Zmiany klimatyczne zwiększyły intensywność opadów deszczu, które wywołały ekstremalną powódź w centralnej Europie - wynika z raportu organizacji World Weather Attribution opublikowanego w środę. Zdaniem naukowców, jeśli nie zatrzymamy ocieplenia planety, tak katastrofalne zjawiska będą zdarzać się coraz częściej.
Niż genueński Boris, który dotarł nad centralną Europę w połowie września, przyniósł ekstremalne opady deszczu. W ciągu kilku dni w niektórych regionach spadło więcej deszczu niż w ciągu pół roku. W efekcie tereny Polski, Austrii, Czech, Węgier, Słowacji i Rumunii nawiedziła największa powódź od kilkunastu lat.
Żywioł odebrał życie co najmniej 24 osobom i spowodował zniszczenia liczone w dziesiątkach miliardów euro. Według organizacji World Weather Attribution, zajmującej się analizą ekstremalnych zjawisk pogodowych, czterodniowe opady wywołane niżem Boris były największymi, jakie pojawiły się w historii pomiarów w tej części Europy.
Ponad 20 ofiar śmiertelnych, dziesiątki miliardów euro strat. Pierwszy raport
Jak zauważają naukowcy, zmiany klimatu zwiększyły intensywność zjawiska, a w przyszłości mogą sprawić, że takie kataklizmy będą występować częściej.
- Powinniśmy sobie uświadomić jedną rzecz. Klimat w zasadzie mówi nam coś takiego, że powódź przyjdzie prędzej lub później. Natomiast gdy mówimy o zmianach klimatu, powódź pojawi się po prostu wcześniej - tłumaczył w rozmowie z tvnmeteo.pl profesor Bogdan Chojnicki, klimatolog z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, jeden ze współautorów raportu.
"Niszczycielskie skutki"
- Widzimy, jak pewne uwarunkowania, wynikające ze zmian klimatu, zaczynają wpływać na zjawiska o charakterze bardzo ekstremalnym. Skontrastowanie chociażby takich warunków wilgotności w Polsce wydaje się w pewnym sensie zaskakujące. Z drugiej strony nie za bardzo, jeżeli uświadomimy sobie, że temperatura powietrza cały czas wzrasta. Bierzemy też pod uwagę okresy, w których się to nie zdarzało. Trzeba pamiętać, że wraz ze wzrostem temperatury rośnie prawdopodobieństwo wystąpienia takiego zjawiska - dodał ekspert.
- Co ważne też, można powiedzieć, że wzrost temperatury spowodował przyrost tej intensywności zjawiska o siedem procent, bo to wyraźnie w raporcie wybrzmiało. To oczywiście skutek dwóch rzeczy - opowiadał Chojnicki. Jak przyznał, pierwszą była wysoka temperatura powietrza, która może unieść wodę nad ląd, a drugą wysoka temperatura Morza Śródziemnego, które było właśnie jej źródłem w środowisku. - Gdyby morze miało normalną temperaturę, taką jaką znamy z pomiarów klimatycznych, intensywność tego procesu byłaby mniejsza - zauważył.
Zdaniem Joyce Kimutai z Imperial College London's Grantham Institute, dopóki ropa, gaz i węgiel nie zostaną zastąpione energią odnawialną, nawałnice, takie jak Boris, spowodują jeszcze większe opady deszczu, sprowadzając powodzie wyniszczające gospodarkę.
- Te powodzie po raz kolejny uwydatniają niszczycielskie skutki ocieplenia napędzanego paliwami kopalnymi - powiedziała współautorka raportu w rozmowie z agencją Reuters.
Hamowanie emisji i adaptacja
- Ten raport ma dwa wymiary. Z jednej strony wiemy, że hamowanie emisji to jedyny sposób, żeby ten system nie nabierał jeszcze większej ilości energii, coraz bardziej nas nie zaskakiwał i to jest to przeciwdziałanie. Z drugiej strony chodzi o adaptację - przekazał Chojnicki. Zwrócił uwagę, że w takich warunkach musimy zwrócić uwagę na dostosowanie się do nowej sytuacji w przypadku planowania działań, które "powinniśmy przedsięwziąć, żeby mieć spokojne życie w przyszłości". - To jest absolutnie najważniejsza rzecz, żebyśmy sobie uświadomili, że budujemy na bazie tego, co wiemy z przeszłości. Przyszłość zapowiada się bardziej intensywnie - dodał.
Źródło: tvnmeteo.pl, World Weather Attribution, Reuters
Źródło zdjęcia głównego: MARTIN DIVISEK/PAP/EPA