Ogień trawi północną Kanadę. Trudna sytuacja, jaka panuje w rejonie miasta Yellowknife - największego w regonie - zmusiła mieszkańców do ewakuacji. Część osób wybrała podróż samochodem, ale niektórzy będą musieli wsiąść do autokaru lub samolotu ewakuacyjnego. Osoby, którym uprzednio udało się uciec z zagrożonych ogniem terenów, opowiadają, że wcale nie było łatwo.
Bieżący rok jest rekordowy pod względem liczby pożarów w Kanadzie. W około 5,5 tysiącach pożarów spłonęło ponad 13,4 miliona hektarów lasów. Obecnie strażacy walczą z żywiołem przede wszystkim w zachodniej części kraju, a sytuacja z dnia na dzień staje się coraz bardziej niebezpieczna.
Ogień w pobliżu Yellowknife
Pożary lasów znajdują się obecnie w odległości 17 kilometrów od Yellowknife, stolicy Terytoriów Północno-Zachodnich. Pomimo że miasto jest na razie bezpieczne, część mieszkańców powinna ewakuować się do piątkowego południa. Jeśli nie spadnie deszcz, pożary mogą tam bowiem dotrzeć przed weekendem.
- Jest bezpieczne okno czasowe na opuszczenie miasta - zapewniał w środę wieczorem minister środowiska Terytoriów Północno-Zachodnich Shane Thompson. - Autostrada jest wciąż otwarta - powiedziała burmistrz Yellowknife Rebecca Alty.
Jedyna autostrada łącząca stolicę Terytoriów Północno-Zachodnich z innymi częściami Kanady nosi numer 3. Yellowknife dzielą od najbliższych miast w Albercie i Kolumbii Brytyjskiej setki kilometrów.
Dla mieszkańców, którzy nie mogą ewakuować się własnymi samochodami, będą podstawiane autokary. W czwartek zaczną się loty samolotów ewakuacyjnych - poinformowano podczas konferencji prasowej. Lotnisko w Yellowknife informowało wcześniej w środę, że ze względu na spodziewane większe obciążenie pasażerowie powinni być na lotnisku dwie godziny przed odlotem.
Gorąco zaczęło topić samochód
W mieście Hay River na południu prowincji pierwsze ewakuacje zarządzono już w niedzielę. Portal CBC przytacza historię kobiety, której udało się uciec samochodem z zagrożonego pożarem miasta. Jak opowiadała, widzialność była tak zła, że nie można było dostrzec linii na drodze, przez co kilka razy auto wjechało do rowu.
- Nic nie było widać, jechaliśmy przez żar - powiedziała. - Bałam się, że opony popękają, a nasz samochód się zapali.
Na skutek gorąca pękła przednia szyba auta, a jego karoseria zaczęła się topić. Wnętrze pojazdu natychmiast wypełniło się gęstym dymem. Kobieta szacuje, że zanim ona i jej rodzina dotarli w bezpieczne miejsce, przez około 20 minut jechali przez najgorszy ogień i dym.
Na Terytoriach Północno-Zachodnich ogłoszono we wtorek stan wyjątkowy. Od wtorku w gaszeniu pożarów pomagają tam żołnierze kanadyjskiej armii. Premier Kanady Justin Trudeau rozmawiał w środę z premier Terytoriów Caroline Cochrane. We wpisie na Twitterze Trudeau zapewnił o pomocy federalnej.
Odcięta droga do hotelu w rejonie Crater Creek
Ogień szaleje także w sąsiedniej prowincji Kolumbia Brytyjska - tam służby ratunkowe zmagają się obecnie z 367 pożarami lasów. Płomienie odcięły jedyną drogę do hotelu, który znajduje się 100 km na południe od miasta Kelowna.
Hotel, w którym zebrali się jego goście oraz użytkownicy kempingu, znajdował się na terenie jednego z 13 rejonów, w których wydano nakaz ewakuacji w związku z pożarem w rejonie Crater Creek - podały w środę kanadyjskie media. Jedyną drogę ewakuacji odciął jednak pożar.
Strażakom udało się ostatecznie oczyścić drogę i w środę wczesnym popołudniem czasu lokalnego turyści odjechali swoimi samochodami. Publiczny nadawca CBC podał, że trwają poszukiwania osoby, która w rejonie ewakuowanego hotelu wybrała się na wędrówkę po lesie.
W Kolumbii Brytyjskiej trwają upały, we wtorek w niektórych rejonach temperatura przekroczyła 42 stopnie Celsjusza. Prognozy pogody zakładają ochłodzenie od czwartku, ale jednocześnie wskazują na możliwość silnych wiatrów i burz.
Kanadyjskie media przypomniały, że 20 lat temu, 16 sierpnia 2003 roku, pożar wywołany uderzeniem pioruna na terenie pobliskiego parku narodowego zniszczył w Kelowna w Kolumbii Brytyjskiej 240 domów.
Źródło: PAP, CBC