W modelach pogodowych nie widać skandynawskiego wyżu, który miałby sprowadzić zimno. Zamiast tego pogodę mają kształtować atlantyckie niże. Temperatura w Polsce już niedługo może wzrosnąć powyżej 10 stopni Celsjusza. Co jeszcze przyniesie koniec stycznia i początek lutego? Synoptyk tvnmeteo.pl Arleta Unton-Pyziołek sprawdza, czy są szanse na powrót chłodu i śniegu.
Jeśli spojrzeć w wyliczenia długoterminowych modeli meteorologicznych, to robi się wiosennie, bo rozgrzane są do czerwoności. W czwartek, 23 stycznia, pomimo lekkiego mrozu w kraju, ptaki śpiewały rano, jakby do wiosny było już kilka dni. A amerykańska Narodowa Administracja Oceanu i Atmosfery (NOAA) opublikowała właśnie najnowsze prognozy, z których wynika, że nadchodzący luty będzie termicznie zbliżony do marca, ze średnią temperaturą miesięczną o jakieś 2-3 stopnie Celsjusza powyżej normy. Zimowe wyliczenia są zwykle lekko "naciągnięte", bo najczęściej temperatura ostatecznie jest nieco słabiej odchylona na plus, ale już dają zarys przyszłej pogody.
Na wielkie mrozy nie ma co liczyć, na wielki śnieg również. Tym bardziej że prognoza opadowa zakłada, iż z nieba spadnie mniej wody niż zwykle w lutym, który zresztą historycznie bywał i tak suchy, ale mroźny. W ostatnich dekadach luty częściej bywa jednak bardziej deszczowy niż śnieżny, z aurą typowo wiosenną. W tym roku ten miesiąc ma być dość suchy i termicznie łagodny.
Rekordy lutego
A przecież luty to miesiąc, który w polskich statystykach pogodowych zapisał się niskimi wartościami temperatury, która sto lat temu spadała do -40 st. C. Oficjalne pomiary uzyskane ze stacji ówczesnego Państwowego Instytutu Meteorologii zanotowały 11 i 12 lutego 1929 roku mróz jak na biegunie północnym. W Żywcu zmierzono -40,6 st. C, w Olkuszu -40,4 st. C, w Poroninie -40,4 st. C i -37,5 st. C w Zakopanem. Ale jak podają pasjonaci historii, szkolna stacja meteorologiczna w Rabce zmierzyła aż -45 st. C.
Rozwinie się klin ciepła
Przez sto lat wiele się zmieniło. W kalendarzu właśnie zima w pełni, a na horyzoncie temperatura marcowa - w sobotę wzrosnąć ma sporo powyżej 10 st. C. Na horyzoncie rysuje się bowiem w prognozach piękny klin ciepła rozwijający się od wybrzeży północnej Afryki w kierunki środkowej Europy.
W sobotę, 25 stycznia, na wysokości około 1,5 km temperatura nad naszym krajem wzrosnąć ma do 10-12 stopni, co przy ziemi daje możliwość wzrostu do 13-15 st. na Dolnym Śląsku i Ziemi Lubuskiej, ale przede wszystkim na Przedgórzu Sudeckim, w Kotlinie Jeleniogórskiej. Temperatura na wysokości 1,5 km będzie o jakieś 12-14 st. wyższa, niż powinna być w styczniu. Podobnie przy ziemi, szczególnie w Polsce południowo-zachodniej, powinno być o kilkanaście stopni chłodnej. A jeszcze kilka dni temu rysował się w prognozach mocny wyż skandynawski i fala arktycznego mrozu. Nic z niej nie zostało, bo ciepły Atlantyk rozbujał cyrkulacją nad Europą.
Co mówi indeks oscylacji północnoatlantyckiej?
Kropli zimna, tak spektakularnej, jaka ostatnio zsunęła się nad Stany Zjednoczone, w prognozach dla Polski nie widać, przynajmniej na razie. Nad Atlantykiem rozwijają się kolejne wiry niżowe, które tłoczyć mają z zachodu masy powietrza polarnego o łagodnym charakterze. Cyrkulacja strefowa, zachodnia, która widziana była już jakiś czas temu w prognozach modeli meteorologicznych, rzeczywiście powstrzymała zimę. I wiele wskazuje na to, że utrzyma ją w ryzach jeszcze przez co najmniej dwa tygodnie.
Warto obejrzeć prognozy czułego wskaźnika pogodowego, jakim jest indeks NAO, czyli oscylacji północnoatlantyckiej, na który już powoływaliśmy się w prognozach na miesiące zimowe. Ten prognostyk, oparty o wyliczenia ciśnienia w "sercu" Niżu Islandzkiego i Wyżu Azorskiego, dobrze odzwierciedla warunki cyrkulacyjne nad Atlantykiem i Europą.
