Chińska rakieta Długi Marsz 6A rozpadła się na niskiej orbicie okołoziemskiej, tworząc chmurę setek odłamków. Według organizacji LeoLabs, która śledzi przemieszczanie się kosmicznych śmieci, może ich krążyć nawet ponad 900. Eksperci oceniają zagrożenie, jakie wiąże się z dryfującymi szczątkami.
Rakieta nośna Długi Marsz 6A we wtorek wyniosła na niską orbitę okołoziemską 18 satelitów komunikacyjnych wchodzących w skład projektu Qianfan Xingzuo, czyli "Konstelacji Tysiąca Żagli", zwanego również "G60 Star Link", który ma zapewnić szerokopasmowy dostęp do internetu - poinformował państwowy nadawca CCTV. To odpowiedź Chin na system Starlink amerykańskiej firmy SpaceX.
Plan zakłada wystrzelenie 108 satelitów w tym roku i 648 do końca 2025 r. oraz zapewnienie "globalnego dostępu do internetu" do 2027 r. Docelowo na niskiej orbicie okołoziemskiej do 2030 r. ma znaleźć się 15 tys. satelitów. Obecnie wokół Ziemi krąży ponad 6,2 tys. satelitów Starlink firmy SpaceX. Jej właściciel, miliarder Elon Musk, chce umieścić nad Ziemią 42 tys. takich urządzeń.
Satelity zostały rozmieszczone, ale - jak podało Dowództwo Kosmiczne Stanów Zjednoczonych - rakieta w czwartek rozpadła się na niskiej orbicie okołoziemskiej. Początkowo firma Slingshot Aerospace informowała o zaobserwowaniu około 50 odłamków rakiety, następnie tego dnia Dowództwo Kosmiczne USA przekazało, że odnotowało ich ponad 300 sztuk i śledzi ich przemieszczanie się. W piątek natomiast dane radarowe organizacji LeoLabs wykryły co najmniej 700 fragmentów, na które rozpadła się rakieta, a potencjalnie może być ich ponad 900 - poinformowano.
"Znaczące zagrożenie"
Rakieta - jak twierdzi Slingshot Aerospace - rozpadła się prawdopodobnie na wysokości 810 kilometrów nad powierzchnią Ziemi, a jej szczątki stanowią "znaczące zagrożenie dla niskiej orbity okołoziemskiej" poniżej 800 km. Jak powiedział Rob Margetta z NASA, "nie zaobserwowano bezpośredniego zagrożenia dla Międzynarodowej Stacji Kosmicznej", która krąży 408 km nad Ziemią.
Czujniki firmy, które umożliwiają śledzenie satelitów na niskiej orbicie okołoziemskiej, "wykryły serię jasnych, nieoczekiwanych obiektów poruszających się po tej samej ścieżce, co korpus rakiety i rozmieszczone przez nią satelity G60".
Dokładne ryzyko, jakie wiąże się z chmurą odłamków, nie jest jeszcze jasne.
Biorąc pod uwagę wysokość, na której doszło do rozpadu, odłamki rakiety pozostaną na swoim miejscu przez kilka lat, a niektóre nawet przez dziesięciolecia. Trudno jednak dokładnie to przewiedzieć, nie znając ich kształtu - wyjaśnił John L. Crassidis, profesor z Uniwersytetu w Buffalo.
Ryzyko związane z kosmicznymi śmieciami
Jak podkreśliła Civotia Heath z firmy LeoLabs, to drugi raz, kiedy doszło do poważnego rozpadu rakiety na niskiej orbicie okołoziemskiej. W listopadzie 2022 roku korpus chińskiej rakiety nośnej eksplodował na niskiej orbicie okołoziemskiej, a ponad 500 powstałych odłamków rozprzestrzeniło się na odległość od 320 do 1500 km.
Według LeoLabs obecnie na niskiej orbicie okołoziemskiej znajduje się prawie tysiąc starych rakiet, a liczba ta stale rośnie z powodu coraz częstszych startów w kosmos. Dryfujące z ogromną prędkością fragmenty statków kosmicznych czy satelitów stwarzają, nazywane kosmicznymi śmieciami, ryzyko kolizji z innymi obiektami, wykonującymi aktualne misje w przestrzeni.
Zobacz też: Będą sprzątać w kosmosie. Pomogą uczeni z Polski
Źródło: CNN, PAP, tvnmeteo.pl
Źródło zdjęcia głównego: EPA/XINHUA / Zheng Bin