Młody niedźwiedź czarny utknął głową w plastikowym pojemniku i nie potrafił się wydostać. Zwierzaka zauważyła pracownica parku przyrody, która natychmiast ruszyła maluchowi na pomoc. Jak tłumaczą eksperci, wyrzucanie opakowań w lesie może skończyć się tragicznie dla jego mieszkańców.
Sarah Lindgren, pracownica parku przyrody ze stanu Pensylwania zauważyła w zeszłą niedzielę nietypową sytuację. Gdy przejeżdżała przez miejscowość Cross Fork, zauważyła na poboczu drogi małego niedźwiedzia czarnego. Młode miało na głowie szczelnie przylegający, plastikowy pojemnik.
- Na początku myślałam, że nie żyje - powiedziała Lindgren w rozmowie ze stacją CNN. Ostrożnie zbliżyła się do zwierzęcia, które rozpoznało obecność człowieka i dało znak życia. Kobieta chwyciła plastikowy pojemnik, próbując pomóc niedźwiedziowi w uwolnieniu się z potrzasku. Po około 10 sekundach przestraszone młode było wolne. Oszołomiony niedźwiadek odbiegł w stronę lasu i wspiął się na drzewo.
Mogło zakończyć się tragicznie
- Bardzo wątpię, czy zwierzę przeżyłoby kolejny dzień bez interwencji. Było bardzo słabe i odwodnione - powiedziała Lindgren. - Na dodatek znalazło się tuż przy utwardzonej drodze ze stromym zejściem do strumienia. Niedźwiadek mógłby został potrącony przez samochód lub umrzeć z odwodnienia w ciągu jednego dnia - dodała.
Według Lindgren młode miało około ośmiu miesięcy. Chociaż nigdzie nie zobaczyła jego matki, zwierzak powinien być wystarczająco dorosły, aby samodzielnie przetrwać. Jak podkreśliła, w takich sytuacjach należy zawsze kontaktować się z władzami parku. Strażnicy przyrody apelują natomiast do ludzi, żeby puste opakowania wyrzucali do śmietników i nie narażali zwierząt na niebezpieczeństwo.
Źródło: CNN