Długi czas oczekiwania na przyjazd karetki, decyzja o transporcie mimo złego stanu zdrowia, brak odpowiedniego sprzętu medycznego. Lista zarzutów matki ośmiomiesięcznej Amelki, która zmarła we wrocławskim szpitalu, jest długa. Prokuratura sprawdzi, co było przyczyną śmierci dziecka.
- Nasza córeczka zachorowała na początku stycznia. Najpierw pojechaliśmy do lekarza prywatnie. Ten stwierdził nieżyt żołądka. Ale stan córeczki nie polepszał się i jeszcze tego samego dnia wieczorem pojechaliśmy do szpitala. Po badaniach lekarze zdiagnozowali u niej lekkie zapalenie opon mózgowych – wyjaśnia Marta Rowgało, matka ośmiomiesięcznej Amelki.
Stan Amelki pogarszał się. Wczesnym rankiem lekarze zdecydowali o wcześniejszym przewiezieniu Amelki ze szpitala w Głogowie do wrocławskiej placówki. Wtedy zaczęły się problemy.
Karetka po półtorej godziny
- Karetka przyjechała po Amelkę ze Wschowy. Do Głogowa dojechała dopiero półtorej godziny po wezwaniu przez lekarza. Z dzieckiem do pojazdu wsiadł ojciec – mówi Rowgało. – Ratownicy na wyposażeniu mieli jedynie apteczkę i butlę tlenową, nic więcej. Kiedy Amelce zatrzymała się akcja serca, ratownik zrobił jej usta-usta, bo nie miał sprzętu – dodaje zdenerwowana.
To jednak nie koniec. Według relacji ojca w środku karetki było chłodno. On sam siedział w kurtce, a dziecko leżało przykryte jedynie kocykiem.
Kiedy Amelka była reanimowana ratownicy stanęli na wrocławskiej Leśnicy. Wzywali do siebie drugą karetkę z Wrocławia, bo jak twierdzi matka dziecka, nie mieli odpowiedniego sprzętu by ratować jej dziecko.
Kiedy Amelka trafiła na oddział intensywnej terapii Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego, jej stan był krytyczny. Dziecko trzy dni później zmarło.
Sprawę wyjaśni prokuratura
Przedstawiciele Przychodni Eskulap ze Wschowy, która była odpowiedzialna za wysłanie do Głogowa karetki i transport dziecka, przyznają że rzeczywiście trasa zabrała zbyt dużo czasu. W rozmowie z dziennikarzami "Gazety Wrocławskiej" odpierają jednak zarzuty o to, że pojazd był źle wyposażony.
- Ja jestem w szoku, co oni opowiadają. Teraz robią z nas głupków i kozły ofiarne, ale ja wiem dokładnie co się działo - mówi zbulwersowana matka.
Jak informuje Gazeta Wrocławska, sprawą zajmie się głogowska prokuratura. Biegli mają sprawdzić, co było przyczyną śmierci ośmiomiesięcznego dziecka.
Autor: bieru/roody//b / Źródło: TVN24 Wrocław, Gazeta Wrocławska
Źródło zdjęcia głównego: TVN24