Po tygodniu od trzęsienia ziemi, jakie nawiedziło południowo-wschodnią Turcję i północną Syrię, w wielu miejscach rozpoczynają się prace porządkowe. Polscy strażacy nadal pozostają w tureckim mieście Besni, gdzie niosą pomoc ocalałym. Ich powrót do kraju planowany jest na 15 lutego - przekazał komendant główny Państwowej Straży Pożarnej generał brygadier Andrzej Bartkowiak. Sytuację z Besni relacjonują korespondent TVN24 Paweł Łukasik i operator TVN24 Tomasz Burdal.
Rośnie bilans ofiar śmiertelnych trzęsienia ziemi w Turcji i Syrii, do którego doszło w ubiegły poniedziałek. W poszukiwaniu ocalałych biorą udział zespoły ratownicze z całego świata, w tym polscy strażacy z grupy HUSAR. Ich działania relacjonują z tureckiego Besni korespondent TVN24 Paweł Łukasik i operator TVN24 Tomasz Burdal.
"Musiałby zdarzyć się cud"
Jak opowiadał na antenie TVN24 reporter Paweł Łukasik, w wielu miejscach najbardziej dotkniętych przez trzęsienie ziemi rozpoczynają się prace rozbiórkowe. Ciężki sprzęt budowlany powoli zajmuje miejsce ratowników, którzy jeszcze kilkadziesiąt godzin temu wyciągali uwięzionych żywych ludzi z gruzowiska.
- Od dłuższego czasu nie ma już jednak wielu sygnałów, a szczerze mówiąc, żadnych, przynajmniej w tych miejscach, gdzie operowali polscy ratownicy, świadczących o tym, że ktoś żywy mógł przetrwać pod gruzami - podsumował Łukasik. - Oczywiście to co oglądaliśmy podczas tego trzęsienia ziemi (...) te wielogodzinne poszukiwania i fakt, że ponad 120 godzin [po trzęsieniu - red.] pod gruzami znajdowano żywe osoby, z pewnością da nadzieję wielu osobom.
Szanse na odnalezienie ocalałych są jednak niewielkie, a właściwie "cud musiałby się zdarzyć, aby taką osobę jeszcze odnaleźć wśród gruzów". Wiele osób czeka na wydobycie ciał swoich bliskich, aby nie trafili oni do zbiorowych mogił - relacjonował reporter.
Łukasik dodał, że w ciągu kolejnych dni bilans ofiar trzęsienia ziemi będzie rósł, podobnie jak bilans strat materialnych - dobytek straciły tysiące mieszkańców Turcji i Syrii. Stan wielu budynków jest bardzo zły, i nawet te, które się nie zawaliły, prawdopodobnie nie nadają się do ponownego zamieszkania.
- Tutaj były alejki, tutaj było przedszkole, tutaj były sklepy. To wszystko jest, ale zupełnie zmieniło swój charakter - opowiadał Łukasik. - Tutaj jest nawet szkolne boisko i plac zabaw, który w tej chwili zamienił się w miasteczko namiotowe (...) gdzie można przynajmniej się ogrzać, przez chwilę spędzić czas - relacjonował.
Strażacy pomagają do końca
Działania grupy ratowniczej HUSAR Poland zmierzają ku końcowi, powrót strażaków do kraju zaplanowano na 15 lutego - poinformował w poniedziałek komendant główny Państwowej Straży Pożarnej generał brygadier Andrzej Bartkowiak.
"Działania #HUSAR Poland zbliżają się ku końcowi. Na środę 15 lutego zaplanowano powrót polskiej grupy do kraju, ale jeszcze pozostajemy w gotowości" - napisał w poniedziałek na Twitterze szef PSP.
Grupa ratownicza HUSAR Poland - 76 strażaków i osiem wyszkolonych psów - do Turcji wyleciała w poniedziałek 6 lutego wieczorem, kilka godzin po trzęsieniu. Polscy strażacy prowadzą akcję ratowniczą w mieście Besni, w którym wskutek trzęsienia ziemi zawaliło się blisko trzydzieści domów. Dotychczas udało im się ocalić 12 osób. Działania polskiej grupy ratowniczej miały być prowadzone do poniedziałku, 13 lutego. Komendant główny PSP poinformował jednak, że strażacy zostaną w Turcji co najmniej do środy, 15 lutego.
Strażacy z grupy HUSAR to nie jedyni Polacy niosący pomoc ofiarom tragicznego trzęsienia ziemi. "Polski personel medyczny z 1 i 2 Wojskowego Szpitala Polowego oraz Centrum Reagowania Epidemiologicznego SZ, pomagają w mobilnym punkcie medycznym w Göksun, zorganizowanym przez 2 WSzP oraz w tureckich placówkach medycznych" - przekazało Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych w mediach społecznościowych.
Trzęsienie ziemi w Turcji i Syrii
Epicentrum trzęsienia ziemi o magnitudzie 7,8, które w ubiegły poniedziałek nad ranem nawiedziło południowo-wschodnią Turcję i północno-zachodnią Syrię, znajdowało się w tureckiej prowincji Kahramanmaras. Niecałe 12 godzin później, kilkadziesiąt kilometrów na północ, miało miejsce drugie trzęsienie o magnitudzie 7,7. Obu zjawiskom towarzyszyła seria ponad 100 wstrząsów wtórnych. Tydzień po trzęsieniu ziemi, które nawiedziło południową Turcję i północną Syrię, łączna liczba ofiar śmiertelnych wynosi około 34 tysięcy.
Dotknięty trzęsieniem ziemi rejon południowo-wschodniej Turcji i północno-zachodniej Syrii jest aktywny sejsmicznie i często dochodzi w nim do wstrząsów. Jednak to ostatnie jest najpotężniejszym tego typu kataklizmem w tym regionie w ostatnim czasie. W 1999 roku na skutek trzęsienia w tureckim Izmit zginęło 17-18 tysięcy osób. Jak pokazały pomiary, wstrząsy miały magnitudę 7,6.
Najtragiczniejsze w historii pomiarów sejsmicznych trzęsienie ziemi odnotowano w 1976 roku w chińskiej prowincji Tangshan. Oficjalne dane władz mówiły o 250 tysiącach ofiar. Prawdopodobnie były mocno zaniżone, bo niektóre źródła podawały liczbę nawet 650 tysięcy zabitych. Trzęsienie ziemi w Tangshan miało - według oficjalnych danych - magnitudę 7,5, choć inne pomiary wskazywały nawet na magnitudę 8,2. Z kolei magnitudę wynoszącą 9,5 miało najsilniejsze w historii odnotowane pomiarami trzęsienie, w 1960 roku, w Chile. Zginęło wtedy ponad 1650 osób.
Poprzednie relacje ekipy TVN24 z Turcji:
Relacje Pawła Łukasika i Tomasza Burdala z Turcji
Źródło: TVN24, PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24