Pszczelarz z Głuchołaz (Opolskie) stracił niemal pół swojej pasieki i pół miliona pszczół. Pszczelarze są przekonani, że ktoś świadomie wytruł pszczoły i był to atak osoby znającej się na ich fachu. Za pomoc w znalezieniu odpowiedzialnego za śmierć owadów oferują trzy tysiące złotych nagrody. Sprawę wyjaśnia też policja.
Pszczelarz z Głuchołaz w ciągu kilku chwil stracił niemal połowę swojej pasieki. - Pan Ryszard poszedł odwiedzić pasiekę i zauważył, że na wylotkach uli znajduje się bardzo duża ilość martwych pszczół. Podniósł daszek i zobaczył coś, czego żaden pszczelarz nie chciałby w życiu zobaczyć - mówi Antoni Ożug, prezes Koła Związku Pszczelarzy w Głuchołazach. W ulach znajdowała się gruba warstwa martwych pszczół.
"Ktoś w świadomy sposób wytruł pszczoły"
Właściciel pasieki o sprawie poinformował Ożuga. - Gdy jechałem na miejsce po głowie chodziły mi najróżniejsze przypuszczenia, ale nie spodziewałem się, że ktoś, w tak ewidentnie świadomy sposób, mógł wytruć pszczoły - przyznaje prezes Koła Związku Pszczelarzy w Głuchołazach. I dodaje: - Szliśmy od ula do ula. W każdym z nich znajdowała się ślady białej substancji, która wykluczała nieszczęśliwy zbieg okoliczności typu niewłaściwe stosowanie środków ochrony roślin.
Zdaniem pszczelarzy to, co stało się w głuchołaskiej pasiece, to "ewidentne działanie z premedytacją". Skąd ta pewność? - Resztki białej, mazistej substancji znajdowały się zarówno w środku ula, jak i na wylotkach - twierdzi Ożug. I wylicza, że trujący środek podano do 30 uli. - Całkowicie zginęły owady zamieszkujące 20 z nich, te z kolejnych 10 zostały poważnie podtrute. Nie wiadomo, ile przeżyje. Na razie mówimy o śmierci pół miliona pszczół - podkreśla pszczelarz.
Policja szuka, pszczelarze mają podejrzenia
O sprawie poinformowano policję. Pszczelarze sprawę zgłosili też władzom Głuchołaz, Państwowej Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa oraz lekarzowi weterynarii.
- Wszczęto dochodzenie w sprawie uśmiercenia pszczół. Te zostały zabezpieczone i zostaną przebadane przez powołanego do tego biegłego. Wszystko po to, by wyjaśnić, czy i jak zostały otrute - informuje mł. asp. Mateusz Schweiger z policji w Nysie. I dodaje: - Trwają czynności w celu wyjaśnienia okoliczności tego zdarzenia i ustalenia osoby odpowiedzialnej za to, co się stało.
Śledztwo trwa, ale pszczelarze mają swoje podejrzenia. - Moim zdaniem mamy do czynienia z kimś, kto musiał dobrze znać ten teren. Poza tym to ktoś, kto zna się na pszczołach i musiał mieć z nimi kontakt, bo wiedział dokładnie jak zbudowany jest ul - przyznaje Ożug. Za pomoc we wskazaniu sprawcy zatrucia pszczół wyznaczono trzy tysiące złotych nagrody.
Autor: tam/ks / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Koło Pszczelarzy w Gluchołazach