W czwartek w nocy mogliśmy podziwiać maksimum elongacji Merkurego, a więc największego oddalenia kątowego obiektu na niebie względem Słońca. Dzięki temu pierwsza planeta Układu Słonecznego była łatwiejsza do dostrzeżenia na nocnym niebie. Co więcej, w tym samym czasie mogliśmy ujrzeć jeszcze cztery inne planety.
Kąt pomiędzy Słońcem a danym obiektem jest nazywany elongacją. Ponieważ Merkury znajduje się wewnątrz ziemskiej orbity, jego odchylenie nigdy nie jest większe niż 29 stopni. Elongację Merkurego podziwiać można było tuż przed wschodem lub zaraz po zachodzie Słońca. W obu tych przypadkach mówimy o różnych typach zjawiska - po zachodzie możemy dostrzec elongację wschodnią (wtedy oświetlona jest wschodnia część planety), zaś przed wschodem obserwujemy elongację zachodnią (światło oświetla nam zachodnią półkulę planety).
Pierwszą planetę Układu Słonecznego mogliśmy obserwować w czwartkową noc, jednak jej największa elongacja nastąpiła kiedy w Polsce była godzina 17. Oznacza to, że w nocy i nad ranem, część Merkurego była doskonale widoczna. Także później w miesiącu będziemy mogli zaobserwować coraz bardziej jaśniejącą planetę.
Gdzie patrzeć?
By odnaleźć Merkurego, należało patrzeć na wschód nieba, tuż przed wzejściem Słońca. W przypadku Warszawy, piątkowego wschodu Merkurego mogliśmy się spodziewać się o godz. 3.21, a zachodu o 18.41. Słońce wzeszło tego dnia o godzinie 4.14.
Cztery inne planety
Co ciekawe, minionej nocy na niebie mogliśmy dostrzec także cztery inne planety: Wenus, Marsa, Jowisza i Saturna. Na przestrzeni wieków zawsze były to najjaśniejsze punkty na nocnym niebie. Linia, którą nakreślą na kopule, wyznaczy płaszczyznę naszego Układu Słonecznego.
W momencie elongacji, blask Merkurego wynosił 0,5 magnitudo. Jego odległość od Słońca na kopule nieba wyniosła 21 stopni.
Źródło: earthsky.org, cybermoon.pl
Źródło zdjęcia głównego: NASA/Johns Hopkins University Applied Physics Laboratory/Carnegie Institution of Washington