Po przeprowadzonej reformie edukacji w tym roku naukę w szkołach średnich rozpoczną uczniowie z dwóch roczników jednocześnie. Napotykają przez to problemy przy rekrutacji, brakuje dla nich miejsc w wybranych placówkach. Procedurę rekrutacji do szkół średnich i pojawiające się wątpliwości w tej sprawie wyjaśniła dziennikarka "Gazety Wyborczej" Justyna Suchecka.
W tym roku do szkół ponadpodstawowych pójdą uczniowie z dwóch równoległych roczników - tego, który skończył ostatnią klasę gimnazjum, oraz o rok młodszego, który skończył ósmą klasę szkoły podstawowej. W związku z tym pojawiają się problemy z rekrutacją i miejscem w wybranych przez uczniów szkołach.
Proces rekrutacji do szkół średnich wyjaśniła w mediach społecznościowych Justyna Suchecka, dziennikarka "Gazety Wyborczej", która specjalizuje się w tematyce edukacji. Za jej zgodą, publikujemy wpis w całości.
JAK DZIAŁA REKRUTACJA I DLACZEGO CZĘŚĆ UCZNIÓW ZOSTAŁA NA LODZIE?*
1. Wiosną uczniowie (ostatni gimnazjaliści i pierwsi ósmoklasiści) wybierali w elektronicznym systemie, do jakich szkół chcą od września pójść. W niektórych miastach mogli rejestrować się do wszystkich placówek np. kilkudziesięciu szkół i klas. Stąd wzięły się informacje o np. 800 kandydatach na 30 miejsc, ALE…
2. Uczniowie musieli wybranym szkołom i klasom nadać priorytet. Jeśli ktoś chciał się rekrutować np. do 8 szkół, to nie oznaczało, że gdy ma świetne wyniki, zablokuje miejsce w tych ośmiu placówkach. DLACZEGO? O TYM ZA MOMENT.
3. Listę wybranych oddziałów (klas) w szkołach kandydaci układali w kolejności od najbardziej do najmniej preferowanych. A wydrukowany i podpisany wniosek oraz dokumenty składali TYLKO w szkole pierwszego wyboru.
4. W czerwcu uczniowie otrzymali wyniki egzaminów zewnętrznych. I dostali kilka dni, by zmienić listę swoich preferencji. Jeśli wypadli słabiej niż planowali, mogli zmienić kolejność według której poszeregowali szkoły i klasy. Jeśli ich "szkoła numer jeden" zmieniała się - po prostu zabierali z niej papiery i zanosili do innej.
5. Po tych kilku dniach uczniowie dostali kolejne dni na składanie świadectw ukończenia szkoły i zaświadczeń o wynikach egzaminu ósmoklasisty. I znów: TYLKO w jednej szkole.
6. Po zamknięciu tego etapu komisje rekrutacyjne zaczęły sprawdzać, czy to co uczniowie wpisali do systemu elektronicznego, zgadza się z tym, co przynieśli na papierze.
7. W lipcu w szkołach wywieszono listy zakwalifikowanych. I okazało się, że tysiące uczniów w całym kraju zostało NA TYM ETAPIE bez przypisania do szkoły. I w świat poszły (prawdziwe) dane: w Szczecinie swojej szkoły nie znalazło blisko 900 nastolatków, w Krakowie aż 2,5 tys., w Gdańsku i Rzeszowie – ponad 1,2 tys., w Olsztynie - 800, w Lublinie – 600, w Elblągu – 200.
8. Kiedy ci uczniowie będą wiedzieli co dalej? Kiedy ci, którzy się dostali „za pierwszym razem” potwierdzą w szkołach swoje decyzje rekrutacyjne. ALE NIE, ci którzy się dostali, NIE BLOKUJĄ właśnie miejsca w kilku placówkach. W systemie przypisani są tylko do JEDNEJ SZKOŁY I KLASY.
