Ponad 40 osób zginęło w wyniku powodzi i osuwisk w Korei Południowej. Z powodu ulewnych opadów w ostatnich dniach przesiedlono 13 tysięcy mieszkańców. Kraj jeszcze nie zdążył otrząsnąć się z tragedii, a już stoi przed nim ryzyko kolejnych ulew.
Powodzie i osunięcia ziemi w Korei Południowej, która od wielu dni była nękana przez ulewne opady deszczu, przyczyniły się do śmierci co najmniej 44 osób. Nadal trwają poszukiwania sześciu mieszkańców.
Jak poinformowano, aż trzynaście regionów kraju, w których zakończono wstępną ocenę zniszczeń, uznano za obszary klęski żywiołowej.
Dziesiątki tysięcy ewakuowanych
Trwające od dziesięciu dni ulewy i powodzie zmusiły ponad 13 tysięcy osób do ewakuacji, pozbawiły prądu dziesiątki tysięcy gospodarstw, zniszczyły ponad 100 domów i 50 dróg. Do największej pojedynczej tragedii doszło w centralnie położonym mieście Cheongju. W sobotę woda i błoto z przerwanego wału powodziowego błyskawicznie zalały tunel, w którym znajdowało się 16 pojazdów. Ratownicy wydobyli ciała 14 ofiar.
Około sześciu tysięcy osób z 15 miast wciąż nie może wrócić do swoich domów.
Nadchodzą kolejne opady
Koreański Instytut Meteorologii zapowiedział osłabnięcie opadów w środę i czwartek, jednak później intensywne deszcze mają powrócić z nową siłą. Premier kraju Han Duk Su zarządził przygotowania do kolejnej fali tropikalnych ulew.
- Mamy niewiele czasu, żeby przegrupować siły - powiedział.
Źródło: PAP, Reuters