Policja odnalazła zarażoną Ebolą mieszkankę Sierra Leone, której ucieczka ze szpitala wywołała w weekend ogólnokrajowe poszukiwania. Funkcjonariusze zabrali ją do karetki po walce z jej krewnymi, jednak kobieta zmarła w drodze. Ucieczki zakażonych to nie jedyny objaw nieufności mieszkańców krajów Afryki Zachodniej do państwowej służby zdrowia. Przed szpitalami dochodzi do zamieszek podczas protestów ludzi przekonanych o spisku związanym. m.in z rytuałami kanibalistycznymi.
Zbiegła ze szpitala we Freetown kobieta była 32-letnią mieszkanką tego miasta. Podczas przeprowadzonych w Szpitalu Króla Harmana badań pozytywnie przeszła testy na obecność wirusa. To był pierwszy przypadek choroby wykryty w stolicy Sierra Leone.
Jak poinformował lekarz Amadu Sisi ze Szpitala Króla Harmana, w którym chora była leczona przed ucieczką, policja znalazła ją w domu uzdrowiciela. Krewni kobiety nie pozwalali funkcjonariuszom jej stamtąd zabrać i wywiązała się między nimi walka. Ostatecznie policjanci zabrali chorą do karetki, ale zmarła ona w drodze do szpitala.
Grozili podpaleniem szpitali
Przedstawiciele służby zdrowia podkreślają, że wśród mieszkańców Sierra Leone dominuje strach i brak zaufania do pracowników służby zdrowia. Ludzie bardziej wierzą tam w tradycyjną medycynę. To utrudnia próby powstrzymania rozwoju epidemii Eboli.
Według urzędników i specjalistów ten problem dotyczy wszystkich zagrożonych krajów Afryki Zachodniej. W ich opinii ze względu na specyfikę kulturową regionu mimo rosnącej liczby zachorowań rodziny zakażonych nadal będą próbowały pomagać im w ucieczkach ze szpitali, a zmarłych w domach poddawać tradycyjnym rytuałom pogrzebowym, wiążącym się z ręcznym myciem ciała. A to nie jedyne problemy.
W ostatnich dniach dochodziło do protestów przed szpitalami i przychodniami. Ludzie gromadzili się tam, żeby wyrazić sprzeciw wobec postrzeganej przez nich jako spisek oficjalnej kampanii walki z Ebolą. W niektórych przypadkach doszło do starć z policją, bo protestujący grozili podpaleniem budynków i odebraniem siłą leczonych tam pacjentów.
Pogłoska o spisku kanibali
Do zamieszek doszło m.in. przed głównym szpitalem w Kenemie - w trzecim co do wielkości mieście Sierra Leone. Leczone są tam dziesiątki osób zakażonych Ebolą. Tysiące protestujących zgromadziły się przed placówką po tym, jak była pielęgniarka powiedziała do tłumu na pobliskim targu, że ebola to chwyt mający ułatwić przeprowadzenie kanibalistycznych rytuałów. Rozpędzając tłum, policja użyła gazu łzawiącego, a 9-letni chłopiec został postrzelony w nogę pociskiem z broni policyjnej.
W sąsiedniej Liberii doszło z kolei do ataku na zespół pracowników medycznych związanych z organizacją Samaritan's Purse, jedną z głównych działających na rzecz leczenia pacjentów zarażonych Ebolą w Liberii. Agresję wzbudziło to, że chcieli zabrać ciało osoby,co do której były podejrzenia, ze zmarła na gorączkę krwotoczną.
Wirus dotarł już do Nigerii
Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) ognisko epidemii znajduje się obecnie w Sierra Leone, ale wirus dotarł już także do Nigerii. W piątek pierwszy przypadek gorączki krwotocznej odnotowano w nigeryjskim Lagos, największym afrykańskim mieście obok Kinszasy i Kairu. Lagos to megalopolis licząca 20 mln mieszkańców. Na Ebolę zachorował tam obywatel Liberii. Nigeria, licząca 180 mln ludności, postawiła w stan alarmu wszystkie swoje porty morskie i lotnicze.
Jak informuje WHO, epidemia, która od lutego atakuje Gwineę, Liberię i Sierra Leone, zabiła już 319 ludzi w Gwinei, 224 w Sierra Leone, w Liberii - 129 osób, a łącznie w krajach Afryki Zachodniej - ponad 670. Do 23 lipca zarejestrowano w sumie 1 200 zarażeń. Po raz pierwszy w historii Ebola atakuje kraje Afryki Zachodniej. Dotychczas występowała przede wszystkim w Afryce Środkowej.
Znany lekarz ofiarą epidemii
Choroba dotyka również medyków walczących z epidemią. Jak poinformował w niedzielę liberyjski rząd, na gorączkę krwotoczną zmarł jeden z najbardziej znanych w tym kraju lekarzy, amerykański doktor Samuel Brisbane. Także naczelny lekarz Sierra Leone zachorował w zeszłym tygodniu na gorączkę krwotoczną, ale jego stan jest całkiem stabilny i chory dobrze reaguje na leczenie.
Wirusem zaraził się też pomagający w opanowaniu epidemii w Liberii amerykański lekarz Kent Brantly. Przebywa on na oddziale intensywnej opieki medycznej, a jego stan jest stabilny - podała rzeczniczka organizacji Samaritan's Purse.
Ebola jest ostrą chorobą zakaźną wywołaną przez wirusa o tej samej nazwie, przenoszoną przez dotyk i płyny ustrojowe. Wywołuje u chorego bardzo wysoką gorączkę, bóle głowy i mięśni, zapalenie spojówek i ogólne wyczerpanie, a w kolejnym stadium - wymioty, biegunkę oraz wewnętrzne i zewnętrzne krwotoki. W ok. 90 proc. przypadków zachorowanie prowadzi do śmierci. Na wirusa Ebola nie ma szczepionki ani leku.
Autor: js/map / Źródło: reuters, pap