9. Tak, część miejsc się zwolni, ale głównie dzięki dwóm grupom uczniów: tym, którzy wybiorą jednak oświatę niepubliczną (tam rekrutacja rządzi się swoimi prawami) i tym, którzy wybiorą szkołę w innym mieście. Systemy rekrutacyjne różnych samorządów nie widzą się, czyli np. uczeń mógł rzeczywiście dostać się równocześnie do dwóch szkół – dajmy na to - w Wieliczce i Krakowie, ALE NIE MÓGŁ dostać się do dwóch szkół w Krakowie. System to wyklucza.
10. Dlaczego skoro np. w Krakowie 2,5 tys. chętnych zostało na lodzie, to w tamtejszych liceach równocześnie nadal jest ok. 500 wolnych miejsc już na pierwszym etapie rekrutacji? Wróćmy do punktu o priorytetach: niektórzy uczniowie nie dostali się nigdzie, bo np. wybrali tylko trzy szkoły w systemie (wbrew temu co mówią rządzący: dla wszystkich byłoby lepiej, gdyby uczniowie wybierali jak najwięcej, bo NIKOMU nie blokują na koniec miejsca, ale ich wybory kolejkują się w systemie tak długo, aż trafią do najlepszej czyt. z najwyższym możliwym dla siebie progiem szkoły). I tak w efekcie, są tacy uczniowie którzy mają np. 150 punktów, a nie mają jeszcze przypisanej szkoły.
11. Wszyscy nieprzypisani będą brali teraz udział W DRUGIM ETAPIE rekrutacji. Ten absolwent ze 150 punktami będzie mógł jednak walczyć tylko o miejsca, których w rzeczywistości nie wybrali jego znacznie słabsi koledzy. To zwykle licea przy zespołach szkół zawodowych, często takie, które od lat nie miały naboru.
12. Pierwsze etapy rekrutacji pokazują, że to jednak wolne miejsca głównie w szkołach branżowych. Młodzież z różnych (nie mówię, że słusznych) powodów nie chce ich wybierać. Przykład: w Rzeszowie było ok. 5,6 tys. kandydatów na 5,4 tys. miejsc, 19 proc. miejsc przygotowano dla nich w branżówkach. Zainteresowanych nimi było tylko 3 proc. absolwentów.
13. Rekrutacja uzupełniająca będzie trwała do ostatnich dni sierpnia.
I NA KONIEC: Czytam w mediach społecznościowych złośliwe komentarze pod adresem nastolatków i ich rodziców: że walka o miejsce w prestiżowym liceum to snobizm, że można się uczyć w małym mieście i nie trzeba jechać do Warszawy (tutaj aplikuje ok. 18 tys. nastolatków spoza stolicy), że "za moich czasów" szło się do branżówek i NIKT NIE NARZEKAŁ.
Rzecz w tym, że ani nie jesteśmy za "państwa czasów", ani to nie Wy macie prawo decydować o tym, co byłoby najlepsze dla tych nastolatków. Być może część rzeczywiście nie poradzi sobie w liceach, będzie powtarzać klasę, zmieni szkołę, na koniec nie zda matury. Ale mają prawo podejmować to ryzyko i uczyć się na błędach. Obśmiewanie ambicji i aspiracji młodych ludzi to jedna z tych rzeczy, które irytują mnie najbardziej.
A poza tym jak zawsze SERDECZNIE POZDRAWIAM
* W większości samorządów, bo mogą być małe odstępstwa; nie podaję dat, bo każdy organ prowadzący ustalał je sam.
+ DODAJĘ, bo widzę, że jeszcze jedna rzecz jest niejasna: Uczeń, który miał dajmy na to 150 punktów i nie dostał się do szkoły pierwszego wyboru, z automatu przesuwany jest do szkoły drugiego, trzeciego itd. wyboru.i tam "wypycha" słabszych kolegów, nawet jeśli dla nich to była szkoła pierwszego wyboru. O przyjęciu decyduje liczba punktów.
Autor: Justyna Suchecka / Źródło: Gazeta Wyborcza