Według wyliczeń Amerykanów przełom stycznia i początek lutego to silny wzrost indeksu na poziomie wartości dodatnich, co oznacza sporo napływu łagodnych mas powietrza oceanicznego z sektora zachodniego. Podobnie wykres wskaźnika NAO wyglądał w drugiej połowie grudnia, w czasie gdy nad północnym Atlantykiem i Europą dominowała cyrkulacja zachodnia powietrza. Dodatni wskaźnik oscylacji odbił się w temperaturze w Polsce, która często przekraczała 10 st. C. W dniach 18 i 19 grudnia wzrosła do 14-16 st. C miejscami na południu kraju. Dopiero pod koniec miesiąca, wraz z osłabnięciem cyrkulacji zachodniej, temperatura spadła.
Kiedy przyjedzie mróz?
Jak długo utrzyma się dyktatura ciepłej, wilgotnej i wietrznej cyrkulacji strefowej? Pierwszy znaczący klin zimna rysuje się w wyliczeniach średnioterminowego modelu GFS około 31 stycznia. Chłód ma się zsunąć na chwilę głównie nad Niemcy, a Polskę musnąć ma lekko na początku lutego. W nocy temperatura może spaść do -5/-1 st. C.
Dopiero około 6 lutego widać większy mróz, zsuwający się z rosyjskiej Arktyki. Pod znakiem zapytania pozostaje, na ile rozwijający się wtedy cyklon północnoatlantycki pozwoli rosyjskiemu wyżowi wniknąć w głąb Europy. Umacniający się w lutym nad wschodnią częścią naszego kontynentu wyż to zupełnie normalna rzecz, ale twory te są coraz słabsze wraz z postępującą zmianą klimatu. I coraz częściej syberyjski pogodowy imperializm przegrywa z szalejącymi w lutym niżami atlantyckimi. Dlatego też po 6 lutego może nastać kilkudniowy "zimowy epizod" zamiast trwałej fali mrozu.
Czy jęzor zimna sięgnie Polski?
Niewiele szans zimie i mrozom daje również Europejskie Centrum Średnioterminowych Prognoz Pogody (ECMWF). Jeden z wariantów, który wprzęga do pracy najnowocześniejsze narzędzia, trzyma zimno daleko od Polski w nadchodzących dwóch tygodniach.
Daje szanse na rozwój wału wyżowego od Azorów po Rosję, który pozwoli na wnikanie ciepła nad północną połowę Europy i chłodu nad południową. W rejonie basenu Morza Śródziemnego temperatura miałaby odchylać się lekko na minus od normy, ale na terenie Polski trzymałaby się na ogół lekko powyżej normy. Europejski model dobrze pokazuje starcie ciepła z zimnem między innymi właśnie około 6 lutego. Jęzor arktycznego zimna miałby zsuwać się nad wschodnią Europę i czaić blisko Polski. Ale walka między "wschodem a zachodem" będzie nierówna, bo atlantyckie ciepło jest silne i nie ma zamiaru odpuścić. Tym samym są duże szanse na to, że tak jak zaoszczędziliśmy na ogrzewaniu w grudniu i styczniu, tak będzie też w lutym.
Śnieg w Polsce
Jakby jednak nie rozwinęła się sytuacja baryczna, czy będzie więcej niżów, czy wyżów, nie widać trwałego zimna w prognozach. Niże atlantyckie z pewnością pozwolą, by opady deszczu chwilami przechodziły w śnieg. A rozwijające się co jakiś czas nad środkową i południową Europą wyże nieść będą aurę pochmurną i mglistą. Jakiegoś tam śniegu oczywiście możemy się w lutym spodziewać. W świetle wyliczeń modelu GFS delikatna pokrywa ma pojawić się w Polsce w pierwszym tygodniu lutego. Około 6 lutego na nizinach zalegać może około 1-2 centymetrów śniegu.
Konkretna pokrywa ma się utrzymać tylko w górach. Na niżej położonych stokach Sudetach i Karpat zalegać ma go powyżej 20 cm, jednak stoki narciarskie będą musiały być dośnieżane. Tylko wysoko w górach można liczyć, że utrzymają się metrowe zaspy śniegu. Na nizinach na razie co jakiś czas pokropi, poprószy… Chciałoby się zaśpiewać za Danutą Rinn: "gdzie te zimy, prawdziwe takie…?"
Model GFS (Global Forecast System) to globalny system prognozowania pogody krótko- i średnioterminowej, obsługiwany przez służbę meteorologiczną USA (National Weather Service). Jest uruchamiany cztery razy w ciągu doby i generuje maksymalnie 16-dniowe prognozy pogody.
Europejski model ECMWF to globalny system prognozowania pogody średnioterminowej, który prognozuje pogodę do 10 dni naprzód.
Źródło: tvnmeteo.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock, GFS/tropicaltidbits.com