologicznym.
Tajna współpraca z ZSRR
Jeszcze 40 lat temu prowadzono tu badania nad bronią biologiczną. Pierwsza baza czeskiej armii powstała przed 1939 r., ale dopiero w czasach zimnej wojny działalność ośrodka się rozwinęła.
- Naszym partnerem był Związek Radziecki - przyznaje płk Jan Österreicher, żołnierz czeskiej armii. Nie ukrywa, że prowadzone badania były tajne.
Początkowo naukowcy mieli zająć się "obroną ludzkiego zdrowia" w razie niekonwencjonalnych ataków. Z czasem współpracę na linii Těchonín-Moskwa coraz bardziej zacieśniano. Z biegiem lat w instytucie powstał bank najniebezpieczniejszych wirusów, do którego dostęp mieli tylko pracujący tam Czesi i komuniści z Rosji. Ośrodek miał też szkolić tajnych agentów i dostarczać im biologiczną broń, ale tego nigdy oficjalnie nie udowodniono.
Po upadku bloku wschodniego, a dokładniej w 1992 roku, Światowa Organizacja Zdrowia nakazała Czechosłowacji zniszczyć wszystkie niebezpieczne wirusy, które były przetrzymywane w Těchonínie.
SARS, wąglik i ebola
Obecnie na terenie instytutu znajduje się szpital zakaźny o najwyższym poziomie zagrożenia biologicznego BSL-4. To jedyny tego typu obiekt w tej części Europy.
- Czwarty stopień oznacza, że mogą do nas trafiać pacjenci z ebolą, gorączką krwotoczną czy innymi śmiertelnymi chorobami, na które nie ma ani leków, ani szczepionek - wyjaśnia Michal Kroča, pracujący od 20 lat żołnierz z Centrum Ochrony Biologicznej w Těchonínie.
To właśnie tu mogą trafić ofiary chemicznego czy biologicznego terroryzmu. Jedyną pozostałością, po największym banku wirusów w komunistycznym świecie, są laboratoria.
- Budynek przekształcony w szpital służy przede wszystkim do izolacji pacjentów z chorobami zakaźnymi takimi jak m.in. SARS czy wąglik. Naszymi pacjentami są żołnierze wracający z zagranicznych misji. Przechodzą tu kwarantannę. Wszystkie sale są sterylne, a lekarz tak na dobrą sprawę nie ma kontaktu z pacjentem - dodaje Kroča i zaznacza, że to jedna z najnowocześniejszych placówek medycznych na świecie.
Więcej na ten temat wkrótce w portalu tvn24.pl i o godz. 20.30 w reportażu Katarzyny Górniak w programie "Czarno na białym" na antenie TVN24.
Centrum Ochrony Biologicznej znajduje się kilkanaście kilometrów od Międzylesia (woj. dolnośląskie):
Autor: M.Balukiewicz/kv/zp / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24 | A.Diehl/balu