Wrocławianin w 29 dni pokonał na swoim rowerze ok. 2 tysięcy kilometrów po australijskich bezdrożach. Canning Stock Route jest uważana za jeden z najtrudniejszych szlaków na świecie: wiedzie przez 4 pustynie i niemal 900 piaszczystych wzgórz.
To była druga próba zmierzenia się Mateusza Waligóry z australijską trasą. - Jest trudna nawet dla samochodów terenowych. Rowerzystom jej pokonanie może wydawać się nierealne, ale mi się w końcu udało - cieszy się Waligóra. Co więcej, trasę pokonał w czasie krótszym niż planował. Rowerzysta przygotowany był na 40 dni podróży. Skończył po 24 dniach.
Pożar mógł powstrzymać próbę
Jednak nie było łatwo. Jak mówi mężczyzna o problemy na środku australijskich pustyni nie trudno. Ubiegłoroczną próbę zniweczyła powódź. Teraz cierpliwość Waligóry również została przetestowana.
- W tym roku miałem problem z pożarem buszu. Utknąłem na dwa dni, ale wiatr mi sprzyjał i mogłem ruszyć dalej - wspomina rowerzysta.
Szerokie opony i przyczepka na wodę
Podczas podróży jedyny kontakt ze światem zapewniał mu telefon satelitarny. To dzięki temu urządzeniu mógł w razie potrzeby wezwać pomoc. Na szczęście ta nie była potrzebna. Niezbędny natomiast był inny sprzęt i specjalistyczny rower.
- Ma on szerokie opony, dwa razy szersze niż w tradycyjnym rowerze górskim. Dzięki temu nie zapadają się w piachu i można przemierzać szlaki nie do pokonania na zwykłym rowerze - przyznaje Waligóra. Nie tylko szerokość kół różni pojazd Waligóry od pozostałych. Rower wyposażony jest w trzecie koło, które jest przyczepą. - Służyła mi do transportu wody. Bez tego nie byłoby możliwe pokonanie trasy - twierdzi poszukiwacz przygód.
I zapewnia, że australijska wyprawa nie była jego ostatnią. - To mój sposób na życie - wyznaje Waligóra.
Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: nakrancach.pl | Mateusz Waligóra