Do Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu wysłano trzy apelacje w sprawie mężczyzny, który niemal dwa lata temu zostawił ładunek wybuchowy w jednym z miejskich autobusów. Od kary 20 lat więzienia odwołuje się prokuratura, pełnomocnik posiłkowy i obrona bombera.
- Sąd doszedł do przekonania, że zamiarem oskarżonego była chęć dokonania zabójstwa wielu osób, a wcześniej zdobycie korzyści majątkowej - wyjaśniał sędzia Marcin Sosiński. I argumentował, że zamiar R. było widać w poszczególnych etapach jego zachowania. I choć oskarżonemu groziło nawet dożywocie to sąd wziął pod uwagę okoliczności łagodzące: częściową niepoczytalność i młody wiek oskarżonego.
Obrona zarzuca sądowi uchybienia
Wyrok nie był prawomocny. A obrońcy tuż po ogłoszeniu orzeczenia zapowiadali apelację. Teraz wysłali ją do Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu. Wskazują w niej, że sąd dopuścił się w niej szeregu uchybień. - W apelacji zarzucamy naruszenie, przez sąd pierwszej instancji, procedury karnej i błędy w ustaleniach faktycznych - mówi Paweł Wójcik, obrońca bombera.
Czego domaga się obrona mężczyzny? - Mamy dwa wnioski. Przy zmienionej kwalifikacji karnej wnioskujemy o wymierzenie kary w dolnym wymiarze ustawowego zagrożenia przy zastosowaniu instytucji nadzwyczajnego złagodzenia kary. Jeśli będzie to niezbędne to wnosimy o uchylenie wyroku i przekazanie sprawy do ponownego rozpatrzenia - wyjaśnia Wójcik.
Prokuratura chce 25 lat
Oskarżyciel publiczny przed sądem pierwszej instancji wnioskował dla R. o karę 25 lat pozbawienia wolności. Po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem wyroku prokuratura zdecydowała się na złożenie apelacji. Jak przekazuje Tomasz Krzesiewicz z Dolnośląskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej we Wrocławiu oskarżyciel publiczny domaga się zwiększenia wymiaru kary do 25 lat.
- Wyrok był słuszny. Nie kwestionujemy przyjętej kwalifikacji prawnej i okoliczności wskazanych przez sąd pierwszej instancji. Jednak wymiar kary powinien być wyższy - powiedział Krzesiewicz. I dodał, że w apelacji znalazł się też wniosek o konieczność wypłaty nawiązki w wysokości 20 tysięcy złotych dla poszkodowanych przez Pawła R. Prokuratura uważa również, że oskarżony nie powinien być zwolniony z opłaty kosztów sądowych.
Od wyroku odwołał się też oskarżyciel posiłkowy - pełnomocnik jednej z pokrzywdzonych kobiet.
Zostawił bombę w autobusie, z Wrocławia chciał zrobić "drugą Brukselę"
Paweł R. odpowiadał za terroryzm. To on w maju 2016 roku w autobusie linii 146 zostawił reklamówkę w której znajdował się materiał wybuchowy. Torbę z autobusu wyniósł, zaalarmowany przez jedną z pasażerek, kierowca. Na przystanku doszło do eksplozji. Odłamki raniły przechodzącą obok kobietę.
Rozpoczęto poszukiwania sprawcy ataku. Po pięciu dniach znaleziono go w, rodzinnym domu, w Szprotawie. Okazało się, że to 23-letni mężczyzna, wówczas student chemii.
R. usłyszał zarzut popełnienia przestępstwa o charakterze terrorystycznym, usiłowania zabójstwa wielu osób przy użyciu materiałów wybuchowych i zarzut spowodowania zdarzenia, które zagrażałoby życiu i zdrowiu wielu osób. Później usłyszał kolejny zarzut: usiłowania wymuszenia rozbójniczego. Ten związany był z telefonem, który w dniu eksplozji R. wykonał na numer 112. Wówczas przedstawił ultimatum. To właśnie podczas tej rozmowy groził, że "zrobi z Wrocławia drugą Brukselę".
Początkowo Paweł R. przyznał się do winy. Jednak później, przed sądem, wszystkiemu zaprzeczył. Podkreślał: "nie jestem żadnym terrorystą". I wskazywał, że jego celem nie było skrzywdzenie ludzi.
Trzy apelacje zostały wysłane do Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu:
Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: zdjęcie z eksperymentu procesowego